Żużel. Dominik Kubera jeszcze nie jest w czołówce światowej? "To jeden z najlepszych Polaków, ale..."

Materiały prasowe / Motor Lublin / Przemysław Gąbka. / Na zdjęciu: Dominik Kubera
Materiały prasowe / Motor Lublin / Przemysław Gąbka. / Na zdjęciu: Dominik Kubera

Dominik Kubera kontynuuje wędrówkę na szczyt i z każdym rokiem dociera coraz wyżej. Sławomir Kryjom zdradził, co jego zdaniem jest receptą na sukces zawodnika Motoru i jak wyszedł z cienia Bartosza Smektały.

[b]

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Gdy Dominik Kubera jeździł jako junior w Unii Leszno, za lepszego w parze uważano Bartosza Smektałę. Teraz mamy sytuację odwrotną. Zdziwiło to pana?[/b]

Sławomir Kryjom: Może nie jestem zdziwiony, ale rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że Dominik był trochę w cieniu Bartka. Oczy leszczyńskich kibiców były zwrócone raczej na tego drugiego. Natomiast jeśli przeanalizujemy sobie te pięć lat w Unii Leszno, gdy ten klub cztery razy wygrywał w cuglach ligę, dojdziemy do wniosku, że obaj walnie przyczynili się do takich sukcesów. Ich wkład był nieoceniony, jednak to już historia. Skończył się wiek juniora, przyszło częściej stawać pod taśmą z trudnymi rywalami i widać, że Dominik lepiej przepracował ten czas.

Jak realnie można dziś ocenić Kuberę?

Trzeba śmiało powiedzieć, że jest w czołówce polskich zawodników i nie mam tu na myśli tych młodego pokolenia, tylko wszystkich, rywalizujących w rozgrywkach ligowych. Na pewno zrobił ogromny krok do przodu. Jest bardzo solidny, punktuje na wysokim poziomie w niemal każdym meczu. W dodatku imponuje skutecznością na starcie, to jego ogromny atut. Jeżeli pan spojrzy na telemetrię i wartości jego reakcji spod taśmy, Dominik bije na głowę konkurentów.

ZOBACZ Fredrik Lindgren latem rozważał zakończenie kariery! Szczerze opowiedział o swoich problemach

Bartek Smektała także nie radzi sobie źle, ale jego kibice na pewno liczyli na więcej.

No tak i mieli ku temu powody. Nie należy negować talentu, który drzemie w Smektale. Na pewno on nie jest mniej utalentowany od Dominika. Te dwa lata we Włókniarzu były, jakie były. W minionym sezonie Bartek na pewno spisywał się znacznie poniżej swoich możliwości, lecz czasami tak się zdarza. Zatem powtórzę: Bartkowi do czołówki jeszcze trochę brakuje, zaś Dominik już bezapelacyjnie w niej zagościł.

Z czego to wynika? Tylko z przepracowania okresu o którym pan mówi? Czy może Lublin okazał się lepszym miejscem dla Kubery niż Częstochowa dla Smektały?

Na sukces w sporcie żużlowym wpływa tak wiele czynników, że trudno w tej chwili wyrokować. Nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytanie, co by było, gdyby to Bartek trafił do Motoru Lublin, a Dominik do zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa. Ja myślę, że oba kluby są bardzo dobrze poukładane organizacyjnie. Na pewno warunki, które stworzono jednemu i drugiemu zawodnikowi, sprzyjały rozwojowi. Zresztą nie bez powodu wychowankowie Unii opuścili macierzystą drużynę i ruszyli w Polskę. Ktoś im zaproponował lepsze warunki finansowe, a to się przekłada na większe możliwości. Gdy jest więcej środków, łatwiej zadbać o rozwój w tym sporcie. Kwestia zaplecza sprzętowego, drużyny. Można sobie pozwolić na więcej.

Naturalnie nie chodzi tu o dyskredytowanie Włókniarza. Może po prostu lubelski tor bardziej podpasował Kuberze?

Na pewno coś w tym jest. Natomiast spójrzmy na jedną zależność. Dominik jedzie wszędzie. Czy tor jest twardy, przyczepny, długi, krótki... Rzadko kiedy warunki są w stanie go zaskoczyć. W Lesznie było dosyć podobnie. Przywoził sześć punktów u siebie, ale i sześć na wyjeździe. Z kolei Bartek jechał świetnie u siebie, ale poza Lesznem szło mu gorzej. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Obaj są młodzi i wiele może się jeszcze wydarzyć.

Czyli panu trudno jednoznacznie określić, skąd wziął się progres Kubery.

Sam Dominik powiedział o tym w jednym z pomeczowych magazynów. Został wrzucony na głęboką wodę, musiał przejść na pełne zawodowstwo i ze wszystkim sobie samemu poradzić. Odpowiedni dobór teamu, sprzętu. To na pewno go nie przytłoczyło, a raczej zmotywowało. Wiem również, jakim człowiekiem jest Jakub Kępa. Na pewno zadbał, żeby jego zawodnika otaczały właściwe osoby i nie został ze wszystkim sam. Nie bez znaczenia w tej układance jest postać Ryszarda Kowalskiego. Właśnie na jego silnikach jeździ Kubera i te jednostki wyjątkowo dobrze mu służą. W dodatku jest to zawodnik, dla którego żużel to coś więcej niż tylko praca, ale i największa życiowa pasja. Może rozmawiać o nim godzinami i nadal się nie nudzi. Myślę, że te wszystkie składowe, to jego przepis na sukces.

Ze skokiem na głęboką wodę bywa różnie. Świeżym przykładem jest Oleg Michaiłow, którego przejście na zawodowstwo zdecydowanie przerosło. To taki moment kariery, w którym charakter i logistyka są kluczowe?

Na pewno trzeba mieć głowę na karku. Zawodnik musi pamiętać, że przychodząc do nowego klubu, tak naprawdę może raz w sezonie odjedzie mecz na dawnym, domowym torze. Nasuwa się pytanie, jak szybko żużlowiec upora się z problemem nowego obiektu, jego geometrii, optymalnych ścieżek. Trzeba wykonać tytaniczną pracę, żeby na dobre odnaleźć się w innych warunkach. Do tego niezbędny jest po pierwsze mocny sprzęt, po drugie bystrzy mechanicy, którzy wiedzą jak reagować i sztab szkoleniowy, potrafiący pewne rzeczy korygować. Na przykładzie Michaiłowa, zawodnika raczej domowego toru, słabiej jeżdżącego na wyjazdach, widać, że coś nie zagrało. Tomasz Suskiewicz pomagał mu przez trzy mecze i coś wtedy drgnęło, ale szybko zgasło. Czasami tak bywa i nie ma na to skutecznego antidotum. Nie wszyscy mogą zajść na szczyt.

Recepta zdaje się być jednak prosta. Pasja często zwycięża przeciwności losu, potrzeba też trochę szczęścia i właściwych osób wokoło.

Bez dwóch zdań. Wystarczy spojrzeć na Bartosza Zmarzlika. Jego droga była taka sama. Od maleńkości wychowywał się na motocyklach. Dominik go bardzo przypomina, tym samozaparciem, dążeniem do celu. Myślę, że zobaczymy go za te dwa, najdalej trzy lata, w roli stałego uczestnika cyklu Grand Prix. Ma podstawy ku temu, żeby dorównać największym. Wspierają go świetni mechanicy. Sądzę, że wszystko, co najlepsze, jest dopiero przed nim.

Niektórzy twierdzą, że Kubera to już zawodnik z szeroko pojętej czołówki światowej.

Z taką opinią bym się jeszcze wstrzymał. Na pewno jest wśród pięciu najlepszych polskich zawodników, ale do czołówki światowej jeszcze troszkę mu brakuje. Daje się zauważyć, że jego występy na zagranicznych torach nie są jeszcze tak imponujące, jak na krajowym podwórku. W tym elemencie jest nad czym pracować, ale myślę, że prędzej czy później, mając takie zacięcie, Dominik sobie poradzi. To tylko kwestia czasu.

Wychowanek Unii Leszno już teraz udowadnia, że nie ma kompleksów wobec topowych przeciwników. To pokazały pojedynki w Lublinie z Bartoszem Zmarzlikiem.

Nie tylko w Lublinie, ale i w Gorzowie. Najwięksi już teraz nierzadko muszą się napocić w potyczkach z Dominikiem. Jest skuteczny w każdych warunkach. Myślę, że on również wzoruje się na Zmarzliku, jest w niego trochę zapatrzony i chciałby podążać jego śladem. Mają wiele wspólnego, bo Kubera także jest tytanem pracy. Dlatego właśnie myślę, że zajdzie bardzo daleko.

W tym kontekście zakontraktowanie przez Motor mistrza świata winno przynieść dodatkową korzyść. Przecież Kubera tylko na tym zyska.

Bartek uwielbia dzielić się wiedzą i budować kolegów, a Dominik umie słuchać i wyciągać wnioski. W Motorze jest jeszcze Jarek Hampel, który przez kilkanaście lat zaliczał się do czołówki Grand Prix, dwukrotnie wywalczając tytuł wicemistrzowski. Wobec tego rzeczywiście, ruch klubu z Lublina jest bardzo mądry. Ta trójka na pewno będzie sobie w stanie pomóc. Każdy z tego skorzysta. Można śmiało zakładać, że Kubera u boku tak znakomitych zawodników będzie piął się jeszcze wyżej.

Wracając jeszcze do występów za granicą. Wielu mówi, że to trochę inna odmiana żużla. Polska a Anglia, Szwecja, czy Dania... To zupełnie co innego.

Różnie bywa. Ostatnio Kim Nilsson wygrał kwalifikacje do Grand Prix w Glasgow, a startował na tym torze po raz pierwszy. Bartosz Zmarzlik ani razu nie jeździł w lidze brytyjskiej, a w tamtejszych Grand Prix radzi sobie bez zarzutu. Wszystkiego trzeba się nauczyć. Dominik czasami wypada gorzej poza Polską, choć nie zawsze, bo przecież w Szwecji radzi sobie bardzo dobrze. Myślę, że przyczyna tego jest zupełnie inna.

Jaka?

On, póki co, wypada słabiej w imprezach międzynarodowych. To są często specyficzne zawody, ciężki kawałek chleba. Trzeba się nauczyć różnych rozwiązań na takie turnieje, zwłaszcza trafniejszego doboru przełożeń. Repertuar zawodnika i teamu musi być wzbogacony o pewne sztuczki. Ale to przychodzi z czasem. Dominik musi pracować i uzbroić się w cierpliwość. Żużel to dziwny sport (śmiech).

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz takze:
- Legenda skomentowała zaskakującą strategię Apatora. "Nie zazdroszczę trenerowi"
Zmarzlik dzięki niemu doszedł na szczyt. "Nasza relacja jest od dawna bardzo bliska"

Komentarze (0)