Żużel. Oliver Berntzon o reakcji Piotra Pawlickiego, PGE Ekstralidze oraz przyszłości w Ostrowie [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: walka Piotra Pawlickiego (kask czerwony) z Oliverem Berntzonem
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: walka Piotra Pawlickiego (kask czerwony) z Oliverem Berntzonem

- To normalne, że po wyścigu, nawet jak walczymy bardzo ostro, podajemy sobie dłonie w podziękowaniu dla rywala i szacunku dla niego. Piotr Pawlicki najwyraźniej jest inny - mówi Oliver Berntzon, który nie kryje, że swoją przyszłość wiąże z Ostrowem.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że miniony tydzień był dla pana wyjątkowy?

Oliver Berntzon, reprezentant Szwecji, żużlowiec Arged Malesy Ostrów: Pewnie chodzi o to, że zostałem indywidualnym mistrzem swojego kraju? Oczywiście, pod tym względem to znakomity tydzień i wspaniałe uczucie, kiedy w końcu po kilku srebrnych i brązowych medalach, zdobywa się to upragnione złoto. Niestety, czar tego złota czasami szybko prysł, bo po takim meczu jak z Fogo Unią Leszno, trudno być szczęśliwym.

Dzień wcześniej miał pan pewnie również mieszane uczucia. Niby 10 punktów, co jest niezłym wynikiem w 1.finale SEC w Rybniku, a dopiero siódme miejsce. Rozczarowanie?

Pod tym względem, że z reguły 10 punktów daje udział w wyścigu ostatniej szansy, to z pewnością. W Rybniku miałem taką zdobycz, ale byłem dopiero siódmy. Wygrałem tylko jeden wyścig i dlatego w Mistrzostwach Europy nie jechałem dalej. Szkoda, bo było blisko. Z drugiej strony do klasyfikacji generalnej cyklu SEC dorzuciłem 10 punktów, co jest niezłym wynikiem. Tak naprawdę o tym wszystkim, co było dobre już zapomniałem.

Dlaczego?

Wystarczy spojrzeć na moją zdobycz punktową w meczu z Lesznem. Pojechałem słabo, a mój zespół znów wysoko przegrał. Czuję totalną pustkę. Nie wiem, nawet co powiedzieć po takim meczu. Brakuje po prostu słów.

ZOBACZ WIDEO Takiego Hampela nie było od lat. Zdradził co zadecydowało o dobrych wynikach. Nie tylko sprzęt!

Zapytam o pana opinię na reakcję Piotra Pawlickiego, a w zasadzie jej brak, kiedy po wyścigu w SEC w Rybniku wyciągnął pan do niego rękę, by podziękować za walkę, a on nie podał panu dłoni. To chyba nie jest normalna reakcja w waszym środowisku żużlowym?

Pewnie, że nie. Mamy w środowisku wielu zawodników, którzy jeżdżą ostro. Rywalizujemy ze sobą czasami bardzo twardo, ale staramy się to robić fair i z szacunkiem dla kolegów z toru. To rzecz jasna nic osobistego, kiedy walczymy o lepsze miejsce i zdarza się pojechać ostro. To są po prostu wyścigi. Po nim jednak podajemy sobie dłonie w podziękowaniu dla rywala i szacunku dla niego. Piotr najwyraźniej jest inny. Nie chciał uścisnąć mi ręki. Jeśli nie szanuje przeciwników, to jego sprawa i tyle.

Można trochę powiedzieć, że ten sezon jest dla pana trochę jak rollercoaster? Raz na górze, raz na dole? Udane występy, upadki, pechowe mecze, przeplata pan z takimi sukcesami jak mistrzostwo Szwecji czy dobre zawody w SEC?

Rzeczywiście, trochę tak jest. Wiele razy już mówiłem, że PGE Ekstraliga jest bardzo wymagająca i nie wybacza błędów. Są to nowe tory dla mnie, które poznaję i uczę się ich. Z drugiej strony powinienem przyjechać na swój domowy tor i wiedzieć, jak ustawić motocykl, by być szybkim, a tak nie jest.

Dlaczego?

Chyba wszyscy wiedzą już, że w tym sezonie mamy problem z przygotowaniem toru, tak jak lubimy i chcemy. I nie chodzi tylko o to, że czasami była rozkładana plandeka, a teraz była możliwość normalnego potrenowania. To się ciągnie od początku sezonu, od modernizacji stadionu itd. Nie jest chyba normalne, że na swoim torze rozpoczynamy mecz od trzech porażek 1:5, bo żaden z nas nie trafił z ustawieniami sprzętu na początek.

A może po prostu rywale są dla was za mocni?

Fogo Unia Leszno zaprezentowała się w Ostrowie wyśmienicie. Byli bardzo szybcy i nie dali nam żadnych szans. Zwycięstwo gości nie podległo dyskusji. Kiedy spojrzy się na nasze wyniki, można powiedzieć, że jesteśmy z pierwszej ligi i nie prezentujemy ekstraligowego poziomu. W poprzednim sezonie wygraliśmy jednak eWinner 1.Ligę, ale nie było już czasu na budowę zespołu i poczynienie odpowiednich wzmocnień. Powiem jednak, że nawet w tym składzie, w którym jedziemy w PGE Ekstralidze, powinniśmy prezentować się lepiej.

Czuje się pan ekstraligowym żużlowcem?

Czasami. Kiedy mam dobry mecz i potrafię wygrywać z zawodnikami z topu w PGE Ekstralidze, czuję, że nie znalazłem się tam przypadkowo. Zdarzają mi się jednak zbyt duże wahania w poszczególnych meczach. Muszę popracować nad stabilnością, tak by na stałe zostać zawodnikiem ekstraligowym.

Ten sezon - w przeciwieństwie do poprzedniego - zakończy się bardzo szybko dla ostrowskiego klubu. Myśli pan już o przyszłym sezonie?

Owszem, snuję już plany na przyszłość, bo zdaję sobie sprawę, że ten sezon na polskich torach zakończymy za miesiąc spadkiem z PGE Ekstraligi.

Chciałby pan tutaj zostać?

Pewnie. Bardzo podoba mi się w Ostrowie. Lubię klub i to środowisko. Ostrowski tor należał przecież do moich ulubionych i nie zmieni tego fakt, że w tym sezonie jest z nim trochę problemów. Nie spodziewam się, że otrzymam nie wiadomo, jak dużo ofert po tym sezonie. Zobaczymy, jak to będzie, ale jest prawdopodobne, że zostanę w Ostrowie.

Zobacz także:
GKSŻ mówi o skandalu z udziałem Jabłońskiego!
W eWinner 1.Lidze rodzi się bestia?

Źródło artykułu: