Osiem drużyn to nieporozumienie - rozmowa z Martą Półtorak, prezes PGE Marmy Rzeszów

W piątek został opublikowany regulamin DMP, który będzie obowiązywać w 2013 roku i w latach kolejnych. Jak ocenia go Marta Półtorak?

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Jarosław Galewski: Znamy regulamin, który będzie obowiązywać w nadchodzącym sezonie i w latach kolejnych. Jak pani go ocenia?

Marta Półtorak: Jak każdemu regulaminowi i temu trzeba dać szansę. Tak naprawdę wszystko wyjdzie w praniu. Nie ma rewolucyjnych zmian. KSM został wypośrodkowany i ustalony na poziomie 40. Dla mnie bardziej optymalną sytuacją byłoby 41, ale skoro większość tak uznała, to należy się do tego przychylić. Na ten moment nie mam zastrzeżeń, poza jedną kwestią. Mam na myśli powrót do ośmiu drużyn w Ekstralidze. To według mnie totalnie niezrozumiałe.

Dlaczego?

- Nie daliśmy sobie szansy, żeby sprawdzić, jak wygląda Ekstraliga z dziesięcioma drużynami. Po pierwszym roku chyba nie można mieć zastrzeżeń co do pojedynków. One były wyrównane. Pierwsza drużyna z ostatnią potrafiła walczyć jak równy z równym. Nie było tak, że sportowo drużyny odstawały od siebie w jakiś znaczący sposób. Mecze potrafiły być ciekawe interesujące. Owszem, były też takie do jednej bramki. Generalnie jednak nie brakowało dobrych widowisk sportowych. Więcej meczów w większej liczbie miast. Dla mnie decyzja jest niezrozumiała. Wracamy do czegoś, a przecież chcieliśmy, żeby sport żużlowy był bardziej popularny. To miało być możliwe dzięki temu, że speedway na najwyższym poziomie będzie można oglądać w większej liczbie ośrodków.

Przeciwnicy dziesięciu zespołów zwracali uwagę, że przez to rozwiązanie znacząco wzrosły koszty. Mają rację?

- Być może pod tym kątem, że była większa liczba meczów. To fakt, że wydatki w takiej sytuacji są większe. Jeżeli mamy jednak rozpatrywać wszystko tymi kategoriami, to można ograniczyć Ekstraligę do trzech drużyn. Wtedy wydatków nie będzie.

Od 2014 roku nie będzie obowiązywać KSM. To słuszna droga?

- To jest zły pomysł, jeżeli w tej chwili robimy KSM na poziomie 40, by za chwilę go nie było. Jeżeli już chcieliśmy iść w tym kierunku, to należało ustalić go w przyszłym roku na wyższym poziomie, a później uwolnić. To dla mnie nie do końca przemyślane.

Był też pomysł, żeby wspierać kluby, które stawiają na wychowanków. W związku z tym pojawiła się propozycja, by juniorzy – wychowankowie, niezależnie od wyników osiągniętych w poprzednim sezonie dysponowali KSM na poziomie 2,5. Ostatecznie tak się jednak nie stało.

- Uważam, że dobrze się stało. Oczywiście, należy zachęcać do szkolenia młodzieży, ale i tak kluby to robią. Jeśli tak się dzieje i wypożyczają zawodnika, to na tym zarabiają. Nie wiem, dlaczego mielibyśmy nie liczyć KSM mając własnego juniora. Klub może przecież wziąć pod swoje skrzydła młodego żużlowca, stworzyć mu takie same warunki jak drużyna macierzysta i wtedy KSM się liczy? Według mnie to byłoby niezbyt fortunne rozwiązanie. Jestem za tym, żeby kluby, które szkolą młodzież, miały profity, ale robią to tak naprawdę wszyscy. Jedni z większymi efektami, inni z mniejszymi. Czasami jest to niezależne od środków finansowych i wysiłku, ale od tego, na jaką młodzież się trafi. Może się okazać, że na 20 chłopców w szkółce żaden nie osiągnie dobrego rezultatu. Równie dobrze można mieć dwóch, którzy będą spisywać się dobrze. Decyduje czasami przypadek. Szkolenie oczywiście należy jednak prowadzić. Młodych ludzi należy uczyć, ale proszę zobaczyć, że na zachodzie mniejszą wagę przykłada się do szkolenia młodzieży, a ci juniorzy jakoś doskonale sobie radzą.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×