W Świętochłowicach trwa walka o to, by na wiosnę znów zawarczały motocykle na obiekcie, którego patronem jest legenda miejscowego klubu, Paweł Waloszek. Wszystko wskazuje na to, że po kilku latach cel ten uda się zrealizować. Jeśli nie na wiosnę, to na pewno w okresie letnim.
W klubie z optymizmem wierzą, że uda się tak szybko, jak to tylko możliwe. I że będzie to pierwszy krok do kolejnej reaktywacji w tym mieście, choć sam Śląsk z żużlowej mapy kraju nie zniknął nawet na chwilę.
20 lat minęło, jak jeden dzień...
W oparciu o solidne doświadczenie przystąpili świętochłowiczanie do rozgrywek w 2002 roku. Trener Jan Nowak wśród filarów miał wówczas 39-letniego Mirosława Korbela, 38-letniego Krzysztofa Basa oraz 33-letniego Wojciecha Żurawskiego. Najmłodszymi seniorami w kadrze byli 26-letni Sebastian Kowolik oraz Władimir Dubinin. Śląsk chciał dać szansę także zdolnej młodzieży, a więc Duńczykowi Henningowi Bagerowi oraz Austriakowi Manuelowi Hauzingerowi.
ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"
Łatwo nie było. Nie tylko na torze, ale i poza nim. - Postanowiłem, że w tym sezonie zawodowcy będą dostawać w Śląsku tylko 100 złotych za punkt, natomiast amatorzy 50 - mówił trener Śląska w jednym z numerów "Tygodnika Żużlowego". Stąd też klubowi nie udało się dojść do porozumienia z Wiesławem Ośkiewiczem, który sam zgłosił się do trenera, bo też rok wcześniej współpracowali w Gwardii Warszawa.
Drużyna tamten sezon rozpoczęła od dotkliwej porażki z TŻ Sipmą Lublin (33:57). Kolejne tygodnie też nie były usłane różami, a ligowe wojaże podopiecznych Nowaka kończyły się fiaskiem. Dwanaście spotkań i zerowy dorobek punktowy. Najmniejsza porażka, to przegrana w przerwanym meczu z ŁTŻ-em, kiedy łodzianie w Świętochłowicach wywalczyli 32 punkty przy 15 oczkach rywala. Były też totalne blamaże, jak np. 28:62 w Krakowie i w Krośnie, czy 25:63 w Lublinie.
Najskuteczniejszym sklasyfikowanym seniorem był Sebastian Kowolik ze średnią... 1,365. W całym sezonie na 172 wyścigi ligowe zawodnicy z charakterystyczną literą "Ś" na plastronie mijali linię mety na pierwszej pozycji zaledwie... 25 razy. Najczęściej, bo ośmiokrotnie czynił to właśnie Kowolik oraz Rafał Chiński.
Drużyna zgłosiła się do rozgrywek w sezonie 2003, ale ostatecznie przed pierwszym meczem podjęto decyzję o tym, by jednak się wycofać. W 2006 roku rozegrano ostatnie zawody i przez kolejnych kilka lat stadion był mocno zaniedbany i zarastał pajęczynami.
Speedway reaktywacja
W 2014 roku kibice dosyć spontanicznie wzniecili pospolite ruszenie, którego celem miała być reaktywacja żużla na obiekcie przy ul. Bytomskiej 40. To właśnie fani ze wsparciem władz klubu, ale i legend tamtejszego ośrodka własnymi rękoma doprowadzili stadion do takiego stanu, który pozwalał na przeprowadzanie treningów i szkolenie następców ikon tamtejszego ośrodka.
Był to też dobry ruch, by przywrócić żużel na pełnych prawach. 17 lipca 2015 roku kibice mogli zasiąść na stadionie i cieszyć swe oczy widokiem rywalizujących żużlowców. Był to ogromny sukces lokalnej społeczności pod wodzą Michała Widery. W turnieju par najlepszy okazał się być duet rzeszowski, Dawid Lampart i Maciej Kuciapa. Pierwszy z nich triumfował również w mini turnieju o Puchar Prezydenta Świętochłowic. Był to początek nowej ery świętochłowickiej szlaki.
Gratulacje na Śląsk płynęły z różnych rejonów kraju. Ciepło na temat powrotu żużla na ten obiekt wypowiadał się m.in. Piotr Świderski, a pod wrażeniem frekwencji był Norbert Kościuch. Wielu spodziewało się wówczas, że będą to bogate karty historii.
Jasno określony cel
Już w kolejnych dwóch sezonach świętochłowicka Skałka tętniła życiem. Przez dwa lata (2016-17) rozegrano tam trzynaście imprez, począwszy od młodzieżowych eliminacji, czy też półfinałów po finały Brązowego Kasku, czy również półfinał Indywidualnych Mistrzostw Polski. Podczas tej drugiej imprezy kibice mogli po raz pierwszy od wielu lat ujrzeć na starcie kilku czołowych jeźdźców kraju, bo na obiekt przy ul. Bytomskiej 40 przyjechali m.in. Janusz Kołodziej, Przemysław Pawlicki, Rafał Okoniewski, Tomasz Jędrzejak czy zdolna młodzież: Krystian Pieszczek i Dominik Kubera.
Triumfował Pawlicki, choć same zawody nie były ani porywające, ani krótkie, bo przez rozrywający się tor i konieczne kosmetyki toru na wyłonienie szóstki zawodników do awansu potrzebne było prawie 3,5 godziny.
Dla Śląska cel był jeden - czynić kolejne kroki, które pozwolą wrócić na ligową mapę kraju. Trener miejscowej młodzieży, Krzysztof Bas nie ukrywał w wywiadach, że marzeniem jest, by MS Śląsk wystartował w rozgrywkach w 2020 roku. Jeśli nie wtedy, to już na pewno w kolejnym sezonie. Nikt wówczas nie spodziewał się tego, co nadejdzie kilka miesięcy później i jak mocno rozbije on plany działaczy.
Śmierć legendy
Paweł Waloszek dołożył swoje do powrotu żużla w Świętochłowicach. Miał również udział symboliczny przejazd z jego udziałem podczas Speedway Reaktywacji. Kiedy tylko zdrowie dopisywało, to zasiadał na trybunach, choćby na kilka chwil, choć często był jednym z najwytrwalszych, a trzeba pamiętać, że żużel w Świętochłowicach nie był szybkim wydarzeniem. Często trzeba było na niego poświęcić minimum trzy godziny, a czasem nawet i więcej. Marzył, by wrócił ligowy speedway.
Niestety, ale nie doczekał tej chwili. 3 maja 2017 roku został wprowadzony do Galerii Sław Reprezentacji Polski odbierając symboliczną paterę przy okazji meczu Polska - Australia w Krakowie. Zmarł we wrześniu kolejnego roku. Jego największym sukcesem było wicemistrzostwo świata, które wywalczył w 1970 roku we Wrocławiu. Co więcej po srebrny medal najważniejszej rywalizacji indywidualnej nie sięgnął na swoim motocyklu, a na tym, który podstawił mu Jerzy Trzeszkowski, bowiem jego maszyna uległa awarii.
A początki Waloszka nie były takie łatwe. W pierwszym sezonie przegrywał nawet z kobietą, która reprezentowała wówczas drużynę Piasta Cieszyn. - Na pewno był to największy autorytet. To, że myśmy mieli z nim kontakt, to człowiek docenia to dopiero teraz, gdy człowieka nie ma. Te wyniki, cała jego historia… Słyszałem, gdy Henryk Grzonka opowiadał historię Pawła Waloszka na jakiejś imprezie, to człowiek myślał sobie: "kurczę, fajnie było być przy nim" - wspominał Waloszka w jednym z wywiadów Krzysztof Bas.
Przerwana modernizacja
Koniec roku 2019 to trwająca modernizacja stadionu przy ul. Bytomskiej. Jednak do czasu. W grudniu przestali pojawiać się tam robotnicy, a z obiektu nie napływał żaden dźwięk, który oznaczałby jakąkolwiek pracę. Choć plany były ambitne, to nowy prezydent Daniel Beger wstrzymał wszelkie remonty, bowiem okazało się, że miasto nie ma na to pieniędzy.
- O braku pieniędzy ze strony Miasta Świętochłowice mówiłem od wielu miesięcy. Apelowałem do poprzedniego prezydenta, by nie podpisywał umowy "na kolanie", nie mając gwarancji, że miasto będzie mogło sfinansować inwestycję - mówił wtedy sternik miasta.
Begerowi zarzucono wówczas, że to celowe działanie, aby doprowadzić do całkowitego upadku żużla. Przez kolejne dwa lata jedyne, co się działo w temacie remontu stadionu, to jedynie puste słowa i rzucanie terminami, które nie były dotrzymywane. Frustracja kibiców rosła, ale klub się nie poddawał. Szkolił dalej, tyle że w Częstochowie, Krakowie, Opolu, a także w Rybniku.
Żużel dla Świętochłowic
W 2021 roku żużel w Świętochłowicach obchodził 70-lecie istnienia. Życzenie dla środowiska było jedno - powrót. I gdy wydawało się, że ubiegły rok będzie kolejnym, w którym nie dzieje się nic, to ostatecznie udało się przywrócić prace związane z modernizacją. Czynione były one stale i w bardzo szybkim tempie, a mówi się, że na dziś ukończone jest nawet 80 procent tego, co miało być zrobione.
Na stadionie zamontowano m.in. odwodnienie liniowe, czy też nawieziono nową nawierzchnię i wymieniono słupki pod montaż band. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to wiosną znów zawarczą tam motocykle. Celem numer jeden jest możliwość ponownych treningów, a gdzieś z tyłu głowy siedzi rozegranie zawodów towarzyskich. Zarządowi marzy się, aby pierwszym wydarzeniem przy ul. Bytomskiej 40 był Memoriał Pawła Waloszka, który dotychczas odbywał się, ale na torze... speedrowerowym.
Śląska młodzież w pogoni za marzeniami
To, że żużla w Świętochłowicach nie ma nie oznacza, że na torach brakuje tamtejszej młodzieży. Na pięćsetkach oglądaliśmy w ubiegłym roku jednego wychowanka Krzysztofa Basa, Marcela Krzykowskiego, który z różnych powodów o tym, co było w ostatnich miesiącach będzie chciał, jak najszybciej zapomnieć. Młodzież ścigała się również na motocyklach o mniejszej pojemności.
W klasie 250cc z powodzeniem rywalizował zawodnik Włókniarza Częstochowa - Marcel Kowolik, który jest bratankiem jednego z wychowanków Ślaska - Sebastiana Kowolika i synem innego byłego żużlowca, Szymona Kowolika. Ten jednak licencję uzyskał w barwach Kolejarza Opole.
Na motocyklach o pojemności 125cc rywalizował z kolei Krzysztof Harendarczyk, który dziś jest zawodnikiem Rybek Rybnik, a jego największym sukcesem był triumf w Indywidualnym Pucharze Europy.
Na mini żużlowych torach pierwsze szlify zbiera z kolei Bartłomiej Kubica. Jak widać, Śląsk ma na kim budować przyszłość. A w kolejce po certyfikaty są kolejni wychowankowie. Czas pokaże, czy wśród nich mamy następców Waloszka, Brabańskiego czy Muchy.
Czytaj także:
Dzięki Darcy'emu Wardowi spełni swoje marzenie. To on zaaranżował kontrakt w klubie z PGE Ekstraligi
Czekają na następców Briggsa, Maugera i Moore'a. 16-latek w pogoni za marzeniami