Maciej Kmiecik: Rozmawiamy podczas zgrupowania kadry narodowej w Zakopanem, gdzie ostro trenujecie przed sezonem. Patrząc z boku na wasze treningi można odnieść wrażenie, że mocno dostajecie w kość. Jaki jest cel takiego zgrupowania - bardziej integracyjny czy też budujący formę na sezon?
Przemysław Pawlicki: Przyjechaliśmy tutaj na pięć dni i nie ma czasu na to, by budować formę wytrzymałościową. Obóz zazwyczaj jest sprawdzeniem wytrzymałości i szybkości. Dziennie mamy po dwa naprawdę ciężkie treningi. Nie jest to może zgrupowanie dwunastodniowe, jak niekiedy bywają, ale w trakcie tych pięciu dni dajemy z siebie wszystko.
Podczas treningu na hali zauważyłem, że nie możesz jeszcze wykonywać wszystkich ćwiczeń. Mocno daje ci się we znaki bark i obojczyk, które miałeś operowane?
- Muszę faktycznie jeszcze uważać na niektóre ćwiczenia. Miałem operację wyjęcia metalowych blaszek. Tkanki mięśniowe miałem nacięte, a wiadomo, że to się nie zagoi w ciągu miesiąca. Trzeba poczekać od 6 do 8 tygodni, żeby spokojnie wszystko móc robić. Kiedy byłem niedawno u lekarza na kontroli, był pozytywnie zaskoczony, że ten zakres operowanego barku wrócił mi tak szybko. Sam już czuję podczas treningów, że jest coraz lepiej. Tkanka mięśniowa powoli zaczyna się odbudowywać. Nie mogę robić czegoś takiego jak na przykład pompki. Mam zalecone swoje ćwiczenia z gumami.
Co to takiego?
- Są to lżejsze ćwiczenia wykonywane na sposób myślenia wizualny. Są to mocne treningi, bo jeśli powtarza się je ileś tam razy, czuć, że mięśnie dostają w kość i to głównie te mięśnie głębokie, które też są nam potrzebne.
Czy operacja, o której wspomniałeś zaburzyła ci okres przygotowawczy, czy wszystko przebiega zgodnie z planem?
- W żadnym wypadku zabieg ten nie wpłynął na moje przygotowania. Myślę, że moja forma do sezonu będzie przygotowana dobrze. Czuję, że już łapię formę. Trzeba dorzucić jeszcze trochę ćwiczeń sprawnościowych. Do obozu w Zakopanem budowałem głównie wydolność, czyli miałem treningi długodystansowe w wolniejszym tempie. Teraz zaczynamy już przygotowanie szybkościowe, które mają nas pobudzić do sezonu. Później trochę spadniemy lekko z tonu, a następnie wejdziemy już we właściwy sezon.
Zgodzisz się z tezą, że byłbyś teraz w innym miejscu swojej kariery, gdyby nie kontuzje, które dosyć mocno wyhamowały twój rozwój?
- Kontuzje hamują we wszystkich sportach. Jak nie idzie, zawsze jest szansa, że się pozbierasz, że sam dopracujesz popełniane błędy, a jak masz kontuzję, nie zrobisz nic. Natury nie oszukasz, musisz odczekać znowu jakiś tam czas, w którym trzeba się rehabilitować. Wrócić do formy jest dużo trudniej niż się w niej utrzymać. Kontuzje strasznie hamują rozwój żużlowca. Taki jest ten sport. Trochę pecha w tej swojej krótkiej karierze miałem. Mam nadzieję, że wykorzystałem limit złamań. Tej zimy skupiłem się na tym, by wyleczyć te wszystkie kontuzje i być gotowym na nowy sezon w stu procentach. Marzę o tym, by wreszcie przejechać sezon bez bólu i różnych dolegliwości, które towarzyszyły mi niestety w ostatnim czasie.
[nextpage]Jaki zatem ma być dla Przemka Pawlickiego sezon 2014?
- Wychodzę z założenia, że każdy kolejny powinien być lepszy od poprzedniego. Stawiam sobie bardzo ambitne cele i się z nimi nie kryję. Cały czas będę ciężko pracował, by dostać się do Grand Prix i tam powalczyć o tytuł mistrza świata. Oczywiście, w każdych innych zawodach, w których wystartuję, czy to będzie SEC czy Enea Ekstraliga oraz ligi zagraniczne chciałbym podnieść moje wyniki w stosunku do poprzedniego sezonu i utrzymywać je na wysokim poziomie jak najdłużej.
Nie patrzysz trochę z zazdrością na swoich rówieśników jak Maciej Janowski czy rok młodszy Patryk Dudek, którzy już w sezonie 2013 wywalczyli z kadrą seniorów Drużynowy Puchar Świata. Ty jesteś gdzieś tam mały krok za nimi i cały czas dobijasz się do tej czwórki wybrańców trenera Marka Cieślaka...
- Nie patrzę na to pod tym względem. Sam będę robił wszystko, żeby moje wyniki były jak najlepsze, na wysokim równym poziomie. Będę dawał z siebie wszystko na każdych zawodach. Jeśli moje wyniki będą zadowalające, trener Marek Cieślak na pewno to dostrzeże i znajdę się wśród chłopaków, którzy powalczą o Drużynowy Puchar Świata.
Jesteś jednym z nielicznych przykładów, że można naturalnie wejść w wiek seniorski i odnaleźć się w dorosłym żużlu. Czy wpływ na to miał fakt, że już jako junior ścigałeś się z seniorami?
- Na pewno tak, ale powiem jeszcze coś innego. W ogóle o tym nie myślałem, że wchodzę w wiek seniora. Dla mnie było to zupełnie naturalne. Wcześniej też jako junior jeździłem głównie z pozycji seniora i dla mnie przejście tej przez niektórych uważanych za magiczną barierę 22 lat nie było żadnym problemem. Pierwszy sezon w wieku seniora uważam za udany. Zarówno w Szwecji jak i Polsce moja średnia w lidze była porównywalna z poprzednim rokiem. Nie zapominajmy, że cały sezon jeździłem z kontuzją, która naprawdę mi doskwierała. W tym roku nie będę już zmagał się z tym urazem. Prawa noga jest ważniejsza w żużlu od lewej. Nawet ręce nie są tak ważne, jak prawa noga, która kontroluje cały motocykl.
Porozmawiajmy jeszcze o Enea Ekstralidze. Zespół, którego jesteś kapitanem przystąpi do nowego sezonu w trochę przebudowanym składzie z Nickim Pedersenem. Czy Duńczyk może być liderem drużyny z prawdziwego zdarzenia, którego wam brakowało?
- Nie stawiajmy Nickiego na pozycji lidera. Patrząc na nasz skład z boku mamy naprawdę bardzo fajną ekipę. Mamy kilku dobrych zawodników. Nie ukrywam, że ja jako kapitan też chciałbym poprowadzić zespół do fazy play-off. Nie jest najważniejsze, kto będzie liderem. Chodzi o to, by cała drużyna punktowała równo. Jeśli każdy z nas zrobi swoje punkty, wtedy będziemy jeździć w decydującej fazie sezonu i walczyć o medale.
Nie będziesz czuł się trochę nieswojo, jako w sumie bardzo młody kapitan, który w swojej drużynie będzie miał takiego indywidualistę, czasami kontrowersyjnego już doświadczonego i utytułowanego Nickiego Pedersena? Kapitan przecież pełni także rolę motywującą w zespole. Zastanawiałeś się, jak okiełznać Nickiego?
- Po powrocie ze zgrupowania kadry narodowej, mamy kilkudniową integrację całej drużyny, bo przylatują także zawodnicy zagraniczni, więc wtedy będę mógł coś więcej powiedzieć na ten temat. Nicki Pedersen poza torem jest całkiem w porządku człowiekiem. Można z nim porozmawiać na każdy temat. Wiadomo jednak, jaki jest Nicki kiedy zakłada kask. Wszyscy z nas to wiedzą i zdają sobie z tego sprawę. Nicki obiecał, że będzie więcej patrzył na kolegów. W Lesznie mamy Damiana Balińskiego, Piotra Pawlickiego, Tobiasza Musiela, Grzegorza Zengotę, jestem ja i nie czujemy się zawodnikami, którym można w kaszę nadmuchać.
Co masz na myśli?
- Nie damy się wozić po całym torze. Jeśli Nicki zrobi to raz czy drugi, to na pewno nie jeden zawodnik pokaże mu, na co kogo stać. Jestem przeciwko temu, że ktoś sobie groził na torze. Jeśli jednak będzie miała taka sytuacja, to jestem przekonany, że trener też ją zauważy. Jeśli Nicki kogoś z nas wywróci lub zablokuje, to będą w klubie na tyle rozsądni ludzie, że wycofają go na jeden czy dwa mecze i wtedy on zrozumie, że robi źle. Tę kwestię zostawiłbym trenerom i menedżerom.
A jaką ty widzisz dla siebie rolę jako kapitana drużyny?
-Ja skupiam się nad tym, żeby ten sezon był dla mnie najlepszy. Chcę żeby w drużynie była dobra atmosfera. To jest naprawdę bardzo istotne i cieszę się, że jak na razie wszystko jest super. Mamy świetny kontakt między sobą czy to z Damianem Balińskim, Tobiaszem Musielakiem, Grzegorzem Zengotą oraz oczywiście moim bratem, Piotrkiem. Zagraniczni muszą przystosować się do nas, bo nas jest więcej. My jesteśmy u siebie i to oni muszą grać pod nas, a nie my pod nich. Kiedy jeździmy w ligach zagranicznych, staramy się dostosować do Danii, Szwecji czy Anglii. Niech zagraniczni robią podobnie w Polsce. Jestem jednak przekonany, że wszystko dobrze się ułoży i spokojnie damy sobie radę.
Witajcie stare opie...cze :)
Jak ma być w Polsce dobrze jak cały kwiat siedzi na SF :/
moze to i leopiej słabsze zespoly nie są stracone u progu sezonu
Zagar 2012 3pkt ( jeździł wtedy u was)
Bjerre2013 10pkt ( jeździł juz w Lesznie)