Żużel. Prezes Włókniarza wypowiedział się na temat zmian ekwiwalentu. Padła gigantyczna kwota

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Kajetan Kupiec
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Kajetan Kupiec

Niedawno informowaliśmy o rozpoczęciu debaty na temat podwyższenia kwoty ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika. W planach jest przynajmniej dwukrotny wzrost stawki, ale nawet to nie zadowala wszystkich działaczy. Prezes Włókniarza podał swoją kwotę.

O podwyższenie kwoty ekwiwalentu będą zabiegały przede wszystkim te ośrodki, które od lat słyną ze szkolenia młodzieży. Będą one chciały w ten sposób nie tylko zabezpieczyć się na wypadek chęci podkupienia ich najzdolniejszych wychowanków, ale także zapewnić sobie możliwość zarobku na dobrych wynikach juniorów.

- Moim zdaniem warto rozpocząć dyskusję od zmiany nazwy ekwiwalentu. Obecna konstrukcja sugeruje, że chodzi jedynie o zwrot kosztów wyszkolenia zawodnika, a powinno być tak, że dany klub ma prawo uzyskać nie tylko zwrot części wydatków, ale także po prostu zarobić na ewentualnym transferze. Przecież szkolimy adeptów po to, by ci reprezentowali nasz klub w rozgrywkach ligowych. Jeśli ostatecznie dzieje się inaczej, to klub powinien być sowicie wynagradzany, by szkolenie mu się opłacało. Jeśli zmienimy nazwę tej instytucji, to cała dyskusja będzie przebiegała inaczej. Proszę zwrócić uwagę, że w piłce nie mówi się o zwrocie pieniędzy za wyszkolenie, a po prostu wynagradza kluby, które wyłowiły talent - mówi prezes Tauron Włókniarz Częstochowa, Michał Świącik, który od lat przykłada w swoim klubie dużą uwagę do szkolenia kolejnych pokoleń żużlowców.

Przypomnijmy, że obecnie kwota ekwiwalentu wynosi 120 tysięcy złotych za każdy rok obowiązywania umowy. Według zapowiedzi, ma ona zostać zwiększona przynajmniej dwukrotnie, by lepiej oddawać realia rynkowe i bronić interesy klubów, które szkolą najlepiej.

ZOBACZ WIDEO Rewelacyjne informacje od Patricka Hansena. Zdradził, kiedy wsiądzie na motocykl

Takie zapowiedzi jednak nie wszystkim odpowiadają, a argumenty są dość poważne.

- Według mnie powinniśmy dyskutować o zwiększeniu tej kwoty przynajmniej do 300 tysięcy złotych. Dziś na szkolenie młodzieży w niemal każdym klubie PGE Ekstraligi przeznacza się przynajmniej dwa miliony złotych rocznie, więc to oczywiste, że nawet 300 tysięcy złotych nie jest w stanie zrekompensować wydatków. Poza tym, gdy stawiamy na jednego zawodnika, który potem odchodzi, to potrzebny jest czas, by kolejny zebrał doświadczenia i prezentował równie wysoki poziom. To też kosztuje dużo, więc 300 tysięcy złotych to absolutne minimum, by można było uznać szkolenie za opłacalne - dodaje Świącik.

Wśród postulatów dotyczących rozszerzenia ochrony związanej z ekwiwalentem mowa jest także o objęcie nią żużlowców do 24. roku życia. Planowane zmiany mają największe znaczenie dla klubów, które mają w swoich kadrach czołowych młodzieżowców ligi, a dzięki temu zyskałyby one gwarancje, że nie będzie tak łatwo wyrwać ich z dotychczasowych ośrodków.

Dla przykładu gdyby kwota ekwiwalentu wzrosła do 240 tys. złotych rocznie, to ewentualny transfer definitywny Jakuba Krawczyka po zakończeniu obecnie obowiązującego kontraktu z Arged Malesą Ostrów byłby możliwy dopiero po wpłaceniu na konto ostrowskiego klubu 1,68 mln złotych. Oskar Paluch po sezonie 2025 byłby z kolei wart 1,2 mln złotych.

Czytaj więcej:
Oskarżył Wilki o sabotaż. "Zrobili ze mnie kozła ofiarnego"
Buczkowski wraca do GKM w nowej roli. Niespodzianka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty