Żużel. Konkretna deklaracja Grzegorza Zengoty. Chodzi o przyszłość w Fogo Unii Leszno

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Janusz Kołodziej i Grzegorz Zengota
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Janusz Kołodziej i Grzegorz Zengota

Grzegorz Zengota wrócił w tym sezonie do ścigania w PGE Ekstraligi. Zawodnik, który jeszcze niedawno walczył o to, by być w pełni zdrowym, został objawieniem sezonu. Jak sam przyznał, cieszył się tym, że może jeździć.

[tag=3623]

Grzegorz Zengota[/tag] przygotowując się do sezonu 2019, uległ groźnemu wypadkowi na motocyklu crossowym. Doszło do złamania kości w stawie skokowym, a w kontuzjowanym miejscu doszło do martwicy.

Zawodnik w szczerym wywiadzie z WP SportoweFakty przyznał, że lekarze wysyłali mu sygnały, że po amputacji żyłoby mu się lepiej.

Tymczasem Zengota nie tylko wrócił do zdrowia, ale również i na tor oraz do ścigania w najlepszej lidze świata. Ma nadzieję, że teraz urazy będą go omijać i częściej będzie mógł celebrować dobre wyniki.

ZOBACZ WIDEO: Rewelacyjna końcówka sezonu, ale i konieczność zmiany klubu. Co czuje Jarosław Hampel?

- Mocno mnie żużel doświadczył przez urazy i ta skóra jest niesamowicie gruba, ale tym samym łatwiej mi przebrnąć przez każdy kolejny raz. Mam jednak nadzieję, że tych urazów już nie będzie i pozwoli mi to rozwijać swoje umiejętności. Każdy upadek i kontuzja zabiera nam czas i musimy się cofnąć ze dwa kroki, by znów coś dać do przodu - przyznał w rozmowie z TVP Sport.

W przyszłym sezonie Grzegorz Zengota nadal będzie występował w zespole Fogo Unii Leszno. Zapytany przez dziennikarza, czy nie pojawiła się wizja powrotu do Enea Falubazu Zielona Góra, który awansował właśnie do PGE Ekstraligi, odpowiedział: - Unia Leszno to miejsce, w którym czuję się fantastycznie. Nie zakładam żadnych zmian i mam nadzieję, że w tym klubie zakończę swoją karierę.

W minionym sezonie zielonogórzanina na torze w meczach PGE Ekstraligi oglądaliśmy 56 razy. We wszystkich gonitwach wywalczył 90 punktów i 11 bonusów, co ze średnią 1,804 pozwoliło sklasyfikować go na wysokim, bo 23. miejscu. Niżej byli m.in. Patryk Dudek, Piotr Pawlicki, Jaimon Lidsey, Krzysztof Kasprzak.

- Wracając do PGE Ekstraligi, mimo że czułem się przygotowany, to nie wiedziałem, co mnie spotka w tym sezonie i jakie wyniki jestem w stanie kręcić w poszczególnych meczach. Być może tym samym zdjąłem z siebie ciężar swoich oczekiwań. Cieszyłem się każdym wyścigiem, a kiedy te rezultaty na początku były dobre, to dzieliłem się euforią w sposób naturalny. Udowodniłem, że jeszcze mogę - skomentował.

Czytaj także:
Wpadł przez metaamfetaminę. Przez własną głupotę przedłużyli mu karę
Robert Lambert musi zmienić klub. Powodem cięcia wydatków na kontrakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty