Zaskoczony, ale nie zasmucony - rozmowa z Jarosławem Hampelem - zwycięzcą GP w Auckland

Trzeci triumf w karierze w 21 finale i 17 miejsce na podium w 70 starcie w Grand Prix święcił w sobotę w Auckland Jarosław Hampel, który w pokonanym polu pozostawił swojego rodaka, Tomasza Golloba.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik: Jarku, przede wszystkim ogromne gratulacje z Polski. Piękniejszego sobotniego poranka dla kibiców żużla trudno było oczekiwać na inaugurację cyklu SGP. Przyznasz, że lepszego początku sezonu nie mogłeś sobie wymarzyć?

Jarosław Hampel: Zdecydowanie, była to wręcz idealna inauguracja. Wszystko świetnie się ułożyło. Zwłaszcza pod koniec zawodów sprzęt już pracował znakomicie. Grand Prix w Auckland zakończyło się pełnym sukcesem. Cieszę się bardzo z takiego startu w nowym sezon i serdecznie dziękuję za gratulacje.

Początek zawodów nie był dla ciebie najlepszy, bo dwa razy z zewnętrznych pól przyjechałeś do mety trzeci. Czy to tylko wynikało z niekorzystnego układu pól czy też może jeszcze nie byłeś dopasowany do toru?

- Przede wszystkim z układu pól. Zewnętrzne pola była zdecydowanie twardsze niż wewnętrzne. Ciężko było z nich cokolwiek zdziałać. Na początku zawodów nie byłem jeszcze także dopasowany do toru. Dopiero później podjęliśmy właściwe decyzje i było już idealnie.

Startowałeś na tym samym silniku, co przed rokiem w Auckland?

- Dopiero w drugiej części zawodów. Pierwsze dwa wyścigi pojechałem na nowym silniku, który był przygotowany specjalnie pod kątem długiego toru i twardej nawierzchni. Jak się okazało, nie był on jednak aż tak szybki jak się wydawało.

Jarosław Hampel w Auckland zaprezentował się jak w swoich najlepszych sezonach 2010 i 2011.
Jarosław Hampel w Auckland zaprezentował się jak w swoich najlepszych sezonach 2010 i 2011.

Czyli po treningach nie udało ci się znaleźć optymalnych ustawień?

- Niestety, nie było to takie łatwe. Wydawało się że wszystko jest w porządku, że ten nowy silnik będzie dobry. Po dwóch pierwszych startach uznaliśmy w moim teamie, że jednak nie wszystko funkcjonuje tak jak należy. Trzeba było dokonywać szybkich i trafnych decyzji. Nie łatwo było to wszystko ogarnąć, ale wspólnie z chłopakami mieliśmy bardzo dobrą komunikację i podejmowaliśmy właściwe wybory.

Tor podczas zawodów był podobny do tego zeszłorocznego w Auckland?

- Nie do końca. Był trochę inny niż przed rokiem. Przede wszystkim był kłopot z polami startowymi, które nie były równe. Dodatkowo nie dało się tak dobrze napędzać po zewnętrznej jak przed rokiem. Dopiero w drugiej części zawodów nawierzchnia trochę się odsypała i można było atakować szerzej.

W półfinale zaprzeczyłeś teorii o tym, że nie można wygrać z zewnętrznych pól. Zauważyłem, że startując z pola D, starałeś się ustawić jak najdalej od bandy. Znalazłeś dobrą koleinę do startu w pobliżu trzeciego pola?

- Pod bandą nie było żadnych szans na dobre wyjście spod taśmy, stąd też szukałem optymalnej ścieżki blisko trzeciego pola. Znalazłem dobrą linię, zarówno na starcie, z którego wyszedłem dobrze, ale przede wszystkim rozsądnie pojechałem w pierwszym wirażu. Trafiłem na zewnętrznej na przyczepną nawierzchnię i udało się wyjść na prowadzenie. W tak ważnym wyścigu trzeba było pojechać wręcz optymalnie. Udało mi się to i mogłem cieszyć się z awansu do finału.

Przed półfinałami zawodnicy startujący z pól C i D byli spisywani na straty. Wierzyłeś, że można dobrze wystartować z zewnętrznych pól?

- Wyjeżdżając do tego biegu zdawałem sobie sprawy, że czeka mnie strasznie trudne zadanie. Wiedziałem, że start będzie kluczowy. Podszedłem do półfinału maksymalnie skoncentrowany. Po tym, jak dobrze wyszedłem spod taśmy i udanie rozegrałem pierwszy wiraż, pomknąłem już do mety po finał. To był kluczowy wyścig tego dnia.

[nextpage]
Co pomyślałeś sobie, kiedy przed finałem Tomasz Gollob niespodziewanie wybrał drugie pole, a nie pierwsze, które wydawało się najlepsze?

- Byłem trochę zaskoczony i zdziwiony jego wyborem, ale nie powiem, żebym się smucił z tego powodu. Pierwsze i drugie pole startowe były do siebie podobne. Wiedziałem jeszcze przed wyborem, że z któregokolwiek pola bym nie startował, wyjście spod taśmy będzie kluczowe. Udało mi się dobrze wyjechać ze startu, pełna koncentracja i szybko pognałem do mety po zwycięstwo.

Trochę szkoda, że zmieniono zasady punktacji w finale, bo miałbyś już przewagę nad rywalami. Jak oceniasz tę nowinkę regulaminową?

- Z punktu widzenia zwycięzcy zawodów, straciłem, ale nowy system uważam za dobre rozwiązanie. Jeśli chodzi o widowiskowość i emocje, zmiana punktacji powinna wyjść na dobre cyklowi Grand Prix. W klasyfikacji będzie ciasno przez cały sezon. Każdy wyścig, każdy punkt może okazać się na wagę złota. Nie ma już takiego handicapu dla finalistów jak w poprzednich sezonach. Nowy system sprawi, że trudniej będzie odskoczyć rywalom, a stawka powinna jeszcze bardziej się wyrównać.

No właśnie, bo już pierwszy turniej w Auckland pokazał, że w tym sezonie faktycznie nie ma słabeuszy. Najsłabszy ze stałej piętnastki uczestników SGP zdobył 5 punktów, a zaledwie 11 "oczek" wystarczyło do zwycięstwa w serii zasadniczej...

- Pokazuje to, że w klasyfikacji przejściowej będzie bardzo ciasno. Stawka uczestników cyklu jest niesamowicie wyrównana i faktycznie w tym sezonie w SGP startują najlepsi żużlowcy świata. Każdy może pojechać dobrze. Nikt po pierwszym turnieju nie ma takiej straty, żeby już się nie liczyć w klasyfikacji generalnej. Jeszcze mnóstwo rund przed nami. Wszyscy będą chcieli udowodnić, że należy im się miejsce w cyklu. Uważam, że czeka nas jeszcze bardziej atrakcyjny sezon w cyklu Grand Prix niż przed rokiem.

Dla ciebie to zwycięstwo jest chyba podwójnie ważne. Raz, że zdobyłeś sporo punktów, a dwa pod względem psychologicznym pokazałeś zarówno sobie i rywalom, że znów wracasz do walki o najwyższe laury...

- Jestem oczywiście niezmiernie zadowolony z tego zwycięstwa. Dało mi ono bardzo dużo pozytywnej energii do dalszej walki w tym sezonie. Tak jak wspomniałem, lepszego początku nie mogłem sobie wymarzyć. Udowodniłem sobie, że nie ma już śladu po kontuzji. Mogę znów jeździć odważnie, nawet brawurowo i walczyć o najwyższe miejsca w turniejach Grand Prix.

Jarosław Hampel do Auckland udał się z żoną. Wspólnie z najbliższymi mógł więc świętować zwycięstwo w Grand Prix Nowej Zelandii.
Jarosław Hampel do Auckland udał się z żoną. Wspólnie z najbliższymi mógł więc świętować zwycięstwo w Grand Prix Nowej Zelandii.

Można powiedzieć, że to był polski dzień w Auckland. Dwóch Polaków na najwyższym stopniu podium i wielka radość wielu rodaków na stadionie Western Springs. Jakie to uczucie wygrywać na końcu świata, widząc tylu rodaków na trybunach?

- Wspaniała sprawa. Byłem pod wrażeniem liczby polskich kibiców, którzy przylecieli do Auckland. Naprawdę bardzo im dziękuję za doping i wsparcie. Radość po wygraniu była tym większa, że mogłem ją dzielić ze swoimi rodakami, którzy pofatygowali się w tak odległy zakątek świata, by nam kibicować. Serdecznie dziękuję im za to, że byli w Auckland. Dziękuję również wszystkim, którzy wstali w środku nocy w Polsce, by oglądać na żywo transmisję telewizyjną z Nowej Zelandii.

A my dziękujemy za poprawę nastrojów wśród polskich kibiców po piątkowej klęsce reprezentacji Polski w piłce nożnej...

- Cieszę się, że mogliśmy sprawić naszym kibicom radość. Pokazaliśmy po raz kolejny, że żużel jest dyscypliną sportu, która święci sukcesy i warto za nas trzymać kciuki. Postaramy się, żeby ten sezon należał do polskich żużlowców.

Jarosław Hampel w SGP 2013 startuje z numerem 10. Czy na koniec cyklu zostanie numerem 1?
Jarosław Hampel w SGP 2013 startuje z numerem 10. Czy na koniec cyklu zostanie numerem 1?

Będzie czas na świętowanie zwycięstwa w Auckland czy też może wracacie od razu do Europy?

- Wylatujemy w poniedziałek, więc zostaje jedynie niedziela, ale ona upłynie tak naprawdę na załatwianiu spraw organizacyjnych związanych z powrotem do kraju. Znajdziemy pewnie chwilę na odpoczynek, ale powoli już myślami jestem przy tym, co mnie czeka w Polsce.

Póki co, w ojczyźnie sobie nie pojeździsz, bo u nas panują wręcz arktyczne mrozy...

- Słyszałem właśnie, że praktycznie nie ma żadnego gotowego toru do treningów. Mam nadzieję, że do czasu naszego powrotu trochę się ociepli i będziemy mogli potrenować.

Jak przyjąłeś decyzję o przełożeniu inauguracji ligi w Polsce?

- Jeśli nadal w naszym kraju panuje zimowa aura, to była to jedyna słuszna i logiczna decyzja. Nie ma gdzie trenować i pewnie do 1 kwietnia tory nie będą gotowe. Wszystkie sparingi zostały odwołane, więc trudno byłoby inaugurować ligę.

Źródło artykułu: