Pod koniec września pisaliśmy na łamach WP SportoweFakty o dziwnej grze Jasona Doyle'a. Australijczyk miał osiągnięte porozumienie z Fogo Unią Leszno, ale zdecydował się na rozesłanie swoich ofert do innych klubów, a takowe trafiły m.in. do Abramczyk Polonii Bydgoszcz.
Kilka dni później okazało się, że odbył równie rozmowę z prezesem Cellfast Wilków Krosno, Grzegorzem Leśniakiem. Doyle nie ukrywał, że z leszczyńskim klubem ma nieuregulowane kwestie finansowe, co zresztą potwierdził też i Piotr Rusiecki.
Pieniądze miały być jednak tylko pretekstem decyzji, którą podjął były mistrz świata. Doyle niejako przyćmił to, że Bartosz Zmarzlik trafił do Motoru Lublin, a Mikkel Michelsen do Włókniarza Częstochowa.
Oczywiście nie tyle chodzi tu o kwestie sportowe, a szeroko komentowane zachowanie Australijczyka. Zarówno te związane ze zmianą klubu, jak i sposobem rozstania z Unią. Piotr Rusiecki wyjawił, że ten poinformował go o swojej decyzji poprzez... smsa.
ZOBACZ Prezes GKM-u: Kasprzak? Zawód i rozgoryczenie. Mocno mu zaufałem
W czwartek Doyle oficjalnie został zaprezentowany przez Cellfast Wilki Krosno. Podczas wydarzenia z udziałem kibiców nie mogło zabraknąć pytania o to, dlaczego podjął taką, a nie inną decyzję. - Głównym powodem jest to, że kiedy poznałem szefów klubu, to przyświecają nam te same cele. Jest to drużyna, która chce się rozwijać i osiągnąć wielkie rzeczy w PGE Ekstralidze. Mam nadzieję, że wspólnie nam się to uda - powiedział Australijczyk.
Ten transfer Cellfast Wilków był mocnym wejściem na rynek. Pozyskali bardzo silnego lidera, który już w momencie złożenia podpisu pod kontraktem zapisał się w kartach historii krośnieńskiego klubu, o czym więcej piszemy TUTAJ.
- Kiedy byłem Bykiem, to nie było mi dane zasmakować złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Mam nadzieję, że kiedy stałem się Wilkiem, to zadanie nam się uda. Poznaję struktury klubu, które bardzo mi się podobają. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby to nie był tylko jeden sezon w PGE Ekstralidze. Będziemy walczyć - dodał żużlowiec.
Czołowy zawodnik świata został ciepło przyjęty przez licznie zgromadzoną krośnieńską publiczność. Jednak co ciekawe, to nie on był odbiorcą największych braw i skandowania swojego imienia i nazwiska, a Andrzej Lebiediew. - Pierwszy raz w życiu jestem na prezentacji, gdzie jest więcej osób, niż na niejednym stadionie - mówił Doyle.
Czytaj także:
Kibice płacili jego rachunki w barze
Kusiła go PGE Ekstraliga, ale z tego powodu do niej nie trafił