Polak zaczął mu proponować jeszcze więcej pieniędzy. "Daj spokój, będę pijany!"

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Gary Havelock
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Gary Havelock

Od dziecka marzył o tytule mistrza świata. Jeden incydent mógł złamać jego karierę, lecz przetrwał i przerwał lata niepowodzeń rodaków. Gdy w grę wchodziły wielkie pieniądze, potrafił powiedzieć "nie".

Robert Gary Havelock urodził się 4 listopada 1968 w Eaglescliff. Od najmłodszych lat przygotowywany był do roli żużlowca, a pierwszy motorek dostał w wieku trzech lat. Ścieżkę do klasycznego żużla wyznaczył mu tor trawiasty, gdzie nauczył się tzw. trudnych warunków. Dorastał w tej formie żużla wraz z Seanem Wilsonem, Markiem Loramem czy Joe Screenem.

Pieczę nad jego karierą sprawował ojciec Brian, który prowadził zespół z Middlesborough. Swój duży potencjał zaprezentował w 1984 roku wygrywając zawody Suffolk Open Championship w Mildenhall. Rok później jeździł już dla ekipy z Middlesborough. W 1986 wygrał mistrzostwa Wielkiej Brytanii do lat 21. Ten sukces zwiastował kolejne tytuły Havelocka juniora w karierze.

Pechowy numer przyniósł szczęście

W 1987 ze swoim kolegą Seanem Wilsonem przyjechali na finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów (dawniej Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów) do Zielonej Góry. Gary Havelock wystartował z numerem trzynastym. Choć nigdy na tym torze nie jeździł, wygrał zawody.

- Na pewno nie oczekiwałem, że zostanę mistrzem, ale mocno w to wierzyłem. Przyjechałem na duży tor, na którym nigdy nie byłem. Miałem trzynastkę na plastronie, a podobnie jak u was, ona oznacza pecha, ale zawsze lubiłem jeździć z tym numerem. Jechałem na silniku Weslake. Co ciekawe, ten silnik, który użyłem na tym finale, w następnym spotkaniu w Anglii zwyczajnie się rozwalił. Pomyślałem sobie: "O ja cię! Dobrze, że nie w Polsce". Jeśli by się zepsuł dwa tygodnie wcześniej, byłoby po tytule - stwierdzał w wywiadzie z WP SportoweFakty.

Do życia podchodził na luzie. Był miłośnikiem palenia marihuany, a za to upodobanie musiał zapłacić cenę. Po zawodach 1988 roku wykryto u niego niedozwolone substancje. Został zdyskwalifikowany na rok. Wrócił, jeszcze silniejszy. Z ambicjami, by zostać mistrzem świata w przyszłości.

ZOBACZ WIDEO: Były prezes ma swój pomysł na Falubaz. "Myślę, że sprawdziliby się dobrze"

Konrad Mazur, WP SportoweFakty: Gary, mija kolejny sezon żużlowy. Wiemy, że nie możesz sobie pozwolić na wszystko ze względu na obowiązki. Opiekujesz się swoim tatą, ale wciąż jesteś aktywny w żużlu, a Poole Pirates to twoja miłość.

Gary Havelock, Indywidualny Mistrz Świata z 1992 roku: Tak jak ci kiedyś wspominałem, przed sezonem 2021 Poole Pirates ze względów finansowych zrezygnowało z najwyższej ligi, a teraz jeździmy w drugiej. Zważając na to, że większość torów znajduje się w północnej części Anglii, a Neil Middleditch miał też swoje sprawy do załatwienia, więc Matt Ford zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie chciałbym obsłużyć meczów w tej części kraju. Bez wahania zgodziłem się.

Jesteśmy dobrymi kumplami z ''Middlo'' i dzielimy się obowiązkami od kilku lat. Nie ma między nami zazdrości czy rywalizacji, który z nas lepiej prowadzi zespół. Pracujemy dla klubu. Jeżeli jedziemy o najwyższą stawkę, to jest on ze mną i wspólnie podejmujemy decyzje. Nasza współpraca układa się doskonale. Co prawda trzeba było wykonać pewne rzeczy, które wymyśliły sobie władze. Uważam, to za kompletne bzdury. Prowadzimy ten zespół z dużymi sukcesami. Co prawda w tym roku nie udało nam się wygrać potrójnej korony, ale byliśmy najlepsi w lidze oraz pucharze. Przegraliśmy jedynie BSN Cup z Redcar Bears różnicą dwóch punktów. Mieliśmy strasznego pecha w tej rywalizacji, ale tak się zdarza.

Jeździłeś w czasach, gdzie twoja rodzima liga była najlepszą na świecie. Nie oszukujmy się, jej wiodąca rola dobiegła końca. Coraz więcej klubów kończy działalność z różnych powodów, sprzedaży działek deweloperom, braku lokalizacji na budowę toru, stadionu. Jest trudna walka o sponsorów, pieniądze czy uzyskanie wsparcia, zainteresowania ze strony młodszego pokolenia.

W ostatnim czasie nie dzieje się nic dobrego z angielskim żużlem. Moim zdaniem powinni połączyć Premiership i Championship. Były na to pomysły, ale z tego co wiem, nic z tego nie będzie. Premiership będzie składała się z pięciu drużyn. Rozumiesz to? Jak chcesz zbudować na czymś takim wizerunek i zachęcić do tego telewizję i sponsorów? Każdy będzie jechał ze sobą trzy razy. Nawet ludzie, którzy to obserwują zaczną się w tym wszystkim gubić. Zaczynamy wyglądać podobnie jak liga niemiecka, która była za nami pięć poziomów niżej. Kiedy zaczynałem to w niższej lidze jeździło 17 zespołów, a teraz jest ich dziewięć. Katastrofa.

Da się to jeszcze poskładać?

Sytuacja żużla jest straszna. Każdego roku idzie to krok do dołu, a powinno iść do góry. Są pozytywy, ale negatywów mamy znacznie więcej. Rozmawialiśmy już o lidze, sam widzisz. Może lepiej nie będę się wypowiadał, żeby nie narobić sobie kłopotów. Najbardziej utytułowane kluby znikają z mapy. Do żywych próbuje wrócić Coventry czy Peterborough. Nieco słyszałem o próbie zaszczepienia żużla w Northampton, gdzie jest miejsce na takie rzeczy. Pomysłów na pewno jest dużo, sam mam ich sporo, ale to nie ja promuję ten sport.

Gary Havelock
Gary Havelock

Jak wygląda twoje życie poza sferą żużlową. Twoja mama umarła kilka lat temu, teraz opiekujesz się ojcem.

Z tatą generalnie jest w porządku. Jednak w ostatnich tygodniach dopadła mnie choroba, w tym przeraźliwy kaszel, a w tym samym czasie tata miał zapaść. Nie mogłem go narażać, więc poprosiłem o wsparcie osoby, które fachowo się tym zajmują. Ze mną też nie jest do końca dobrze, ale mam nadzieję, że wszystko skończy się pomyślnie. W przeszłości miałem operacje i nadal zmagam się z bólem. Operacja pomogła, ale tylko częściowo. Chodzę na konsultacje do szpitala i walczę o zdrowie.

Z siostrą zastanawiamy się, co robić dalej. Tata stara się myśleć pozytywnie - cieszy się, gdy smakuje mu jedzenie i ma co oglądać. Niestety właściwie stracił możliwość chodzenia. Nie jest w stanie poruszać się nawet o kulach, bo przy każdej próbie upada. Bywa mi ciężko, bo sam walczę ze sobą, a jednocześnie chcę, by tacie niczego nie brakowało. Czasem muszę upaść, by znów wstać i walczyć.

Żużel podtrzymuje mnie na duchu, sprawia, że czuję się lepiej. Odkąd zająłem się ojcem, wycofałem się z social mediów. Jestem sam. Żyję na podstawowym poziomie. Mam wystarczająco problemów ze swoim zdrowiem i opieką nad tatą - trudno byłoby mi udźwignąć kolejne. Staram się iść do przodu, na przekór wszystkiemu.

Twój ojciec jest ważną częścią twojego życia. Jak duży wpływ, twoim zdaniem, miał na rozwój twojej kariery i osiągnięte sukcesy - najpierw tytuł IMŚJ, a później złoto IMŚ zdobyte w finale we Wrocławiu?

Dał mi tak naprawdę wszystko. Swój pierwszy motorek otrzymałem w wieku trzech lat. Rozwijałem się dzięki niemu. Oczywiście robiłem bardzo dużo błędów, jak na młodziaka przystało. Miałem swoje argumenty, a on swoje. Potrafił mnie wesprzeć, wytłumaczyć. Przekazał kilka cennych lekcji. Mówił, żebym nie odpuszczał, był zawsze twardy i osiągał swoje cele. Bez niego nie byłbym takim żużlowcem, jakim byłem.

29 września 1992 roku był wyjątkowym dniem twojego życia. Po wspaniałym występie, tracąc zaledwie jeden punkt, zdobyłeś złoty medal IMŚ - dla wielu była to niespodzianka. Zawsze powtarzałeś, że marzyłeś o jednym tytule, a nie o biciu rekordów. Spełniłeś swoje marzenie. Jak bardzo zmieniło się wtedy twoje życie? Opowiedz o pierwszym tygodniu i miesiącu po tym złotym dniu.

Po zakończonych zawodach, konferencji prasowej i testach dopingowych wróciłem do hotelu. Było około północy. Podszedł do mnie działacz z Zielonej Góry i zaproponował start w turnieju dzień po finale IMŚ. Byłem tak szczęśliwy po zdobyciu tytułu, tak bardzo chciałem to celebrować, że odmówiłem. Wiedziałem, że nie będę w stanie. Zaproponował jeszcze więcej pieniędzy, ale stanowczo powiedziałem: "Daj spokój, będę pijany!".

Po powrocie do Anglii dużo się zmieniło. W domu nie było spokoju. Odbierałem jeden telefon z gratulacjami, odkładałem słuchawkę, mijało kilkanaście sekund - znów dzwonił kolejny. Bardzo mnie to cieszyło. Usłyszałem mnóstwo ciepłych słów, m.in. że znów mamy brytyjskiego mistrza świata (wcześniej tytuł zdobył Michael Lee w 1980 roku). Było też mnóstwo wywiadów dla lokalnej prasy i prezentowanie trofeum. Trzeba było to łączyć z jazdą. To był bardzo intensywny czas, ale bardzo mi się podobał. Moje życie się zmieniło - nie o 180 stopni, ale mogłem poczuć się jak żużlowy David Beckham czy Elton John. Wchodziłem do sklepu albo baru, a tam od razu krzyczeli: "Patrz, to Gary Havelock!".

Gary Havelock
Gary Havelock

Gdybyś nie miał wyboru i musiał oddać swój złoty medal za najwyższą możliwą cenę to zrobiłbyś to?

Bez mrugnięcia okiem, gdyby zależało od życia moich dzieci, czy ojca zrobiłbym to bez wahania.

Kim byś był, gdyby historia żużla nie odnotowała Gary’ego Havelocka?

Bankrutem (śmiech). Trudno powiedzieć. Być może byłbym termotechnikiem, pracowałbym z piecami gazowymi. Myślałem też kiedyś o stolarce. W ostatnim roku szkoły bardzo zainteresowałem się komputerami. Gdybym nie przeszedł w pełni do jazdy na żużlu, to może coś by z tego wyszło.

Co daje ci najwięcej radości i satysfakcji poza sportem żużlowym?

Nie ma takiej rzeczy. Chociaż… kiedy byłem dzieckiem, do naszego miasta przyjechało wesołe miasteczko. Bardzo chciałem spróbować jazdy na boosterze. O matko! Jak sobie przypomnę to wielkie, latające, metalowe ramię… Patrząc z dołu, bałem się niesamowicie. Gdy już na to wszedłem, czułem się trochę jak na torze żużlowym - czasem o krok od wypadku czy śmierci, ale kiedy to się skończyło, miałeś wrażenie, że przetrwałeś (śmiech).

Co najbardziej kochasz w żużlu pomimo upływających lat?

Odwagę - szczególnie u zawodników z czołówki. Podoba mi się też, jak drużyna trzyma się razem, choćby na ujęciach telewizyjnych podczas narad. Nie ma sytuacji typu "wygram mecz sam" - wszyscy pracujemy dla zespołu. Czuć zjednoczenie i walkę o zwycięstwo.

Odwróćmy pytanie, czego nie cierpisz w żużlu?

Od 25 lat mamy dmuchane bandy, ale nadal nie rozwiązaliśmy sytuacji, w której zawodnik po upadku lub kolizji wślizguje się pod nie. Tak być nie może. Żużlowiec nie ma wtedy żadnych szans na uratowanie się, a dmuchawiec może dodatkowo utrudniać udzielenie pomocy.

Wkurzają mnie też sytuacje na starcie. Zawodnik stojący bliżej maszyny startowej rusza się, wpuszcza rywala z innego pola, ten wjeżdża w taśmę - i jest wykluczony.

Czy jest coś czym się inspirowałeś w życiu? Kochasz filmy? Masz swoje ulubione?

Scarface, Pulp Fiction oraz Trainspotting. Pięć czy sześć razy oglądałem Interstellar.

A co z muzyką? Jesteś fanem brytyjskich zespołów? Jaki styl sobie upodobałeś?

Kocham wszystkie style muzyczne, które można łączyć, pasują do siebie. Czuję rytm, słowa, wokale. Bob Marley, Pink Floyd, INXS, U2. Kocham też muzykę taneczną, czy graną normalnie na pianinie.

4 listopada przypadają twoje 57. urodziny. Jakie życzenia możemy ci złożyć w dniu twojego święta?

Czas goni naprawdę szybko. Nawet mi o tym nie mów, k... (śmiech). Liczy się dla mnie tylko zdrowie - moich bliskich i moje. Mieliśmy lecieć na Jamajkę, ale teraz sam nie wiem, bo szaleje tam huragan Melissa. Zobaczymy, czas pokaże.

Rozmawiał Konrad Mazur.

Komentarze (7)
avatar
Mariusz
4.11.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Może miał balować z Drabolem(SŁAWEK DRABIK)przecież tylko z nim przegrał we Wrocławiu.W Zielonej Górze w IMEJ też jeździli przeciwko sobie to się trochę znali.HAHAHA 
avatar
Fugazi1
4.11.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Można go było lubić lub nie (jako zawodnika), ale z pewnością była to nietuzinkowa osobowość. 
avatar
Don Ezop Fan
4.11.2025
Zgłoś do moderacji
8
2
Odpowiedz
Gary, a pamietasz z finalu IMS '92- Don Bartolo Czekanskiego? On tez jak wchodzil do sklepu czy baru w Ostrowie, to wszyscy go rozpoznali;) Prosili o autograf czy chcieli sie napic:) 
avatar
darek pe
4.11.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
fajny gość! 
avatar
Skorpion 12
4.11.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Oglądałem te zawody w Zielonej Górze na stadionie, był świetny, nie dał nikomu szans. Jego jazdy to było coś świetnego. 
Zgłoś nielegalne treści