Stefan Smołka: Doktorze Ślak, witamy w Klubie!

W debacie tłumikowej pojawił się ważny głos Grzegorza Ślaka, znanego i zasłużonego działacza sportowego, sponsora, współtwórcy ostatnich wzlotów Golloba.

Dr Ślak jest autorem książki o niełatwej drodze Tomka na najwyższy szczyt SGP, ukazującej współsprawstwo (brzydkie słowo) największego sukcesu polskiego sportu żużlowego w historii. Gratuluję, momentami brawurowej, narracji!

Głos z tej, dotąd słabo eksponowanej menedżersko-sponsorskiej, strony okazał się być wyjątkowo mocny, wyrazisty i nie pozostawiający cienia wątpliwości. Zatem, witamy w klubie, doktorze! Tu mała dygresja. Portal SportoweFakty.pl jest stworzony przez kibiców, i dla kibiców przeznaczony, więc epatowanie stopniami naukowymi więcej drażni, niż budzi szacunek, aczkolwiek skądinąd przecież należny.

Dotąd ostatnim niezłomnym i nieprzejednanym zarazem (poza, rzecz jasna, uporem rodzimego PZM, z przeciwnej strony barykady) wydawał się być już tylko heroiczny Krzysztof Cegielski, walczący jak lew w interesie zawodników i… kibiców. Dołączył niedawno bardzo stanowczy prezes Władysław Komarnicki.

Postawa Krzyśka jest dla mnie wzorem niedoścignionym, a przypomina jego fantastyczną waleczność, prezentowaną przez niego na europejskich torach, jeszcze przecież tak całkiem niedawno. Pozwolę sobie do owego klubu zaliczyć również, z natury nigdy niepękającego, red. Bartka Czekańskiego. Tak oto spontanicznie powstało SOST - Stowarzyszenie Obrony Starych Tłumików.

Żarty żartami, ale sprawa jest raczej mało śmieszna. Wcale nie chodzi o kolejne udziwnione modyfikacje starych tłumików, podług naciąganych dyrektyw UE, nie do końca właściwie odczytanych, aż do uzyskania konsensusu w drażliwym temacie. Gra idzie o coś innego. O pełną wolność w temacie. Słowem, każdy jedzie na tym, co bardziej mu odpowiada, na co go stać i w czym czuje się, siedząc na motocyklu, najlepiej.

Chcę tu bronić zawodników i działaczy klubowych. Oni nie mają dobrych wyjść. Dotyczy to także GKSŻ, ustawionej między młotem (kibice), a kowadłem (FIM i PZM). Do sezonu trzeba się w końcu przygotować, trzeba chcąc nie chcąc poczynić niezbędne starania, terminarz, logistykę, zakupy. Władza najwyższa mówi - nie ma odwrotu, więc nowe tłumiki tu i ówdzie zamontowano już w sprzęt. A, przepraszam, co mieli zrobić? To nie są bohaterowie romantycznych baśni, ale żużlowi zjadacze chleba, profesjonaliści, którzy mają swoje sportowe plany, chcą jeździć dla swojego klubu, w nadziei, że dostaną, co im obiecano. To jest ich zawód, profesja, źródło utrzymania dla siebie, teamu i swoich najbliższych.

Pomysł okrągłego stołu wydaje mi się średnio dobry. Debata już była i nadal się toczy - bez rezultatów - co widać. Nowe tłumiki zabijają cały urok speedway’a, dodatkowo, jak słyszymy, mogą narażać zawodników na koszty, no i przede wszystkim są niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia żużlowców. Czego więcej potrzeba, żeby postawić im tamę? Wszystko przemawia przeciwko nim.

Z drugiej strony decyzje zapadły i nie wydaje się, żeby światowa federacja nagle postanowiła zmienić zdanie na drodze perswazji, wyłącznie ze swej dobrej nieprzymuszonej woli. Pozostaje więc tylko jedno. Bojkot.

Nic nie da rzucanie się zawodników drugiego szeregu. Ludzie muszą zarabiać na chleb, więc nie da się masowo i solidarnie zbojkotować ligi. Jeśli przyjdą kibice, to zawodnicy i kluby muszą, chcąc nie chcąc, robić swoje - jechać na tym, na czym im się każe. Co innego, gdyby kibiców zabrakło. Wyjście widzę tylko jedno.

Całkowity bojkot całego cyklu SGP IMŚ przez Polaków. To są tylko trzy osoby, ale jak bardzo znaczące, to okazałoby się prędzej niż niejeden myśli. Do cyklu nie przystąpiłby ani mistrz świata Tomasz Gollob, ani wicemistrz Jarosław Hampel, ani ”dzikus” Janusz Kołodziej, ani żaden inny Polak, wytypowany przez organizatorów GP. Realne w takiej sytuacji, a nawet pewne, fiasko całego cyklu jest jedynym argumentem, który może przemówić do rozsądku pomysłodawcom absurdalnego nakazu nowych tłumików z FIM-u.

Łatwiej o solidarność trójki zawodników, niż całej stawki, tym bardziej, że SGP jest raczej ”zabawą” deficytową. Przypuszczać możemy, że dołączą do naszych inni, ale to jest bez większego znaczenia, bo bez Polaków GP nie chwyci - padnie jak amen w pacierzu. Liga pozwalałaby zarabiać żużlowcom na chleb, a bojkot trwałby tak długo, aż nowe tłumiki trafią na śmietnik historii. Wtedy i w lidze wracamy do starego dobrego żużlowego ryku. To jest poezja speedway’a.

Przyłączam się jednocześnie do głosów, żeby sprawę wreszcie rozwiązać raz na zawsze, bo temat zaczyna zwyczajnie nużyć. Czas dyskutować o sezonie, który nadchodzi wielkimi krokami. Do zobaczenia na huczących stadionach!

Stefan Smołka

Komentarze (0)