Jak z jakiegoś cudownego snu rozpoczęło się niedzielne spotkanie finałowe Metalkas 2. Ekstraligi dla Abramczyk Polonii. Bydgoszczanie w dwóch pierwszych gonitwach zwyciężyli podwójnie. Później sukcesywnie powiększali przewagę, aż po 10 wyścigach na tablicy świetlnej widniał rezultat 37:23.
Wówczas wydawało się, że ekipa z województwa kujawsko-pomorskiego jest na najlepszej drodze do zbudowania na tyle dużej zaliczki, że ta pozwoliłaby jej utrzymać ją w rewanżu i zapewnić awans do PGE Ekstraligi. Nagle jednak do głosu doszła Fogo Unia, wygrywając resztę spotkania 22:8 i ostatecznie doprowadzając do remisu w całej konfrontacji.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Gollob, Staszewski, Synowiec
- To był dramatyczny moment. Nie mogę do teraz uwierzyć, że taka drużyna jak Polonia roztrwoniła tę przewagę. Myślę, że Unia po 10. biegu złapała jakieś cudne ustawienia w motocyklu, ponieważ bydgoszczanie nagle byli bezradni. Ścieżka po szerokiej już tak nie trzymała - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Leszek Tillinger.
Mnóstwo osób zaczęło się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, że miejscowi nagle byli o wiele wolniejsi na dystansie od przyjezdnych. Leszczynianie co prawda często przegrywali sam moment startowy, ale już na pierwszym łuku byli przed bydgoszczanami. Tomasz Bajerski niedługo po meczu przyznał, że klub będzie analizował kosmetykę toru po trzeciej serii. Wiemy już jednakże, że była ona taka sama, jak wcześniej. Część winy spadła również na żużlowców zespołu.
- Organizacyjnie przegrano tę potyczkę. Do finału Bajerski spełniał swoje zadanie, chociaż miał drobne wpadki. Aczkolwiek w najważniejszym momencie nie wytrzymał ciśnienia. On na siebie nic nie bierze, tylko zrzuca na zawodników. Przecież trener tam jest i posiada duży sztab ludzi. W takiej sytuacji nie poradzić sobie? Dlaczego nikt nie wsiadł w polewaczkę i nie instruował kierowcę, jak lać? - pyta nasz rozmówca.
Ostatnie dni mogą poddawać w wątpliwość posadę Tomasza Bajerskiego w Abramczyk Polonii. Na jego korzyść bez wątpienia działa brak sensownych alternatyw na rynku szkoleniowym. Nie jest tajemnicą, że w przeszłości kilka zapytań do Mariusza Staszewskiego skierował Jerzy Kanclerz. Ten jednak do tej pory nie zdecydował się na przejście do Bydgoszczy.
W opinii Tillingera to się nie zmieni, dopóki klub z województwa kujawsko-pomorskiego nie awansuje do najlepszej żużlowej ligi świata. Przypomnijmy także, że Staszewski obecnie posiada kontrakt z Włókniarzem Częstochowa. - Jeśli chciałby przyjść, to na pewno stawiałbym go na pierwszym miejscu - zdradza były prezes Polonii.
utopił finansowo Polonię Bydgoszcz?