W wyścigu 10., przy próbie ataku na Kacpra Gomólskiego, kapitan gorzowskiej Stali zanotował upadek na drugim łuku. - Miałem dużo szczęścia i dziękuję losowi, że wstałem. Mam zbitą mocno łydkę i rękę. Szkoda, że kolejny motocykl "poszedł", bo praktycznie jak w Gnieźnie, tak dzisiaj straciłem motor. Ale drużyna wygrała i wszystko OK. Wszyscy pojechali, wrócił Daniel (Nermark) - super forma, "Gapa" (Tomasz Gapiński) wydaje mi się, że pojedzie już tak do końca. Te dwa, trzy miesiące męczyliśmy się w trzech, a dzisiaj było już luźniej, bo wszyscy jechali. Można było patrzeć bardziej optymistycznie na kolejne biegi, bo trener miał wybór kto ma jechać - powiedział tuż po meczu, w rozmowie z Radiem Gorzów Krzysztof Kasprzak.
Mimo upadku "Kasper" zdołał pojechać w kolejnym wyścigu. - Trener pytał mnie przed tym biegiem czy chcę jechać. Chciałem pojechać, bo zawsze po wypadku lepiej pojechać w biegu i zobaczyć co będzie. Myślałem, że wygram ten wyścig, ale nie udało się. Janowski to dobry startowiec, a Gomólski tak mi zajeżdżał, że nie było szans. Zrobiłem wszystko dla drużyny i cieszę się, że wygraliśmy - dodał na koniec Kasprzak.
Źródło: Radio Gorzów