Robert Dowhan: Gdyby nie wydarzenia z ubiegłego roku, to Marka Cieślaka nie byłoby dziś w Falubazie

Robert Dowhan na łamach "Tylko Falubaz" przyznał, że od kilku lat zabiegał o ściągniecie do zielonogórskiej drużyny Marka Cieślaka. Sztuka ta udała mu się dopiero przed sezonem 2011.

W najnowszym numerze klubowego nieregularnika "Tylko Falubaz" obszerny wywiad z Markiem Cieślakiem.

O trenerze Falubazu Zielona Góra mówi m.in. Robert Dowhan:

- Wstępne "podchody" do Marka rozpocząłem w 2005, może 2006 roku, ale wówczas Zielona Góra nie była postrzegana jeszcze, jako klub na takim poziomie jak teraz.

Konkretniej mogliśmy porozmawiać w 2007 roku, kiedy spotkaliśmy się kilkakrotnie w Warszawie, a potem we Wrocławiu. Wtedy nie doszło do zawarcia umowy, bo jak się okazało trzeba było jeszcze poczekać.

Dwa lata później byliśmy już bardzo blisko i zabrakło przysłowiowej kropki nad "i". Falubaz był wówczas był na fali i wiadomo było, że możemy zajść bardzo wysoko. Marek Cieślak wykazał wtedy wielką klasę zostając we Wrocławiu, gdyż jego odejście mogło zakończyć się rozpadem drużyny. Nie zostawił ani klubu ani drużyny, za co go podziwiam, choć żałowałem, że nasze drogi się nie zeszły.

Kiedy trenerem Falubazu został Piotr Żyto myślałem, że współpraca z Markiem chyba nie nastąpi i wieloletnie wysiłki nie przyniosą rezultatu. Po początkowym okresie współpracy uznałem, że Piotr spełnia nasze oczekiwania i nie trzeba będzie skakać z "kwiatka na kwiatek". Nie lubię częstych zmian kadrowych i gdyby nie wydarzenia z ubiegłego roku związane z podejściem trenera Żyto do pracodawcy i innymi wydarzeniami niekorzystnie wpływającymi na wizerunek klubu to Marka Cieślaka z pewnością nie byłoby dziś w Falubazie Zielona Góra.

Dzisiaj Marek jest i to jest to o co walczyłem... Wniósł dużo świeżości, profesjonalizmu w podejściu do treningów i spotkań, swoje nazwisko i coś co sprawia, że drużyna czuje się jednością. To dopiero początek, ale już widać, że wiedza i doświadczanie Cieślaka przekłada się na osiągnięcia drużyny. Mam spokojną głowę o to czy zawodnik będzie na zawodach, czy jest przygotowany, czy ktoś mu podpowie z przełożeniem, doradzi. Bo Marek jest zawsze tam, gdzie być powinien.

Źródło artykułu: