Kilka dni temu w rozmowie z WP SportoweFakty Remigiusz Substyk przyznał, że najprawdopodobniej nie wróci już do pracy w roli arbitra żużlowego. Dodał też, że nie podoba mu się kierunek, w którym zmierza polskie sędziowanie.
Najwięcej emocji wywołały jednak słowa Substyka o tym, że jego zdaniem główny problem dotyczy faktu, iż arbitrzy są coraz mniej niezależni, a niektóre ich decyzje dobitnie pokazują, że nie podejmowali ich samodzielnie. Cała rozmowa dostępna jest pod TYM LINKIEM.
Do tych słów odniosła się już Główna Komisja Sportu Żużlowego, która uważa, że problem, o którym mówi Substyk, nie istnieje (zobacz TUTAJ). Podobnego zdania jest inny sędzia żużlowy, Krzysztof Meyze.
ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?
- To, co jest w mediach, nie jest zdaniem całego środowiska sędziowskiego. Nikt nigdy nie wywierał na mnie nacisków, najwyższa władza na meczu to sędzia i on o wszystkim decyduje - mówi Krzysztof Meyze.
Jeden z najbardziej rozpoznawalnych sędziów żużlowych nie kryje się z tym, że zdarza mu się mieć kontakt z podmiotem zarządzającym, jednak nie w każdej sytuacji.
- Nie bądźmy hipokrytami i nie wmawiajmy kibicom, że arbitrzy nie mają kontaktów ze swoimi przełożonymi czy instytucjami, jak choćby Ekstraligą Żużlową. Wszystkie decyzje na meczach są moje i tylko moje, jak wykluczam, to sam, jak daję kartkę, to też sam, ale jak jestem osiem godzin na stadionie, pogoda jest "w kratkę" i nie wiadomo, jakie będą dalsze dwie godziny, to oczywiście, że mam kontakt z szefem sędziów lub osobą wydelegowaną z Ekstraligi Żużlowej do spraw obsad - podkreśla.
- To normalne, gdy toczą się decyzje związane z przerwaniem, odwołaniem czy przełożeniem meczu, że rozmawiam z Ekstraligą Żużlową i szefem sędziów. Szanuję tych wszystkich, którzy przywołują autorytet legendarnego sędziego Romana Cheładze, ale czasy się zmieniły, żużel jest teraz wielką komercyjną machiną pokazywaną przez kilka kamer i ocenianą niemal w trybie live, a 40 lat temu było zupełnie inaczej, jak sędzia zrobił błąd, to wiedziało o nim kilkanaście tysięcy ludzi na stadionie - dodaje.
Meyze podkreśla, że głównym powodem konsultacji z innymi osobami są tylko sprawy związane z warunkami atmosferycznymi, co jego zdaniem nie jest niczym nadzwyczajnym. Z tego powodu podaje przykłady z innych dyscyplin.
- W siatkówce czy koszykówce też jest wsparcie sędziego, ale tam nie ma kontrowersji związanych z pogodą. Przed meczami piłkarskimi bywają ulewy i wiem, że sędziowie dzwonią do swoich przełożonych, nikt w dobie telewizji, setek tysięcy kibiców i wielkich kontraktów marketingowych nie podejmuje decyzji jednoosobowo – podkreśla.
Wywiad Remigiusza Substyka wywołał burzę w środowisku żużlowym. Krzysztof Meyze uważa, że zupełnie niepotrzebnie.
- Moim zdaniem żużel się rozwinął, ale eksperci zostali w swoich czasach, notują regres, a wielu ekspertom chciałbym przypomnieć, że jeszcze około dwudziestu lat temu prezes jednego z klubów był też szefem GKSŻ i jednocześnie nominował sędziów na mecze. Znam te czasy, bo zaczynałem od podstawowych funkcji na wirażu czy w parku maszyn, środowisko żużlowe poznałem na wielu etapach. Dziś mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jest profesjonalnie, sędziowanie jest w Polsce najlepsze na świecie, ale nas – sędziów – nikt od świata odcinać nie może. Także my dbamy o wizerunek ligi i postrzeganie żużla w sposób pozytywny. Moim zdaniem, gdyby było tak, jak niektórzy uważają, że "jesteśmy sterowani z zewnątrz", to nie popełnialibyśmy błędów, bo wszystkie kontrowersyjne decyzje podejmowalibyśmy w oparciu o SMS. Nie dajmy się zwariować - zakończył.
Zobacz także:
Domaga się wyjaśnień po słowach sędziego