W ubiegłym sezonie Damian Baliński wystąpił w dziewięciu spotkaniach 2. Ligi Żużlowej. Na torze pojawił się w 39 wyścigach, w których wywalczył 60 punktów i 7 bonusów. Takie liczby dały mu średnią biegową 1,718 i wysokie, bo 22. miejsce w lidze.
Niżej sklasyfikowano m.in. Josha Pickeringa, Kacpra Gomólskiego, czy Artura Mroczkę i Damiana Dróżdża.
Wielu kibiców zastanawiało się, co dalej z karierą legendy Unii Leszno. Był kandydatem na trenera, ale tu wybór padł na Rafała Okoniewskiego. Ten w jednym z wywiadów przyznał, że Baliński miał się określić, co dalej. Czy skupi się na pracy w roli szkoleniowca, chociażby młodzieży, czy dalej będzie jeździł w lewo.
Do czwartku nie było żadnego komunikatu. Dosyć niespodziewanie jego nazwisko pojawiło się w zespole Fogo Unii Leszno, która została zatwierdzona do startów w rozgrywkach żużlowych. Przy jego nazwisku zabrakło jednak wzmianki o tym, by miał być dołączony do kadry, która powalczy w PGE Ekstralidze.
Przypuszczać można, że jest to umowa zwana warszawską. Czas pokaże - czy i w jakich zawodach zobaczymy brązowego medalistę Indywidualnych Mistrzostw Polski z 2007 roku.
Czytaj także:
1. Żużel doczeka się reprezentanta Japonii? "Byłbym bardzo szczęśliwy"
2. Zawiodła ich postawa Niemców. "Trochę nie fair"
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?