Reprezentacja Danii była najskuteczniejsza w finale A Drużynowych Mistrzostw Europy. Podopieczni Nickiego Pedersena wywalczyli 49 z 60 punktów i pewnie zyskali przepustkę do wielkiego finału.
Do niego awansowali także Czesi, którzy mieli lepszy bilans punktowy od Łotyszy. Udało im się pokonać bezpośrednich przeciwników o zaledwie dwa oczka. Duża w tym zasługa Jana Kvecha, który, choć co prawda nie wygrał w Pardubicach żadnego biegu, to jednak był drugą siłą swojej ekipy.
- Osiągnęliśmy cel, którym był awans do finału. Sobota nie była jednak dla mnie idealna. Coś trzeba dopracować, by w Grudziądzu postarać się o lepszy wynik. Jedziemy tam z nadziejami, by walczyć o punkty. Potrafimy zaskoczyć i nie możemy zawieźć. Damy z siebie wszystko - powiedział Kvech w rozmowie z portalem speedwaya-z.cz.
Dla młodego Czecha rywalizacja w tego typu turniejach to doskonała okazja do tego, aby sprawdzić się przed startem cyklu Grand Prix, w którym to zadebiutuje w gronie stałych uczestników. W sobotę w Pardubicach wygrywał jednak tylko z Norwegami i Słoweńcami. Ani razu nie przywiózł za plecami Duńczyków.
W wielkim finale w Grudziądzu jego dyspozycję sprawdzą jeszcze Szwedzi i Polacy. - Wiele zmieniłem w przygotowaniach. Od lat dawałem z siebie sto procent. Teraz za sprawą Grand Prix musiałem dać dwieście. Mamy dziesięć rund, to nie jest tylko jeden występ w roku. Jeśli coś nie zadziała, spróbujemy czegoś innego. Będziemy się uczyć - dodał.
Czytaj także:
1. Te zawody na pewno odbędą się w Świętochłowicach
2. Zawodnik Wilków sprawdził się na tle światowej czołówki
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Syn Leigh Adamsa w roli mechanika. Pomaga gwieździe z Grand Prix