Żużel. Trener Stali Gorzów wyjaśnia wycofanie Thomsena. "Zdrowie jest najważniejsze"

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Anders Thomsen po upadku
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Anders Thomsen po upadku

Moje Bermudy Stal Gorzów może czuć duży niedosyt po niedzielnym meczu w Częstochowie. Raz, że przegrali oni mecz, a dwa, że punktu zabrakło do tego, by zgarnąć bonus. Kto wie, jakby się ten mecz potoczył, gdyby nie problemy Andersa Thomsena.

Takiej informacji, jak ta, że Fredrik Lindgren nie wystartuje w niedzielnym meczu PGE Ekstraligi w Częstochowie, gdzie zielona-energia.com Włókniarz podejmował Moje Bermudy Stal Gorzów, nie spodziewał się kompletnie nikt.

Szwed jednak w sobotę poinformował sztab szkoleniowy, że po konsultacjach z lekarzem na kilka tygodni zawiesza swoje starty w sezonie 2022.

- Lindgren ostatnio się męczył, a jeśli przyczyną absencji było to, co podał, to trzeba mu życzyć zdrowia, aby szybko wrócił do jazdy. Nie lubię budować wyniku na krzywdzie rywala - przyznał po meczu Stanisław Chomski, trener gorzowskiej Stali.

ZOBACZ WIDEO W Arged Malesie myślami są już w przyszłym roku? Jest deklaracja Staszewskiego na 2023!

Absencja ważnego ogniwa mogła zmotywować rywala

Nic dziwnego, że po informacji o tym, że Włókniarz nie skorzysta z usług solidnego na własnym torze Lindgrena, wielu upatrywało ekipę znad Warty w gronie faworyta do wygrania tego meczu i automatycznie do zainkasowania bonusu. Czy to sprawiło, że wśród gości mogło pojawić się rozprężenie?

- Nie, nic z tych rzeczy. Wiedzieliśmy, że to wcale nie musi być osłabienie. Wiedziałem, że takie sytuacje czasem wychodzą na plus, a do tego jest większa częstotliwość startów. Za przykład może posłużyć Smektała, który miał bieg nieudany, ale szybkie korekty i pojechał. Więcej szans dostali juniorzy, przez co na pewno rozgoryczony może być Jonas Jeppesen. Patricka Hansena też próbowałem sprawdzać na przyszłość, stąd też jego obecność w biegu nominowanym, bo na juniorów nie mogę jeszcze liczyć, a Wiktor Jasiński też nie jest objeżdżony i ta jazda w PGE Ekstralidze, to dla niego zderzenie z seniorskim żużlem - dodał szkoleniowiec.

Szanse obu drużyn niejako wyrównały się po pierwszej serii meczu w Częstochowie, kiedy niespodziewanie poinformowano, że w dalszej fazie spotkania nie wystartuje już Anders Thomsen. Spowodowane to było problemem z barkiem.

- W sobotę była za duża dawka żużla w trudnych warunkach, a w niedzielę tor był bardzo przyczepny, bo czasy były w okolicach rekordu toru i trzeba było jechać szeroko pod bandą i tam szukać prędkości. Musiałem go wycofać, bo wiedziałem, że nie ma co ryzykować. Wiadomo, że punkty są ważne, ale w perspektywie dalszej części sezonu, to zdrowie jest najważniejsze. Trzeba zdiagnozować powtórnie uraz, bo pierwotne badania po upadku Andersa w Danii wykluczyły zmiany anatomiczne. Pojawił się ból, który został wyeliminowany, ale jednak ta dwudniowa dawka żużla swoje zrobiła - skomentował trener.

Tylko trzech zawodników pokonało rywala

W niedzielnym meczu po stronie gorzowskiej punktowało tylko dwóch zawodników - Bartosz Zmarzlik (14) oraz Martin Vaculik (15+1). Zabrakło im wsparcia drugiej linii, a przede wszystkim Szymona Woźniaka (6) i Patrick Hansen (1). - Patrick cały czas szuka, próbuje różnych jednostek, ale to nie przynosi rezultatu. W Częstochowie poszarpał w końcówce, ale potracił punkty. Jednak patrząc w perspektywie całego meczu, to poza Martinem, Bartkiem i w tym jednym biegu Andersem, nikt nie zrobił punktów na rywalu.

Dwóch zawodników, to za mało, by wygrać mecz
Dwóch zawodników, to za mało, by wygrać mecz

Szkoleniowiec Stali docenił również Oskara Palucha, który wywalczył co prawda tylko dwa "oczka", ale dwukrotnie postraszył atakami Mateusza Świdnickiego, a dodatkowo bardzo inteligentnie pojechał w dziesiątym biegu. - Fajnie pojechał Oskar w swoim ostatnim biegu, ale trochę postawiło Worynę i przymknął gaz, a to oznacza straty. Jednak z jego jazdy jestem bardzo zadowolony, bo potrafi myśleć na torze i przewidywać wiele sytuacji.

Wśród gospodarzy za to kapitalnie pojechał indywidualny mistrz świata do lat 21 - Jakub Miśkowiak, który do wyjazdowego meczu w Grudziądzu nie jechał tak, jakby tego sam oczekiwał. - Ostatnio jeździł w kratkę, ale złapał formę i był tym ojcem sukcesu w meczu ze Stalą. Pokonać Zmarzlika, to też jest sztuka, a mimo jego ataków nie dał mu się wyprzedzić. Wartością dodaną zespołu jest formacja młodzieżowa, która jest chyba najlepszą w lidze, bo zadyszkę złapali ostatnio lublinianie.

Czytaj także:
Jeździ na żużlu 13 lat, a taki wynik wykręcił po raz pierwszy
Gwiazda ligi na mecze jeździ koleją. Wszystko przez drożyznę

Źródło artykułu: