Lwy na Stadion GBS Gorzów im. Edwarda Jancarza przyjechały osłabione kontuzjami Piotra Pawlickiego i Madsa Hansena. Z 36 punktów 27 zdobyła para Jason Doyle - Kacper Woryna. Przy takiej dyspozycji pozostałych zawodników raczej nie można myśleć o wygranej.
- Zawsze trudno jest wygrać, ale też obronić punkt bonusowy, kiedy brakuje nam Piotra i Madsa. Oni potrafią zdobyć 10 punktów i więcej. To było decydujące - przyznał po spotkaniu Australijczyk.
ZOBACZ WIDEO: "Żaden nie chciał podjąć tematu". To mówi wszystko o podejściu żużlowców
Mistrz świata z 2017 roku docenił klasę rywala, który odrobił straty z pierwszego meczu i był bardzo blisko zdobycia punktu bonusowego. - Nie możemy powiedzieć, że Gorzów jechał słabo. Pojechali naprawdę dobrze. Też potrzebowali punktów i pokazania, że stać ich na jazdę w elicie w przyszłym roku - mówił 39-latek.
Z uwagi na zastępstwo zawodnika za młodszego z braci Pawlickich oraz rezerwy taktyczne, australijskiego żużlowca Krono-Plast Włókniarza Częstochowa oglądaliśmy na torze aż siedmiokrotnie. Tyle samo wyścigów przeciwko Gezet Stali Gorzów odjechał Kacper Woryna.
- To nie jest łatwe dla silników jeździć bieg po biegu. To też kolejny powód, dla którego zawodnicy nie chcą jeździć tyle wyścigów. Czuję się jak junior, jadąc siedem biegów. Starałem się pozostać skupionym po moim piątym starcie. To trudne. Tor potrafił się mocno zmieniać, gdy lano w niego wodę - zauważył zawodnik.
W piątkowy wieczór walki na torze nie brakowało. Do ostrego starcia doszło w 11. gonitwie, kiedy to Oskar Fajfer bez pardonu przejechał przed reprezentantem Australii. Zdenerwowany Kangur robił potem wszystko, by odzyskać trzecią lokatę, lecz bezskutecznie. Było nerwowo, ale tylko przez chwilę.
- To jest wyścig. Gdy wyszedł z łuku, to pojechał od razu na prawo. Miałem już wystarczająco wypadków w tym roku. Czasem obecna część sezonu jest bardzo ważną i chcę być bezpieczny. Rozmowy nie było. Zostawiliśmy to na torze - zakończył Jason Doyle.