Ostatnie sezony nie były dla Tomasza Chrzanowskiego zbyt udane, jednak wciąż wzbudzał spore zainteresowanie na rynku transferowym. - Miałem kilka propozycji. W ostatnich dniach długo je rozważałem. Kwestia odległości do miasta, w którym będę jeździł również miała wpływ, gdyż moi mechanicy mają dodatkowe zajęcia poza żużlem. Orzeł Łódź był bardzo zainteresowany moją osobą. Odbyłem dosyć długą rozmowę z trenerem Kędziorą i chociaż miałem propozycje z klubów z południa kraju, zdecydowałem się na ten klub. Muszę brać pod uwagę to, że w Szwecji, gdzie podpisałem kontrakt w Sztokholmie będę musiał dojeżdżać na mecze 500 kilometrów w jedną stronę - powiedział nowy zawodnik Orła Łódź.
W poprzednich latach, gdy presja na Chrzanowskim była mniejsza, pokazywał się z lepszej strony. Orzeł słynie z tego, że przed zawodnikami są stawiane realne cele i nie wymaga się od nich niemożliwego. - To fakt, że presja może być mniejsza, niż w klubie który walczy o awans. W przypadku zawodnika krajowego, priorytetem jest zawsze liga polska. Obcokrajowcy często podchodzą do tego inaczej. Liczę na to, że będę jeździł jak najwięcej i będę zdobywał sporo punktów. Możliwość regularnej jazdy był jednym z czynników, który spowodował, że padło właśnie na Łódź. W minionym sezonie grudziądzka drużyna miała wysokie aspiracje, a ja po nieudanym spotkaniu z Wybrzeżem zostałem odsunięty. Nie chciałbym tego, żeby sytuacja powtórzyła się po raz kolejny. Liczę na odjechanie pełnego sezonu - dodał Tomasz Chrzanowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Wychowanek Apatora Toruń został więc w I lidze. Czy w ogóle brał pod uwagę starty na najniższym szczeblu rozgrywek? - Miałem telefon z jednego klubu drugoligowego, jednak nie byłem zainteresowany jazdą na tym poziomie. Na ten moment czuję się na siłach, aby rywalizować na przynajmniej pierwszoligowym poziomie. Ten sezon był z różnych względów dla mnie dziwny. Ciężko go podsumować jednym zdaniem. Jak już wspomniałem, liczę na regularne starty. Dużo może mi dać jazda w Szwecji, bo wcześniej powodu zaostrzonych przepisów miałem zbyt wysoki KSM i trudno było znaleźć tam klub. W Elite League co prawda ostatnio jechałem w 2011 roku, jednak mój KSM w Anglii był na poziomie średniej z 2007 roku, a kilka lat minęło. Na prośbę moją i mojego menedżera został on zmieniony i nie ukrywam, że liczę na ponowne starty w tej lidze - przekazał żużlowiec.
Bardzo dużo naszemu rozmówcy dały starty w kocówce ubiegłego sezonu. - Gdyby nie to, byłaby tragedia i zostałyby mi starty w II lidze. Mój powrót do sezonu był udany poza meczem w Daugavpils, gdzie nie spisałem się dobrze w dwóch wyścigach. W Lublinie miałem dwa defekty przed biegami nominowanymi i zostałem bez sprzętu. Podczas sezonu meczów było jak na lekarstwo. Nie było się z kim ścigać, więc poprosiłem Mariusza Puszakowskiego o wspólne treningi. Znamy się bardzo dobrze, w końcu razem zdawaliśmy licencję. Jeździł do Grudziądza i jestem wdzięczny za to, że mi pomógł. Ściganie z wiatrem nic by nie dało. Fajnie, że teraz będzie możliwość wspólnej jazdy na co dzień - zakończył Tomasz Chrzanowski.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!