Grzegorz Szczepaniak: Gdański żużel na karuzeli

 Redakcja
Redakcja
Zupełnie dobre efekty sportowe (bo już nie finansowe) miał Marek Formela (wysunięty na to stanowisko przez Gdańską Korporację Sportową "Gwardia Wybrzeże"; klub GKS Wybrzeże był już wówczas tak zadłużony, że nie mógł prowadzić normalnej działalności), któremu udało się Wybrzeże wprowadzić do ekstraligi i nawet w niej utrzymać (po wygranych barażach). Wysiłek ten poszedł jednak na marne, gdyż klub został zdegradowany za brak licencji. Jedną z przyczyn było to, że ówczesny sponsor - Grupa Lotos - nie wypłacił klubowi sporej kwoty z przyznanych środków, karząc zespół w ten sposób za to, że jeden z zawodników wystąpił w meczu ligowym we własnym, a nie klubowym kombinezonie.

Bardzo trudno jest ocenić działalność Macieja Polnego, który do dzisiaj ma wielu zwolenników nie tylko wśród kibiców, ale także we wspomnianym Stowarzyszeniu. W pierwszym okresie swoich rządów odniósł niewątpliwy sukces: wyciągnął zespół z drugoligowej otchłani na ekstraligowe salony, ale znowu - przygoda z e-ligą trwała ledwie sezon. Po roku Wybrzeże znowu zameldowało się w ekstralidze i historia się powtórzyła. Gwoździem do trumny okazała się plaga kontuzji czołowych zawodników drużyny oraz zakontraktowanie niezdolnego do startów przez większą część sezonu Piotra Świderskiego. Historia znowu się powtórzyła: drużyna i tak nie najsilniejsza, musi wystawiać zawodników, którzy nawet w zespołach z niższej klasy rozgrywkowej mieliby kłopoty z wywalczeniem miejsca w składzie. A jednak Suchecki, Gafurow i robiący stałe postępy Pieszczek u boku niezawodnego Pedersena niemal do ostatniego biegu rewanżowego meczu z Betardem Spartą Wrocław zachowywali szansę na utrzymanie (a gdyby sędzia tamtego spotkania inaczej zinterpretował zderzenie Ułamka z Pieszczkiem, to Wybrzeże obroniłoby się przed spadkiem). To, co nastąpiło po degradacji, było spełnieniem najkoszmarniejszych snów kibiców z Grodu Neptuna. Odejście od sponsorowania żużla zapowiedziała Grupa Lotos, pojawiły się informacje o próbie przejęcia kontroli nad Spółką przez kilka osób ze Stowarzyszenia, a na zakończenie doszło do zmian w Zarządzie Stowarzyszenia i powołania nowego Prezesa Spółki (struktura, w której działa obecnie gdański żużel, to jedna z najdziwniejszych i najmniej przejrzystych konstrukcji, jakie można sobie wyobrazić).

Rok 2013 mamy jeszcze świeżo w pamięci: nowy prezes Robert Terlecki poprowadził Wybrzeże ponownie do e-ligi, ale na tym dobre wiadomości dla kibiców czarnego sportu w Gdańsku się skończyły. Czy to kryzys gospodarczy, który każe potencjalnym mecenasom oszczędniej gospodarować środkami finansowymi; czy ciągnąca się za gdańskim klubem sława marnotrawców funduszy, którą uwiarygodniło rozstanie się z żużlem przez GL; czy też brak operatywności i menadżerskich zdolności nowego zarządu - dość, że kasa klubu wciąż świeci pustkami (w kwestii zarządzania nic się zatem w klubie od ćwierćwiecza nie poprawiło, a nadzieje związane z Terleckim rozwiały się jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, kiedy okazało się, że nie będzie pieniędzy z firmy Star Carboline). I chociaż jeszcze za Macieja Polnego ruszyło systematyczne szkolenie młodzieży, a Wybrzeże doczekało się wreszcie wychowanka, który może pójść w ślady najlepszych żużlowców rodem znad Motławy: Grzegorza Dzikowskiego, Mirosława Berlińskiego czy nawet Zbigniewa Podleckiego, to nadal nie wiadomo, w jakich barwach Krystian Pieszczek będzie sięgał po laury. Wiele wskazuje na to, że jednak nie w czerwono-biało-niebieskich, bo jeszcze w grudniu 2013 roku wystąpił do Trybunału PZM-ot o rozwiązanie swojego kontraktu z GKŻ Wybrzeże. Klub jest poważnie zadłużony: spółka nie spłaciła zawodników startujących w Wybrzeżu w minionym sezonie, a większość zobowiązań sięga nawet roku 2012 (w tej chwili toczy się zaś jałowy spór o wysokość tego długu, który dodatkowo paraliżuje działalność Stowarzyszenia, a przez to i Spółki).
Czy Krystian Pieszczek będzie zdobywał punkty dla Wybrzeża w sezonie 2014? Czy Krystian Pieszczek będzie zdobywał punkty dla Wybrzeża w sezonie 2014?
W efekcie gdańszczanie otrzymali jedynie nadzorowaną licencję na starty w ekstralidze w roku 2014 i zakontraktowali zawodników, którzy nie gwarantują walki o bezpieczne utrzymanie. Musiałoby dojść do jakiejś niezwykłej erupcji formy Fredrika Lindgrena i Leona Madsena, żeby Wybrzeże uniknęło kompromitujących porażek. W składzie wciąż brakuje jednego krajowego seniora - w tej sytuacji wypożyczenie Rafała Okoniewskiego staje się sprawą pilną. Chociaż nie wzmocni on jakoś radykalnie siły drużyny, to wobec spodziewanego odejścia Pieszczka pozwoliłoby Wybrzeżu uniknąć wystawiania do składu Marcela Szymko. Gdyby jeszcze Unibax przystąpił do rozgrywek z 12 ujemnymi punktami, byłaby niewielka szansa, że gdańszczanie do końca pierwszej rundy zajmowaliby przedostatnie miejsce w tabeli, ale w chwili obecnej przewiduję, że najpóźniej po 5. kolejce Wybrzeże spadnie na miejsce 8., na którym pozostanie zapewne do końca rozgrywek. Bardzo chciałbym się mylić w swych kalkulacjach, ale brakuje mi podstaw do bardziej optymistycznego spojrzenia na szanse gdańskiego klubu w tym sezonie. A byłoby rzeczywiście szkoda, bo - jak pokazał mecz z GKM Grudziądz 22 września 2013 roku - gdańszczanie wciąż kochają żużel i tęsknią do czasów, kiedy żużlowcy w czerwono-biało-niebieskich plastronach dzielnie walczyli w lidze, ocierając się nawet o mistrzostwo Polski.

W hymnie gdańskich kibiców padają słowa: "My na mistrza zaczekamy" - oby tylko nie za długo i oby nie na aucie, bo groźba niewystartowania zespołu w sezonie 2014 wydaje się realna. Przykład gdańskich hokeistów pokazuje, że drużyny, które wypadają z ligowej karuzeli, mają potem ogromne kłopoty z powrotem do rywalizacji. Sytuację klubów sportowych w Gdańsku dodatkowo komplikuje sprawa PGE Areny - to ten obiekt i grająca na nim Lechia są oczkiem w głowie urzędników magistratu. Trudno się zresztą dziwić, bo ta inwestycja długo jeszcze będzie ważną pozycją miejskiego budżetu pożerającą gros środków przeznaczanych na sport. Tymczasem sternicy gdańskiego żużla jakoś nie potrafią udowodnić, że są w stanie samodzielnie zdobyć finanse na działalność klubową, w związku z czym miasto ma coraz więcej oporów przed dotowaniem tej dyscypliny. Do tego dochodzi postawa kibiców zniecierpliwionych fatalną kondycją Wybrzeża i nie szczędzących krytycznych opinii nie tylko prezesom, ale również wobec sponsorów.

Jedyną nadzieją dla żużla w Gdańsku byłoby więc utrzymanie poparte uzdrowieniem spraw organizacyjnych, likwidacją zadłużenia i dobrym przygotowaniem do sezonu 2015. Być może wtedy nadeszłyby dla kibiców speedwaya z Trójmiasta i okolic lepsze dni. Najwyższy już bowiem czas wysiąść z tej karuzeli spadków i awansów i zadomowić się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czy to jednak możliwe?

Grzegorz Szczepaniak

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×