Gdyby Przemek miał jeszcze wystąpić w tym roku, to bym się na to nie zgodził - rozmowa z Piotrem Pawlickim

Piotr Pawlicki to przed laty czołowy zawodnik leszczyńskiej Unii. Dziś tradycje żużlowe w rodzinie kontynuują jego synowie: Przemysław i Piotr jr. Ten pierwszy w tym roku zdał licencję i przez kilkanaście tygodni znajdował się na ustach całej żużlowej Polski. Niestety bardzo dla niego udany sezon przerwała kontuzja ręki. Z kolei w przypadku Piotra juniora, z każdym startem widać coraz lepszą jazdę i postępy w technice pokonywania kolejnych łuków. Jak obecnie czuje się Przemek? Jak w oczach ojca wygląda dyspozycja 13-letniego Piotra?

Jarosław Handke: Jak na chwilę obecną wygląda stan zdrowia Przemka?

Piotr Pawlicki: Na dzień dzisiejszy wszystko jest OK. Prawdopodobnie w poniedziałek udamy się do szpitala na ściągnięcie szwów. Trzeciego października jedziemy natomiast na konsultację do profesora i wtedy będziemy wiedzieć więcej, na przykład na temat dalszej rehabilitacji. Na dzień dzisiejszy nie można mówić o żadnej konkretnej rehabilitacji, bo minęły dopiero dwa tygodnie od upadku Przemka. Wszystko jest kwestią czasu, sami nie chcemy podejmować żadnych nieprzemyślanych działań, będziemy się konsultować z lekarzami.

Kiedy przypuszczalnie nastąpi ściągnięcie opatrunku gipsowego synowi?

- Syn nie ma w tej chwili gipsu. Cały czas wykonuje pewne ćwiczenia zalecone przez lekarzy. Przemek ciągle nosi kamizelkę z opaską usztywniającą. Ma to zapobiegać obciążaniu przez rękę barku.

W związku z konsekwencjami tego upadku, do końca października Przemek będzie musiał zapewne żyć całkowicie bez sportu…

- Dzisiaj możemy sobie powiedzieć, że nawet gdyby Przemek miał w tym roku wystąpić w jakichś zawodach czy wziąć udział w jakimś treningu, to bym się na to nie zgodził. Jednak był to wypadek, są jego konsekwencje i uraz ten trzeba do końca wyleczyć. Obecnie jest już końcówka sezonu, nie ma żadnego sensu na siłę próbować wystartować w dwóch czy w trzech meczach, byłoby to wręcz śmieszne. Upadek syna miał miejsce, trzeba to odpokutować, wziąć się zimą ostro do roboty i przygotowywać się już do nowego sezonu, który chcemy zacząć jak najlepiej.

Przed Unią decydująca faza finiszu rozgrywek. W niedzielę mecz w Częstochowie, a następnie być może dwumecz z Unibaxem. Czy wasz team mocno przeżywa walkę Byków o DMP 2008? Czy jeździcie za drużyną?

- Tak. Na przykład w czwartek mieliśmy zamiar jechać do Częstochowy. Kiedy już wyjeżdżaliśmy, otrzymałem telefon, że spotkanie się jednak nie odbędzie. W ogóle z tym meczem, do końca nie wszystko było wiadome. Chyba wszyscy słyszeli wypowiedzi dyrektora klubu. Ode mnie nic w tej kwestii nie zależy, ale przeżywamy to, co dzieje się w meczach z udziałem Unii. Przemek na pewno w jakichś meczach ligowych by wystartował i brakuje nam tego. Teraz bardziej koncentrujemy się na Piotrku i na treningach. Trenujemy na własnym torze, a także czasami na innych. Wszystko po to, by w naszej ekipie wszystko było jak najlepiej.

Jak więc ocenia pan postępy młodszego syna, Piotra juniora. Podczas piątkowego treningu w Rawiczu pokazał, że nie odstaje mocno od kilka czy kilkanaście lat starszych kolegów startujących w I lidze…

- Staram się jeździć z Piotrkiem po różnych torach. Na razie ma jeszcze dużo czasu przed sobą. Rawicki tor, jak widać, nie jest torem łatwym i jazda na nim jest bardzo pomocna w nauce jazdy na żużlu. Dotyczy to zawodników szczególnie młodego pokolenia, jak na przykład Piotra. Radził sobie podczas treningu w Rawiczu bardzo dobrze. Jestem z niego zadowolony. Tor był pod koło, szczególnie pierwszy łuk. Piotrek przetestował różne warianty, startował i spod taśmy i na luzie nie spod maszyny startowej. Wszystko pasowało i na pewno zadowala mnie jego jazda na tym torze.

Komentarze (0)