Żużel. Najlepszy spadkowicz od lat. Fogo Unia godnie pożegnała się z elitą

WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota
WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota

Niczym prawdziwe byki do końca walczyli o ligowy byt. Misja zakończyła się niepowodzeniem, jednak z całą pewnością, w obliczu urazów prześladujących tę drużynę, Fogo Unia Leszno pożegnała się godnie i z optymizmem może patrzeć w przyszłość.

Podsumowanie sezonu 2024 w wykonaniu Fogo Unii Leszno oczami portalu WP SportoweFakty.

***

KOMENTARZ. Przez 28 sezonów ścigali się na najwyższym poziomie rozgrywek w Polsce. W ciągu ostatnich osiemnastu aż siedmiokrotnie zdobywali tytuł drużynowego mistrza Polski. Przez minione cztery lata Fogo Unia jednak słabła. Nie omijały jej również kontuzje. Nic nie trwa wiecznie, zwykło się mawiać.

Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że rzadko w ostatnich latach z PGE Ekstraligi spadała drużyna, która stawiała tak twarde warunki przeciwnikom. Kluczowi zawodnicy zmagali się z urazami, praktycznie przez cały sezon, a leszczynianie przegrali u siebie jedynie z późniejszym mistrzem Orlen Oil Motorem Lublin oraz zremisowali z NovyHotel Falubazem Zielona Góra. W pamięci kibiców z pewnością pozostanie na długo wysokie zwycięstwo z KS Apatorem Toruń (56:34) czy ebut.pl Stalą Gorzów (53:37), podczas którego godnie pożegnali się z elitą.

W Lesznie panuje jednak optymizm. Kluczowe dla drużyny postacie nie uciekły z tonącego okrętu, wykazując się ogromną lojalnością. Zwłaszcza kapitan Janusz Kołodziej, który przecież świetnie wpasowałby się w koncepcję każdego z zespołów żużlowego Olimpu, będąc jeźdźcem najwyższej klasy, jak i świetnym duchem ekipy. Krajowy trzon pozostanie w drużynie na kolejne dwa lata, co pozwala kibicom z optymizmem patrzeć w przyszłość, która może okazać się nawet piękniejsza, niż wydawała się jeszcze kilka tygodni temu.

ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"

BOHATER SEZONU. Ten wybór nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem. Oczywiście zostaje nim zdobywca Szczakiela w kategorii odkrycie sezonu - Ben Cook. Postać przed sezonem zupełnie anonimowa na polskich torach, gdyż nigdy wcześniej nie odjechała ani jednego ligowego wyścigu w naszym kraju. Australijczyk zadebiutował w 8. kolejce w Częstochowie i omal nie poprowadził Unii do zwycięstwa, zdobywając 9 punktów z bonusem i wygrywając dwa biegi.

Do końca sezonu nie zszedł ani razu poniżej siedmiu "oczek", puentując wybitny debiut w PGE Ekstralidze w ostatniej kolejce, gdy przeciwko gorzowianom wywalczył z bonusem 14 punktów. Ostatecznie sezon zakończył z fantastyczną średnią 1,976 pkt/bieg. Prawdziwe wejście smoka, które z pewnością zostanie zapamiętane na długo, nie tylko przez sympatyków "Byków". Ci będą mieli przyjemność podziwiać filigranowego Australijczyka również w kolejnym roku, ponieważ ten zdecydował się przedłużyć kontrakt z Fogo Unią, co z pewnością jest sporym sukcesem Piotra Rusieckiego.

KLUCZOWY MOMENT. Skoro już o prezesie mowa, to sam przyznał w jednym z wywiadów po spadku, że owym kluczowym momentem był remis z Falubazem na stadionie im. Alfreda Smoczyka w pierwszej fazie sezonu. Nie da się ukryć, że ten mecz, z beniaminkiem, nie poszedł po myśli "Byków", które dopiero w końcówce zdołały do podziału punktów w ogóle doprowadzić. Ostatecznie tego jednego, dużego "oczka", jak i bonusu za lepszy bilans w dwumeczu z Krono-Plast Włókniarzem, który był na wyciągnięcie ręki, zabrakło Unii do, nie tylko utrzymania w lidze, ale również jazdy w fazie play-off! To tylko obrazuje ścisk w dolnej części tabeli i detale, które decydowały o tym, że najbardziej utytułowany klub żużlowy w Polsce opuszcza PGE Ekstraligę.

CYTAT. "Muszę uważać na upadki. Gdybym w tym momencie upadł, to być może będzie to mój ostatni wyścig w życiu" - wyznał Janusz Kołodziej po domowym spotkaniu z GKM-em. Była to mocna puenta dwóch lat naznaczonych upadkami i kontuzjami jednego z najwybitniejszych, aktywnie jeżdżących polskich zawodników. Przez cały sezon wykonywał on tytaniczną pracę z fizjoterapeutami, aby pomóc drużynie w walce o utrzymanie. Misja zakończyła się niepowodzeniem, natomiast na całe szczęście kapitan "Byków" już się z torem bliżej nie zapoznał, dzięki czemu spokojnie może przygotowywać się na walkę o powrót do elity w biało-niebieskich barwach.

LICZBA - 11. Tyle dużych punktów zdobyła w tym sezonie Fogo Unia i spadła z ligi. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2007, gdy z elitą żegnała się Polonia Bydgoszcz. Fakt ten dobitnie pokazuje, że w obliczu wszystkich problemów, które spotkały tę ekipę w tym sezonie, mogła ona z podniesioną głową pożegnać się, na jakiś czas, z walką o drużynowe mistrzostwo Polski.

CO DALEJ? Jak już zostało to wcześniej podkreślone, w Lesznie panuje względny optymizm. Zespół bowiem nadal może liczyć nie tylko na wspomnianych Kołodzieja i Cooka, jak również ulubieńca miejscowej publiczności Grzegorza Zengotę, szalenie perspektywicznego Nazara Parnickiego i zdolną młodzież, w skład której, od przyszłego sezonu, zaliczać się będzie także wchodzący w dorosły żużel wielki talent - Kacper Mania.

Co ciekawe, Fogo Unia nadal może mieć nadzieję… na jazdę w PGE Ekstralidze! Wszystko z powodu dużych kłopotów finansowych Stali Gorzów. Jeśli tamtejsi działacze nie zdołają uzbierać części potężnych zaległości do końca października, grozi im nieprzyznanie licencji. Wtedy nie będą mogli wystartować w lidze, a zaproszenie otrzyma właśnie spadkowicz.

Leszczyńskie środowisko już ogłosiło, że w takim wypadku podejmie rękawicę i wystąpi w elicie. Należy zatem czekać na rozwój wydarzeń, których rozstrzygnięcie poznamy w ciągu najbliższych dni. Jeśli jednak Unii przyjdzie rywalizować w Metalkas 2. Ekstralidze, czekać ją będzie ciężka batalia o powrót na salony, gdyż po same zęby uzbroiły się, chociażby zespoły z Bydgoszczy i Rzeszowa.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty