Bohaterowie drugiego planu: Mirosław Duda - prawa ręka Andreasa Jonssona

Kamil Tecław
Kamil Tecław

Mnóstwo obowiązków i pierwsze sukcesy

"Dudi" ma na głowie masę obowiązków związanych ze startami Andreasa. Na szczęście może liczyć na wsparcie pozostałych członków teamu: menadżera - Dawida Kozioła i drugiego mechanika - Darka Łapy. Duda jest niezwykle zadowolony przede wszystkim ze współpracy z Darkiem. Przyznaje, że rozkład obowiązków znacznie ułatwia realizację zadań. - Nazwałbym to - człowiek orkiestra. Jesteś masażystą, psychologiem, mechanikiem, kierowcą, czy organizatorem. Dawid zajmuje się rezerwacją miejsc w hotelach, finansami, czy różnymi sprawami papierkowymi. Często jest tak, że z Darkiem przygotowujemy sobie harmonogram obowiązków na dany okres czasu. Do Dawida przychodzą czasami tylko faktury i można powiedzieć, że załatwia głównie sprawy finansowe. Razem z Darkiem w całości czuwamy nad przygotowaniem motocykli, planujemy trasy dojazdu, o której dotrzemy w wyznaczone miejsce. Muszę szczerze przyznać, że z Darkiem jest naprawdę świetny kontakt. Kiedyś z nim już pracowałem, jak rozpocząłem współpracę z Andreasem. Zmieniły się jednak jego życiowe plany i wyprowadził się do Częstochowy. Rozstaliśmy się, ale nasze drogi ponownie się spotkały. Nie mogę narzekać na współpracę z Darkiem. Kapitalnie się dogadujemy i muszę przyznać, że dawno nie miałem takiego spokoju w kwestiach organizacyjnych - podkreśla "Dudi".
Mirosławowi Dudzie świetnie współpracuje się z drugim mechanikiem - Darkiem Łapą Mirosławowi Dudzie świetnie współpracuje się z drugim mechanikiem - Darkiem Łapą
Mechanik Szweda szczególnie wspomina zwycięstwo Andreasa w setnym turnieju Grand Prix na Veltins-Arena w Gelsenkirchen. - Pierwsze sukcesy przyszły podczas startów w Anglii. Andreas był tak niesamowicie dysponowany, że czasami patrząc na jego jazdę zamykałem oczy. Mówiłem sobie "ten gość jest nieogarnięty". Cały czas trzymał gaz i często myślałem, że zaraz się połamie i będę miał wolne (śmiech). Starałem się go uspokajać, ale Andreas mówił, że czuje się jakby grał w grę. Ekscytowała go ciągle walka w kontakcie. Mile wspominam również wygranie setnej rundy Grand Prix w Gelsenkirschen. Pamiętam, że w finałowym biegu "AJ" startował w białym kasku. Starałem się go mocno zmotywować do wygranej, ale on był wtedy niesamowicie pewny sukcesu. Wygrał i mnie zaskoczył - przyznaje Duda.

Srebrny sezon 2011

Forma Jonssona eksplodowała w drugiej połowie sezonu 2011. Szwed był kapitalnie dysponowany na praktycznie wszystkich torach i doskonała wręcz jazda pozwoliła mu na zdobycie srebrnego medalu indywidualnych mistrzostw świata. To największy sukces Jonssona w jego dotychczasowej karierze. Co wpłynęło na eksplozję formy Andreasa w 2011 roku? - W końcu wszystko zagrało. Ciężko powiedzieć co w największej mierze wpłynęło na sukces, bo w żużlu trzeba być pewnym swego, mieć dużo szczęścia i trafić ze sprzętem - wtedy ze spokojniejszą głową można przystąpić do rywalizacji. Andreas zmienił wszystko - sprzęgła, styl, sposób ruszania spod taśmy i wszystko ułożyło się po naszej myśli. Z tym najlepszym sezonem to był trochę przypadek. Do połowy sezonu nie mogliśmy znaleźć recepty na wygrywanie. Pewnego dnia jechaliśmy ze Szwecji do Danii na zawody. Do tego momentu używaliśmy zapłonów, tzw. terystorów. Podczas meczu przytrafiły mu się trzy defekty właśnie przez awarię tych terystorów. Nie mógł podjechać do startu, bo ciągle coś się działo. Po zawodach siedzieliśmy załamani i zastanawialiśmy się co zrobić. Wpadłem na pewien pomysł i powiedział Andreasowi, żebyśmy pozbyli się tych zapłonów. Byliśmy akurat bardzo blisko warsztatu Flemminga Gravesena i kupiliśmy u niego normalne zapłony. Kolejnego dnia Falubaz miał derbowy pojedynek ze Stalą Gorzów. Mieliśmy jeden silnik, z którego "AJ" był bardzo niezadowolony. Włożyliśmy zapłon od Flemminga do tej jednostki napędowej. Andreas zrobił dwa treningowe okrążenia i powiedział, że "fruwa" na torze. Od tego momentu wszystko działało wręcz idealnie. Nieraz mocno się starasz, inwestujesz masę pieniędzy w sprzęt, trenujesz - nie wychodzi i ciężko to wytłumaczyć. Na końcowy sukces składa się wiele czynników, jak i najdrobniejszych szczegółów - wspomina "Dudi".
W sezonie 2011 po uporaniu się z problemami sprzętowymi, Andreas Jonsson znajdował się w wyśmienitej formie W sezonie 2011 po uporaniu się z problemami sprzętowymi, Andreas Jonsson znajdował się w wyśmienitej formie
 Problemy sprzętowe i brak szczęścia

Wydawało się, że "AJ" będzie kontynuował świetną passę. Kolejne sezony nie były jednak dla Jonssona udane. Miniony sezon w cyklu Grand Prix był wręcz katastrofalny, ale trzeba również przyznać, że Jonssona po raz kolejny nie oszczędzały kontuzje. - W ubiegłym sezonie Andreas znów nie miał szczęścia. Przytrafiły mu się dwa bolesne w skutkach upadki nie ze swojej winy. Bardziej zastanawialiśmy się jednak nad tym dlaczego znajdował się wtedy z tyłu za rywalami. Po treningu przed Grand Prix Danii w Kopenhadze byliśmy bardzo zadowoleni. Mówiliśmy, że jest pięknie i znów nie wyszło. Pamiętam triumf Andreasa podczas Nordyckiego Grand Prix w Vojens w 2009 roku. Tradycyjnie w Vojens padał deszcz i początkowo został odwołany trening. Sam "AJ" stwierdził, że nie ma po co wyciągać motocykli. Nie chciał sobie niepotrzebnie mieszać w głowie. Pojechaliśmy na pizzę i dostaliśmy informację, że trening jednak doszedł do skutku. Próbne okrążenia na błotnistej nawierzchni były jednak kompletnie bez sensu. W sobotę wygrał Grand Prix. W finałowym biegu prowadził od startu, ale ze względu na upadek Emila Sajfutdinowa wyścig został przerwany. Przed powtórką był jednak pewny swego i powiedział mi "Dudi, załóż mi tylko nową stronę - ja to wygram" - mówi Duda.

- Mieliśmy także ogromne problemy sprzętowe. Chociaż podczas Grand Prix Nowej Zelandii w Auckland, Andreas czuł się szybki i tylko awaria sprzęgła w biegu półfinałowym przeszkodziła mu w awansie do finału. Po inauguracyjnej rundzie nie mogliśmy uporać się ze sprzętem. Silniki tak przestały jechać, że podczas GP w Bydgoszczy opadały nam ręce. Nie wiedzieliśmy co robić. Andreas korzystał z trzech motocykli i nic nie pasowało. W pewnym momencie chciałem wywiesić flagę. Początkowo przygotowywaliśmy silniki u Jana Anderssona, ale później Ryan Sullivan polecił nam usługi Petera Johnsa. Próbowaliśmy już naprawdę wszystkiego i wiem, że jak ktoś powiedziałby nam, że mamy przed biegiem postawić motor do góry nogami i przyniesie to sukces, to my byśmy to zrobili. Andreas nigdy nie żałował pieniędzy na inwestycje w sprzęt - wie, że to konieczność. Często eksperymentujemy. Kiedyś "AJ" startował na aluminiowych ramach i mówił, że są one najlepsze na świecie. Może były, może nie, ale kiedyś przed Grand Prix w Terenzano usiedliśmy, porozmawialiśmy i postanowiliśmy, że czas chyba je zmienić - wspomina "Dudi".

Karta się odwróci?

Jonsson intensywnie przygotowuje się do startów w sezonie 2014. Reprezentant kraju Trzech Koron po dwóch słabych sezonach, chce ponownie zaistnieć w światowym czempionacie. - Cel jest zawsze taki sam - jechać jak najlepiej. Andreas nigdy nie powie wprost, że jedzie o tytuł mistrza świata. On chce zostać mistrzem, ale nie będzie o tym mówił głośno. Nie może sobie pozwolić na kolejny słaby sezon i wiem, że mocno przygotowuje się do startów. Fizycznie będzie na pewno gotowy na sto procent. Trzeba tylko trafić z silnikami, potrenować i wszystko posprawdzać - zakończył Duda.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×