To zła wiadomość dla rywali, bo Bartosz Zmarzlik, choć kocha żużel i wygrywanie, to po założeniu rodziny cieszy się z każdego kolejnego tytułu jeszcze bardziej. Na konferencji prasowej, kiedy jego koledzy z toru opowiadali o zawodach, zadzwonił do niego syn Antoś. Zmarzlik odebrał telefon i pokazał mu złoty medal, a przez moment skierował telefon na dziennikarzy, by pokazać synowi, że nie może teraz rozmawiać.
Gdy mówi o dzieciach, łamie mu się głos
- Ancio chciał zobaczyć złoty medal - odpowiedział Zmarzlik na pytanie dziennikarzy, z kim rozmawiał w trakcie konferencji. - Zaraz ponownie połączę się z nim i mu pokażę złoty medal. Jestem przeszczęśliwy, że mogę to robić na oczach moich dzieci. To jest niesamowite uczucie. Pierwszy i drugi tytuł zupełnie inaczej smakuje niż trzeci, czwarty, piąty i szósty, gdy masz rodzinę, żonę i dzieci. Ancio już widzi dużo, rozumie. To jest świetne uczucie - podkreślał sześciokrotny indywidualny mistrz świata.
Także podczas konferencji prasowej Zmarzlik już po polsku zwrócił się do dziennikarzy. - Fajnie, że jutro jest wolna niedziela. Chcę nacieszyć się tym sukcesem z rodziną. Odkąd urodzili mi się synowie, chcę wygrywać dla nich i pokazać, że tata potrafi - mówił wyraźnie wzruszony Zmarzlik. Głos mu się łamał, a oczy zaszkliły. To był piękny moment nagrodzony przez dziennikarzy brawami.
Oklaski powitały także spóźnionego Zmarzlika, gdy wszedł do namiotu, gdzie odbywała się konferencja prasowa. W tle polscy kibice śpiewali na cześć naszego mistrza. - Bartosz Zmarzlik, Bartosz - niosło się po stadionie w Vojens. - Podejdź do nas! - krzyczeli. Na początku wydawało się, że zagłuszą spotkanie żużlowców z dziennikarzami. - Mamy konkurencję - śmiał się Paul Burbidge, oficer prasowy, słysząc, co dzieje się poza namiotem i jak reagują polscy kibice.
Na szczęście fani Zmarzlika później przestali skandować i konferencja mogła odbyć się bez przeszkód. Polski mistrz tryskał radością. Szczęście biło z jego twarzy. Oczy świeciły się niczym brylanciki, a kiedy mówił o rodzinie, pojawiły się w nich łzy. - Kocham ich bardzo i chciałbym robić na ich oczach wielkie rzeczy, żeby były dumne z taty - mówił o synach Bartosz Zmarzlik, a głos sześciokrotnego mistrza świata się łamał.
Uznanie w oczach rywali
Walka jaką stoczyli w tym sezonie Bartosz Zmarzlik i Brady Kurtz przejdzie do historii światowego żużla. Polak był w życiowej formie, a dużo nie brakowałoby, żeby nie zdobył złota, bowiem w końcówce sezonu genialny w finałach był Brady Kurtz. - To jest naprawdę k… niewiarygodne, co zrobiliście chłopaki - powiedział na konferencji prasowej Michael Jepsen Jensen, który jadąc z dziką kartą w Vojens, był trzeci i mógł odwrócić losy złotego medalu, gdyby w finale wyprzedził Zmarzlika.
- Widziałem, że muszę przyjechać minimum za Bradym, taki plan był od początku. Wziąłem drugie pole, bo pomyślałem, że jak z pierwszego ktoś mnie zamknie, to mogę mieć problem, żeby wydostać się z pierwszego łuku. W połowie zawodów tor był bronowany i po zewnętrznej można było się już napędzić po przegranym starcie - opisywał plan na wyścig finałowy Zmarzlik.
Kurtz wygrał start z krawężnika i pomknął po piąty triumf z rzędu w turniejach Grand Prix, czym też przeszedł do historii, bijąc rekord wszech czasów pod tym względem. Dla Zmarzlika ważniejsze niż wygrywanie poszczególnej rundy GP, był triumf w klasyfikacji generalnej.
- Kiedy jechałem po pierwsze złoto w Toruniu, wspomnienie mam takie, że dłużył mi się moment startowy - tłumaczył Zmarzlik. - Teraz po drugim kółku w finale myślałem sobie, kiedy to się skończy. Patrzę, czy to żółta flaga z czarnym krzyżem, a to jeszcze nie ta. Miałem trochę za mocny motocykl i na boki mnie stawiało. Po trzech kółkach ustabilizowało się to, na szczęście. Jadąc w takich wyścigach myśli się o tym, żeby motocykl dojechał, żeby nie popełnić głupiego błędu. Raz mnie mocno pociągnęło. Wyszedłem bardzo szeroko, myślałem tylko, żeby nie uderzyć hakiem o bandę - dodał.
Polak w sezonie 2025 zdobył 183 punkty Grand Prix. Maksymalnie do zdobycia było 220 punktów. 200 w poszczególnych rundach i 20 w pięciu sprintach rozgrywanych przy kwalifikacjach. Zmarzlik wyprzedził Kurtza o zaledwie 1 punkt, zdobyty właśnie w sprincie. W rundach mieli idealny remis. O tym, że ten sezon był wielkim spektaklem dwóch aktorów świadczy fakt, że trzeci Daniel Bewley stracił do Zmarzlika aż 41 punktów. Na pięć ostatnich zwycięstw Kurtza, Zmarzlik odpowiedział czterema drugimi miejscami i czwartym w Rydze.
Gratulacje od Roberta Kubicy
Bartosz Zmarzlik zasypany został gratulacjami za zdobycie szóstego tytułu indywidualnego mistrza świata. - Jednym z pierwszych, który napisał mi z gratulacjami, był Robert Kubica. Mamy dobry kontakt i bardzo go szanuję. Czuję duży respekt do jego osoby za to, kim jest i jak się zachowuje wobec mnie, więc cieszą takie gratulacje. Nigdy nie sądziłem, że z taką osobą mogę mieć taki kontakt. Za to mu dziękuje. Może on tego nie wie, ale dla mnie to jest coś fajnego i dużego - zdradził dziennikarzom polski żużlowiec.
Wyjątkowe były też gratulacje od Tony'ego Rickardssona. Sześciokrotny mistrz świata wręczał na podium Polakowi okazały puchar za zdobycie tytułu. Dwaj wielcy żużlowcy ucięli sobie pogawędkę. - Przed rokiem na środku murawy w Toruniu podarowałem Tony'emu Rickardssonowi szampana. Powiedział, że poczeka z wypiciem szampana do mojego szóstego tytułu. Przyjadę do ciebie i go razem wypijemy - mówił wtedy Tony. Kiedy teraz mi gratulował, przypomniałem mu obietnicę sprzed roku. Odpowiedział, że na pewno przyjedzie i dotrzyma słowa - tłumaczył Zmarzlik.
Marzeń nie zdradza. Limitu osiągnięć nie ma
- Jestem wciąż młody i dalej chcę wygrywać. Nic nie muszę, a wszystko mogę. Kocham to co robię - mówił na konferencji prasowej pytany o dalsze plany.
Skrytych marzeń Bartosz Zmarzlik nie zdradził ani kilka lat temu, gdy sięgał po pierwsze złote medale, ani teraz, gdy trafił do panteonu żużlowych legend. - Jestem przeogromnie szczęśliwy, że w tym wieku jestem w tym miejscu. Chcę się ścigać, bo kocham jeździć na żużlu, a marzeń dalej nie zdradzam - zaznaczył Bartosz Zmarzlik.
Polski żużlowiec osiągnął już wszystko, a nawet więcej niż ktokolwiek mógłby sobie wymarzyć w wieku 30 lat. Przebił kilka razy osiągnięcia swojego mentora, Tomasza Golloba. Zdobywanie kolejnych laurów - wbrew niektórym opiniom - wcale nie przychodzi Zmarzlikowi tak łatwo. To efekt ciężkiej pracy, pasji, a także - a może nawet przede wszystkim - ułożonej sytuacji rodzinnej. Tylko sam Zmarzlik wie, ile stresu, nerwów i wyrzeczeń kosztuje go osiąganie kolejnych sukcesów. Chciałby więcej czasu poświęcać rodzinie, a jednocześnie nie zaniedbywać sportu.
Po konferencji prasowej w Vojens dzielił się z polskimi dziennikarzami przeżyciami z ostatnich dni i tygodni przed decydującym turniejem w Danii. - Teraz czuję duży oddech, zeszło ze mnie powietrze. Dwa ostatnie tygodnie po Grand Prix we Wrocławiu ciągnęły się strasznie. Czułem, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji, ale wiedziałem, że wszystko może się wydarzyć. To nie jest łatwe życie. Gdy jedziesz w Grand Prix i walczysz o złoty medal, ten ostatni turniej jest zawsze trudny. Chcesz się zarazem skupić na sporcie, ale też na rodzinie. Fajnie jest to łączyć, ale jest to bardzo trudne. Chciałbym siedzieć całymi dniami w warsztacie, ale dzieci mnie wyciągają z domu, by się z nimi pobawić. To wszystko daje mi niesamowitego kopa. Dzięki rodzinie mogę tak funkcjonować - zakończył Zmarzlik.
Kiedy polski mistrz spełnił już wszystkie obowiązki medialne, z parku maszyn i tak wychodził ostatni. Robił sobie jeszcze mnóstwo pamiątkowych zdjęć. Każdy chciał mieć zdjęcie z legendą. Ta najważniejsza sesja odbywała się oczywiście w gronie najbliższych mu osób, bo szczęśliwa rodzina to motor napędowy Bartosza Zmarzlika do kolejnych triumfów.
Z Vojens Maciej Kmiecik dziennikarz WP SportoweFakty