Żużel. Otarł się o Grand Prix, a kontuzja mogła zabrać mu wszystko. Ma być czarnym koniem Cieślaka

WP SportoweFakty / Peter Szilagyi / Na zdjęciu: Pontus Aspgren na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Peter Szilagyi / Na zdjęciu: Pontus Aspgren na prowadzeniu

Pontus Aspgren jest jednym z zawodników, którzy w listopadzie podpisali kontrakty warszawskie. Ze Szwedem duże nadzieje wiąże jednak jego szkoleniowiec, Marek Cieślak. Może być jego czarnym koniem.

[tag=25343]

Pontus Aspgren[/tag] urodził się 15 marca 1991 roku w Aveście, rodzinnym mieście m.in. Tony'ego Rickardssona. Jak wielu Skandynawów swoją karierę rozpoczynał od mini żużla. Po raz pierwszy mogliśmy o nim usłyszeć w 2006 roku, kiedy to przystąpił do rywalizacji o Złote Trofeum 85cc.

W duńskim Skaerbaek rzutem na taśmę wywalczył awans do półfinału, ale w nim poległ z kretesem. Cztery punkty dały mu dopiero czternaste miejsce, a wyprzedził dwóch rodaków - Sebastiana Carlsena i Dennisa Fagerkrantza.

W kolejnym sezonie wypadł znacznie lepiej, bo na polskiej ziemi dotarł nie tylko do finału, ale i wspiął się na szczyt. Rywalizację o medale zakończył na czwartym miejscu, a gdyby nie defekt, to niewykluczone, że dziś w CV miałby wpisany tytuł mistrza świata na mini żużlu.

ZOBACZ WIDEO: Maksym Drabik: Nie wiem, jaki stan emocjonalny będzie mi towarzyszył przy pierwszych meczach

Dobre wyniki w klasie 85cc spowodowały, że Aspgren szybko został okrzyknięty dużym talentem. W Szwecji w tamtym okresie był wysyp nowych nazwisk wśród młodzieżowców, a wszyscy szukali tej największej perełki. Następcy Rickardssona.

W 2008 roku zadebiutował w barwach Masarny Avesta. Z miejsca stał się etatowym gościem głównego składu, ale lepiej wiodło mu się w Division 1. W barwach Team Dalakraft Avesta zakończył sezon ze średnią biegową niespełna dwóch oczek.

Czeka na mistrzostwo

Po raz pierwszy Aspgren w finale krajowego czempionatu zameldował się szybko, bo w drugim sezonie startów. O medal walczył dzielnie, ale musiał zadowolić się szóstą pozycją. Jeszcze bliżej miejsca na podium, był dwa lata później. W mini turnieju w kluczowym wyścigu upadł, przez co został sklasyfikowany na czwartym miejscu. Do tego dorzucił jeszcze piątą lokatę w 2012 roku.

Dziewięć razy gościł w seniorskim finale. Jego wyniki mogłyby idealnie obrazować przejazd kolejką górską, choć ostatnie dwa występy były dla niego zwieńczone medalami. W 2020 roku zajął pozycję trzecią, a dwanaście miesięcy później poprawił swój wynik o jeden stopień.

Wciąż czeka na ten najcenniejszy laur. Ma nadzieję, że uda mu się w tym roku osiągnąć formę, która pozwoli mu rzucić wyzwanie Fredrikowi Lindgrenowi (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ).

Niespełniony talent otarł się o Grand Prix

Aspgren miał predyspozycje, by zostać bardzo dobrym zawodnikiem. Na koniec wieku młodzieżowca awansował nawet do finałów Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Miewał bardzo dobre występy, bo stawał na podium, ale i fatalne, kiedy to zajmował miejsce na szarym końcu. W efekcie w całym cyklu zajął miejsce w środku stawki.

Był członkiem kadry narodowej i wraz z kolegami sięgnęli po brązowy krążek. Co ciekawe nigdy nie zameldował się w finale europejskiego czempionatu, zarówno drużynowo, jak i indywidualnie.

W efekcie dziś można mówić o nim, jako niespełnionym talencie. Daleko mu do czołówki, która nawiązuje walkę o medale mistrzostw świata i Europy. Próżno go szukać również w PGE Ekstralidze. Uchodzi za solidnego ligowca, ale to maksymalna łatka, jaką można mu dziś przypiąć.

Potrafi jednak zaskoczyć, kiedy ma dzień konia. Tak było w 2019 roku, kiedy to był jednym z szesnastu uczestników Grand Prix Challenge. Turniej rozgrywano w chorwackim Gorican, a Aspgren naturalnie nie należał do grona faworytów. Tymczasem rozpoczął bardzo udanie - po dwóch seriach startów miał już pięć punktów i był w czubie tabeli.

Równie skuteczny był w drugiej połowie zawodów - dorzucił jedno oczko w trzeciej i trzy w czwartej serii startów. Z dziewięcioma punktami walczył o przepustkę do mistrzostw świata!

W ostatniej gonitwie stanął pod taśmą, mając po lewej Roberta Lamberta i Juricę Pavlica oraz po prawej Chrisa Harrisa. Musiał wygrać lub zameldować się na drugiej pozycji. Niestety dla niego, ale spotkał go olbrzymi pech. Zaraz po starcie zaliczył defekt, który pozbawił go marzeń. Turniej zakończył na szóstym miejscu i do pełni szczęścia zabrakło mu jednego punktu.

Pontus Aspgren był bliski awansu do Grand Prix
Pontus Aspgren był bliski awansu do Grand Prix

Kontuzja mogła mu zabrać wszystko

Aspgren w rozgrywkach ligowych w kraju nad Wisłą zadebiutował w 2012 roku. W barwach ROW-u Rybnik dostał szanse, którą wykorzystał. Jednak nie był to dla niego klucz do bramy i regularnych startów w naszym kraju. Wypadł z niego na kilka lat i powrócił w 2018 roku, kiedy to ściągnęła go do siebie Polonia Piła. Kolejnym przystankiem był Lokomotiv Daugavpils (2019-20), a następnie powrót do Rybnika (2021).

Przed ubiegłym sezonem związał się z OK Bedmet Kolejarzem Opole. Wiązał z tym duże nadzieje, ale szansy się nie doczekał. Chciał wystartować w meczu w Tarnowie, ale wcześniej doznał urazu. - Pontus zmaga się ze skręceniem kręgu szyjnego z uciskiem na nerw - informował nas w maju Marcin Sekula.

Uraz, który miał być "chwilowy", o ile jakikolwiek w sporcie żużlowym można za takowy uznać, wyeliminował go z jazdy na praktycznie cały sezon. Wrócił na chwilę i wygrał nawet dwa biegi. Poczuł jednak ból głowy i zakończył mecz przedwcześnie. Później okazało się, że był to też dla niego również definitywnie rozstanie z torem w 2022 roku.

- Kiedy nie możesz spać w nocy bez leków, bo towarzyszy ci aż tak duży ból, to zastanawiasz się, czy będziesz w stanie się ścigać i robić to jak równy z równym. Wiesz co, to nawet był chyba bardziej lęk o to, że nie dam rady ścigać się więcej - powiedział Aspgren w wywiadzie dla WP SportoweFakty.

Szwed dodał, że przed nim jeszcze co najmniej dziesięć lat jazdy na żużlu. Chce zakończyć karierę tak, jak na sportowca przystało, a nie z przymusu.

Cieślak mu ufa

Mimo faktu, że był to dla niego sezon tracony, to po objęciu funkcji trenera w H.Skrzydlewska Orle Łódź skontaktował się z nim Marek Cieślak. Doświadczony szkoleniowiec mówił nam o znakomitym interesie. Ma wobec niego konkretne plany, choć ten parafował tylko kontrakt zwany warszawskim.

Jeśli stan zdrowia pozwoli, to Aspgren ma dostać szansę. Niewykluczone, że takowa nadejdzie już w meczach sparingowych, bo Szwed już zapowiadał gotowość do jazdy. Czas pokaże, czy tak się stanie faktycznie i czy forma dopisze na tyle, by wygryźć kogoś z głównego składu i nów ścigać się w pierwszej lidze.

Czytaj także:
Kobieta z kontraktem w klubie PGE Ekstraligi. Oto co mówi o historycznej chwili
Kibice grzmią, że okradli go ze srebra. "Nawet nie widział tego wypadku"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty