Nie wytrzymał długo na żużlowej emeryturze Jason Crump. Australijczyk w ubiegłym sezonie zdecydował się na powrót do ścigania w lewo i występował w brytyjskiej SGB Championship. Miewał dobre występy, ale częściej wpadały mu już te słabsze. Dodatkowo zaliczył kilka upadków, a jeden wyglądał wyjątkowo groźnie.
I choć po kilku miesiącach zawiesił kevlar na kołek zapowiadając, że definitywnie kończy sportową karierę, to został przy żużlu. Związał się z drużyną z drugiego poziomu rozgrywkowego w Wielkiej Brytanii, której został menadżerem.
- Jestem menadżerem zespołu z Oxfordu w angielskiej lidze Championship. Nie mogę się też temu do końca poświęcić, bo pracuję u jednego z moich byłych sponsorów w branży podróżnej. Zajmujemy się zespołami motorsportowymi, niektórymi na wysokim poziomie, a żużel to trochę hobby, moja pasja i duża część mojego życia - powiedział Jason Crump w rozmowie z klubową telewizją For Nature Solutions Apatora Toruń.
ZOBACZ WIDEO Historia pewnej przyjaźni. Ze Zmarzlikiem łączy go prawie wszystko
Teraz Australijczyk zdecydował się na kolejne wyzwania, a konkretniej na bycie mentorem jednego z uczestników mistrzostw świata - Roberta Lamberta. Trzykrotny czempion globu (2004, 2006, 2009) nie pomaga mu jednak wyłącznie podczas turniejów Grand Prix, ale również doradza mu w trakcie meczów PGE Ekstraligi. Mimo wszystko nie uważa się za członka jego zespołu.
- Jeździmy razem na turnieje Grand Prix i rozmawiamy o jego jeździe, biegach i tego, czego się uczy. To dobry dzieciak, który chce się uczyć i stać się lepszym żużlowcem. Dla mnie fajnie, że jestem zaangażowany, a dla niego, że dostaje ode mnie wskazówki - dodał Crump.
Współpraca z Lambertem sprawia, że Crump bardzo często bywa w Toruniu, gdzie ścigał się w rozgrywkach ligowych w latach 2003-05, sięgając w pierwszym sezonie po tytuł wicemistrza Polski. - Bardzo miło być znowu w Toruniu. Ostatni mój turniej Grand Prix, w którym jechałem odbywał się tutaj w 2012 roku. Naprawdę dobrze tu być znowu, ale cieszę się, że jestem już po drugiej stronie bandy, a nie na torze.
Czytaj także:
Rosjanie zaczną krytykować Putina? "O to w tym chodzi"
Tajemnicę zabrał do grobu. Przyjaciel mówi o szoku i niedowierzaniu