Żużel. Zmarzlik w końcu ma godnego rywala? To on może go zdetronizować

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jack Holder w kasku niebieskim
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jack Holder w kasku niebieskim

Z największymi dominacjami w sporcie bywa tak, że kończą się w najmniej spodziewanym momencie. Bartosz Zmarzlik musi to mieć z tyłu głowy w sezonie 2024. Czterokrotny mistrz świata przekonał się o tym w sobotę w chorwackim Gorican.

W tym artykule dowiesz się o:

Rok 2004, Michael Schumacher wygrał trzynaście z osiemnastu wyścigów Formuły 1. Zdobył siódmy w karierze tytuł mistrzowski i wydawało się, że wraz z Ferrari w kolejnym sezonie będzie kroczył po kolejne laury. Nic bardziej mylnego. Jego dominację przerwał przedstawiciel nowej generacji - Fernando Alonso.

Rok 2020, Lewis Hamilton wygrał jedenaście z szesnastu wyścigów F1, w których wystartował (jeden opuścił z powodu COVID-19). Wobec braku zmian w przepisach wydawał się naturalnym kandydatem do mistrzostwa w kolejnym sezonie. Tymczasem dominacja Brytyjczyka została niespodziewanie przerwana przez młodą gwiazdę - Maxa Verstappena.

Rok 2005, Tony Rickardsson wygrał sześć z dziewięciu turniejów żużlowego Speedway Grand Prix i w cuglach zdobył szósty w karierze tytuł mistrzowski. Kilka miesięcy później Szwed był oczywistym kandydatem do obrony mistrzostwa, mimo zaawansowanego wieku i pokaźnej konkurencji. Wystarczył jeden upadek, spadek motywacji i jeden z najlepszych zawodników w historii dyscypliny nawet nie dokończył sezonu.

ZOBACZ WIDEO: Hampel miał ogromne problemy przed sezonem. Zmienił niemal wszystko

Rok 2018, Tai Woffinden wygrał cztery turnieje SGP, w czterech kolejnych był na podium. Tylko dwukrotnie nie meldował się w wyścigach finałowych. Był najbardziej widowisko jeżdżącym zawodnikiem w tamtym momencie. W wywiadach zapowiadał, że zaczyna walkę o miano najlepszego żużlowca wszech czasów. Był gotów zdobyć siedem tytułów mistrzowskich.

Od tamtego czasu Woffinden już ani razu nie zdobył złotego "krążka", popadł w marazm, a sobotnie GP Chorwacji zakończył na ostatnim miejscu. Brytyjczyk wkrótce świętował będzie 34. urodziny i nie wydaje się, aby był jeszcze w stanie powrócić na szczyt.

Te historie, a przytoczyć można jeszcze wiele innych, mogą być przestrogą dla Bartosza Zmarzlika. Polak w sobotę w GP Chorwacji był "tylko" czwarty. Wychowanek gorzowskiej Stali przez ostatnie dwa lata niezmiennie prowadził w klasyfikacji generalnej SGP. Przywykliśmy do jego dominacji tak bardzo, że stała się wręcz normą. Przed turniejem w Gorican wielu za pewnik uznało, że Zmarzlik musi wygrać na inaugurację sezonu.

Nie wygrał. W pokonanym polu zostawił go Jack Holder. Nie można mówić, że to przedstawiciel nowej generacji, że młode pokolenie "gryzie" aktualnego czempiona. Australijczyk jest ledwie rok młodszy od Polaka, ale jak dotąd nigdy nie było mu dane walczyć o najwyższy stopień podium. Dość pechowo, po części ze względu na kontuzję, w zeszłym roku przegrał nawet brązowy medal.

Jeśli szukać w obecnej stawce SGP kogoś, kto zrzuci Zmarzlika z tronu, może to być właśnie Holder. Nie jest "spasionym kotem", nie miał jeszcze okazji posmakować złota i wyraźnie odżył w Orlen Oil Motorze Lublin. Kto wie, być może po części dzięki Polakowi, bo przecież w ubiegłym sezonie obaj wspólnie poprowadzili "Koziołki" do zwycięstwa w PGE Ekstralidze.

Jeden przegrany turniej przez Zmarzlika to oczywiście nie jest powód do płaczu. Atutem Polaka jest to, że zwykle jeździ najrówniej z całej stawki SGP i tym punktuje rywali. Co więcej, nadal pozostaje głównym kandydatem do tytułu mistrzowskiego. Musimy jednak mieć z tyłu głowy, że kiedyś ta dominacja dobiegnie końca. Dlatego doceniajmy to, że żyjemy w czasach, w których Polak tak bardzo dyktuje warunki innym, bo może się okazać, że znalezienie jego następcy wcale nie będzie takie łatwe.

Czytaj także:
- To zaskoczyło NovyHotel Falubaz w Lesznie. Kołodziej wyliczył, czego zabrakło Fogo Unii
- Co za mecz! Co za jazda! Unia i Falubaz stworzyły niezapomniane widowisko

Źródło artykułu: WP SportoweFakty