Przepis na żużel (1): Sprawa polska w FIM

 Redakcja
Redakcja
Szefem komisji wyścigów torowych jest Włoch, a w tym kraju żużel istnieje szczątkowo. Przegapiliśmy pewne tematy. Nie pchaliśmy i nie promowaliśmy ludzi, w przypadku których należało to robić. Mamy fachowców, ale oni nie zawsze zyskiwali uznanie w oczach tych, w którzy w Polsce o kluczowych tematach decydowali i byli do tego władni. Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to nie powinniśmy mieć problemu. Jest choćby Jacek Filip, który jest znakomitym fachowcem i byłbym świetnym kandydatem do komisji technicznej.

Większy wpływ na to, co robi FIM w kwestii żużla, mają teraz inne nacje. Skład personalny komisji wyścigów torowych powinien nas mocno martwić. Mamy tam dwóch członków. To żadne osiągnięcie. Co więcej, oni nie odgrywają poważniejszej roli we władzach tej komisji. Większe znaczenie mają Włosi, Niemcy czy nawet Austria. W komisji technicznej nie pamiętam Polaka od dawien dawna.

W FIM nie budujemy również sojuszy, a to jest bardzo istotne. Przecież o SEC i możliwych ruchach ze strony Brytyjczyków mówiło się w połowie ubiegłego sezonu. Dlaczego wtedy nie działaliśmy i nie zawieraliśmy sojuszy? Niech mi nikt nie mówi, że nie było z kim o tym rozmawiać. Niemcy organizują SEC w Guestrow, Duńczycy w Holsted, Rosjanie w Togliatti i są z tej imprezy bardzo zadowoleni. Mielibyśmy sprzymierzeńców, ale należało z nimi współpracować. Jednym z nich mógł być Niemiec Wolfgang Glass. On ma naprawdę dużo do powiedzenia w FIM i mógłby nam pomóc chronić SEC przed idiotycznymi regulacjami. Pamiętam wypowiedź po jesiennym spotkaniu działaczy FIM. Ona najlepiej obrazuje, o czym mówię. Jeden z polskich przedstawicieli na pytanie, co z SEC odpowiedział: "Nie wiem, bo nikt tematu nie podnosił, a ja się też nie wyrywałem". Ręce opadają...

My często walczymy zresztą o sprawy przegrane. Jedną z nich był tłumik. Nie chcę teraz mówić: "a nie mówiłem, że tak będzie", bo nie o to chodzi. Powiem więcej, długo nie zamierzałem się w tym temacie odzywać, ale w pewnym momencie miałem dość tej histerii. Dla mnie były zapisy, które od początku wykluczały homologację, a my stworzyliśmy wokół tematu jakąś niewiarygodną historię.

Działajmy tam, gdzie rzeczywiście leży nasz interes. Anglicy nie walczyli o tłumik Kinga, nie było takiej wariacji jak u nas. To jest rzecz niespotykana, że prywatna firma zyskuje takie wsparcie rodzimej federacji, zwłaszcza w sytuacji, kiedy przepisy jasno precyzują, jaki będzie finał całej sprawy. Nie tędy droga, naprawdę. Być albo nie być w żużlu z powodu tłumika? Paranoja. Tę sprawę przegraliśmy zresztą w 2009 i 2010 roku, kiedy nastąpiły zmiany. Wtedy była mocna presja na zawodników, żeby zaakceptowali nowy stan rzeczy, bo nie będą jechać w Grand Prix. Mówiło im się: "musicie jechać na nowym tłumiku" i groziło, że w przeciwnym razie żużlowcy nie wystartują w Szwecji, bo nie dostaną na to zgody. Wtedy nikt nie chciał zostawić starego tłumika, a teraz stajemy na głowie w przypadku urządzenia, które nie ma prawa otrzymać homologacji. Czy nikt nie zauważa w całej tej sytuacji absurdu?

Jeśli dalej tak będzie, to zamiast zyskiwać uznanie, będziemy traktowani jak nieprzewidywalny partner, który wojuje szabelką o sprawy przegrane. W takim kierunku zmierzamy... Może czas się zatrzymać i opamiętać? Ja do tego namawiam.

Jacek Gajewski

Od redakcji: Felietony Jacka Gajewskiego, w formie bloga, będą pojawiać się na łamach portalu SportoweFakty.pl raz w tygodniu.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×