Jest jedną z żużlowych legend. Po karierze został bardzo dobrym dziadkiem

WP SportoweFakty / Tomasz Oktaba / Na zdjęciu: Henryk Żyto (drugi z prawej) z rodziną
WP SportoweFakty / Tomasz Oktaba / Na zdjęciu: Henryk Żyto (drugi z prawej) z rodziną

Henryk Żyto przez wielu uznawany jest wręcz za jednego z pionierów żużla w naszym kraju. Później zajął się pracą szkoleniowca. Gdyby żył, w środę obchodziłby 87. urodziny. W rozmowie z WP SportoweFakty swojego ojca wspomina syn - Piotr.

Urodził się 1 listopada 1936 roku w Poniecu, leżącym w województwie wielkopolskim. Jego rodzicami byli Maria oraz Teodor, który prowadził restaurację na rynku. Niestety wszystko przerwała II Wojna Światowa. To spowodowało, że ojca poznał tak naprawdę dopiero w wieku ośmiu lat, jadąc furmanką.

Początki kariery

Nic nie wskazywało, że Henryk zostanie żużlowcem. To zmieniło się, gdy tata w 1945 roku kupił mu stary motocykl. Wówczas jako niespełna 10-latek zakochał się w jeździe na tym sprzęcie, chociaż interesowało go tak naprawdę wszystko, co z tym związane.

Chociaż jak przyznaje Piotr Żyto, syn Henryka, dziadek zupełnie nie znał się na żużlu. To spowodowało, że jego tata nie mógł liczyć na zbyt duże wsparcie i do wszystkiego musiał dochodzić sam. Zresztą podobnie było z 61-letnim szkoleniowcem. W jego przypadku ojciec również się nie angażował, choć oczywiście starał się pomagać. Mimo wszystko uważał on, że jeśli Piotr będzie wystarczająco dobry, to klub wszystko zapewni.

ZOBACZ WIDEO: Dominik Kubera z medalem w Grand Prix? Menedżer nie ma wątpliwości

- Nie dostawałem od małego motorków i nikt mnie nie przygotowywał do bycia żużlowcem. Po prostu było tak, że jeśli mi się spodoba, to mogę spróbować. Wiadomo, w takim przypadku presja jest spora, bo każdy porównuje syna do ojca. Ja tam swoje jeździłem, ale daleko mi do osiągnięć taty - nie ukrywa w rozmowie z WP SportoweFakty szkoleniowiec, obecnie pracujący w Szwecji.

Obawy

Henryk Żyto w Polsce ścigał się najpierw w Fogo Unii Leszno, a od 1965 roku w Wybrzeżu Gdańsk. Przez chwilę popisywał się swoimi umiejętnościami nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie mieli go pokochać tamtejsi kibice. W 1961 roku zdobył złoty medal Drużynowych Mistrzostw Świata. Dwa lata później wywalczył tytuł indywidualnego mistrza Polski. Oprócz tego w swoim dorobku posiada pięć krążków Drużynowych Mistrzostw Polski. Był także dwukrotnym uczestnikiem finału Indywidualnych Mistrzostw Świata.

Piotr Żyto zdradza, że w trakcie kariery swojego ojca bardzo się o niego martwił. - Od urodzenia żużel był obecny w domu. Tata zabierał mnie wielokrotne na mecze i od małego przesiąknąłem "czarnym sportem". Oczywiście, że bardziej się denerwowałem jazdą taty, niż swoją, ponieważ samemu w trakcie zawodów się o tym nie myśli. Obserwowanie rodziny, to coś innego i nie chciałem, żeby coś mu się stało - mówi.

Aczkolwiek Henryk Żyto nie zrezygnował z jazdy na motocyklu na stałe. Przez kolejne lata startował w zawodach oldbojów. W 1992 roku zanotował jednak upadek, po którym uszkodził trzeci krąg lędźwiowy i spędził w szpitalu miesiąc. To oznaczało już ostatecznie zakończenie kariery. Były trener Falubazu wspomina, że jego tata miał nawet okazję ścigać się na motocyklu byłego zawodnika Kolejarza Opole.

Co ciekawe, po 1980 roku, a więc gdy w zawodach żużlowych zaczął występować Piotr Żyto, obaj martwili się o siebie wzajemnie. Jednakże, gdy były drużynowy mistrz świata w końcu odstawił motocykl żużlowy do garażu na stałe, kamień z serca spadł nie tylko synowi. - Na pewno spokojniejsza była także mama. Zresztą musiała ona najpierw obserwować swojego męża, a potem syna, więc to musiało nie być łatwe - przyznaje nasz rozmówca.

Jaki ojciec taki syn

Sporą symbolikę można nadać dacie zakończenia zawodowej kariery Henryka Żyto oraz początku kariery Piotra Żyto. Oba wydarzenia miały miejsce w 1980 roku i na pewno było to pewnego rodzaju przekazanie pałeczki czy zmiana pokoleniowa. Zresztą obaj byli nawet w jednej drużynie. Jak się jednakże okazuje, w żaden sposób nie zostało to zaplanowane.

Zarówno jednej jak i drugi był nie tylko żużlowcem, ale został również szkoleniowcem Były złoty medalista Indywidualnych Mistrzostw Polski pracował, chociażby w Opolu, Gdańsku czy we Wrocławiu. Kilka lat spędził też na Węgrzech. Pracą trenera zajął się już w 1960 roku, gdy razem z Aleksandrem Zajączkowskim założyli w Lesznie szkółkę żużlową. Wychowankami Henryka Żyto są, chociażby Zbigniew Jąder oraz Zdzisław Dobrucki. Swoją wiedzę starał się przekazać także synowi.

- Na pewno doświadczenie taty w pracy szkoleniowca mi pomagało. Często rozmawialiśmy o różnych sprawach i coś mi podpowiadał. On był bardzo dobrym żużlowcem, a ja coś tam zdobyłem, ale to były zdecydowanie mniejsze osiągnięcia. Natomiast jako trener spełniłem się trochę bardziej i to wyszło mi minimalnie lepiej. Tata też był bardzo dobrym szkoleniowcem, lecz to były trochę inne czasy. Kilku zawodników na pewno wychował. Na Węgrzech również miał sukcesy.

Inna rola

Henryk Żyto postanowił także poświęcić się rodzinie. - Tata był bardzo dobrym dziadkiem i angażował się w tę rolę. Mój pierwszy syn i starsza córka często bywali u swoich dziadków. Na pewno nigdy nie byliśmy razem na wakacjach, ponieważ nie mieliśmy na to czasu. Naszym wychowaniem zajmowała się mama, gdyż ojciec cały czas startował - wspomina 61-latek.

Henryk Żyto zmarł 7 marca 2018 roku w Gdańsku. Gdyby żył, 1 listopada 2023 roku obchodziłby 87. urodziny. Co ciekawe, zarówno Henryk, jak i Piotr Żyto za swoje zasługi dla żużla otrzymali Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Jest to jedyny przypadek w "czarnym sporcie", aby ojciec i syn odebrali takie wyróżnienie.

Czytaj także:
Żużel. Półtora okrążenia: Sądny dzień. Licencje dla wszystkich? [FELIETON]
Żużel. Składy drużyn - PGE Ekstraliga 2024

Komentarze (0)