Grzegorz Drozd: Brytyjskie ostatki

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
Żużlowa geopolityka

Obok szerzej opisywanego ELRC, na którego liście zwycięzców widnieją same tuzy, odjechano kilka innych turniejów o bogatych tradycjach: Blue Riband w Poole, Brandonapolis w Coventry, czy Sixteen Lapper w Ipswich. Z powodu złych warunków pogodowych nie doszedł do skutku Banks's Olympique w Wolverhampton, który ostatecznie przełożono na wiosnę. - Nie rozumiem, dlaczego te turnieje rozgrywane są tak późno, gdy pogoda jest niepewna. Z tego co wiem we wrześniu panowała ciepła aura, a ja niemalże przez półtora miesiąca siedziałem w domu. Do Anglii w ogóle nie przyjeżdżałem - analizował zdumiony Grześ Zengota.

Zengota to młody człowiek, więc może nie pamiętać świetności angielskiej ligi i panujących tu obyczajów, które z racji drastycznych zmian geopolitycznych dla tutejszego żużla są bezlitośnie weryfikowane. Na Wyspach od zawsze sezon trwał do ostatnich dni października. W tym czasie kluby odjeżdżały najwięcej spotkań ligowych. Obecnie z powodu systemu play-off jest niemożliwym, aby wszystkie ekipy mogły rozgrywać mecze w ostatnim miesiącu sezonu. Ponadto kiedyś cała czołówka światowa jeździła w British League. Australijczycy i Skandynawowie osiedlali się tu na stałe. Kupowali domy i sprowadzali swoich najbliższych. Dla tutejszych promotorów nie było żadnego problemu, aby zadzwonić do Hansa Nielsena i zaprosić go na zawody. Wręcz przeciwnie, była to świetna okazja, aby wyrwać się z domu i zarobić parę funtów. Promotorom było łatwiej skompletować doborową stawkę. Całą śmietankę mieli pod nosem. Dzisiaj wielu najlepszych nie startuje w brytyjskiej lidze, a jeśli nawet, to nie osadzają się w Anglii tylko dolatują na mecze. Po ostatnich meczach ligowych zabierają sprzęt, pakują się i wracają do Polski, Szwecji, Danii, czy Australii. Dzisiaj sprowadzić na turniej klasowego Szweda, czy Duńczyka, to niewspółmierne koszty i przedsięwzięcie logistyczne dla brytyjskiego promotora i zawodnika niż 30 lat temu. Najlepszym tego przykładem był występ Sebastiana Ułamka w Brandonapolis w Coventry. W ostatniej chwili namówiony do Coventry przyjechał nieprzygotowany i zaliczył fatalny występ. - Pierwotnie miałem przyjechać tylko po to, aby zabrać sprzęt po sezonie. W ogóle nie powinienem się tutaj pokazywać, ale niepotrzebnie dałem się skusić - tłumaczył Ułamek.
Przed laty na każdym brytyjskim torze odbywał się prestiżowy turniej indywidualny. Rozgrywały się one w przeciągu całego sezonu. Od polowy marca do końca października. To jedna ze specyfik ówczesnego żużla. Dzisiaj żużlowcy "nie mają czasu" zostawać na inne zawody niż liga, bo muszą gnać na mecz w innym kraju. Sami Anglicy to za mały magnes, aby przyciągnąć kibiców na stadion. Z tych wszystkich wyżej opisywanych powodów nie doszedł do skutku turniej Banks's Olympique w Wolverhampton. Decyzja o odwołaniu turnieju zapadła już w przeddzień zawodów (21.10). Organizatorzy nie chcieli ryzykować kosztów m.in. przylotów zawodników. Kiepskie prognozy pogody nie rokowały dobrze, a zawodnicy nie będą bezczynnie czekać. Na koniec sezonu pakują się i wracają do domów. Na wiosnę zaczną się rozgrywki i wszyscy przyjadą głodni startów, które najszybciej i regularnie można zacząć na Wyspach. Stąd decyzja o przeniesieniu zawodów na marzec.

Terminy zawodów towarzyskich celuje się w dni, w których "jadą" ważne eventy. Tym razem okazją był Grand Final i ELRC. Podczas jesiennych mitingów trwają przymiarki do kadry na następny rok. Podczas Brandonapolis z dobrej strony na ciężkim i przyczepnym torze pokazał się Duńczyk Kenneth Hansen. W jednym z wyścigów z łatwością po szerokiej połknął przecież tegorocznego zawodnika tego zespołu Krzysztofa Kasprzaka. Na rezultaty dobrego występu Hansena nie było trzeba długo czekać. Już znalazł się w kadrze Mika Hortona na sezon 2014.

Maraton na Foxhall

Przez lata twardą zasadą był podział zawodników w turniejach indywidualnych ze względu na poziom lig, w których występują. W turniejach rozgrywanych na torach Elite League mogli startować tylko zawodnicy jeżdżący w Elite. Turnieje rozgrywane na torach klubów Premier League gromadziły stawkę wyłącznie z zawodników jeżdżących na zapleczu. Taką też obsadę z małymi wyjątkami zgromadził tradycyjny turniej Sixteen Lapper w Ipswich. Finał ma aż szesnaście okrążeń - stąd nazwa turnieju. - Louisowie mają specjalnie przygotowany sprzęt na te zawody, czyli o wiele większej pojemności baki, które montowane są do ramy. Dla mnie zabrakło takiego baku i musiałem radzić sobie w inny sposób - mówił "Skóra". Po wyścigu wieczoru z większym trudem niż zazwyczaj łapał powietrze do płuc. - Trzeba wykazać się niezłą wytrzymałością. Sprzęt również dostaje mocno w kość. Ale wszystko odbywa się po staremu. Zasada wciąż ta sama: byle do przodu - dzielił się wrażeniami Adam Skórnicki, który był o krok od zwycięstwa. W finale na szóstym okrążeniu motocykl Adama zaczął zwalniać i szwankować. - Normalny bak wystarcza na sześć okrążeń. Dopływ paliwa z tego dodatkowego nie był do końca sprawny. Mogłem jechać tylko na pół gazu - wyjaśniał. Wygrał Duńczyk Morten Risager, który w pierwszej fazie wyścigu jechał za Nicolasem Covattim i Kevinem Doolanem. Dwaj ostatni podobnie jak Skórnicki mieli problemy z maszynami. Pierwszy na linię mety wpadł Risager. Odległość między zawodnikami była tak ogromna, że w pewnym momencie można było stracić rachubę, kto prowadzi, a kto jedzie na ostatnim miejscu! - Na szczęście nie doszło do żadnych kraks, co dawno nie miało miejsca - komentowali po zawodach zadowoleni kibice.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×