Żużel diametralnie się zmieni - rozmowa z Jerzym Drozdem, prezesem Kolejarza Opole

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus

Może klub potrzebuje świeżej krwi? Osób młodych, posiadających pomysł na pozyskiwanie finansów. Gdyby jedno przedsiębiorstwo zdecydowało się na poważny sponsoring, pociągnęłoby za sobą następne firmy.

- Nie mówię, że nie. Jak wspominałem, nie sądzę, żebym to ja był problemem. Nie jestem przyspawany, mogę odejść nawet jutro i będę się zachowywał podobnie jak teraz. Będę robił, co samo, tyle że z innej pozycji.

Czyli zgodziłby się pan odejść z zarządu i wspierać Kolejarz w takim samym stopniu jak obecnie?

- Tak. Wcale bym się nie obraził, gdyby tak się stało. Mogę złożyć rezygnację choćby dziś. Kto mi zabroni? Ktoś powie, że kolejny raz. A może to będzie ten ostatni? Wyjadę autem ze stadionu i zakładam się, że nie ma żużla w Opolu ani w tym, ani następnym roku.

Często narzekał pan na brak wsparcia pozostałych członków zarządu. Mówił pan, że gdyby wnosili do klubu połowę tego co pan, Kolejarz byłby dziś zamożny.

- Dziś nie wnoszą nawet dziesięciu procent tego co ja.

Warto w takim razie tworzyć fikcję i utrzymywać w zarządzie ludzi, którzy nie potrafią pozyskać pieniędzy na rzecz klubu?

- Nie warto. Ten sezon rozpoczęliśmy, ale gdy dobiegnie końca, trzeba będzie, nie patrząc na obowiązującą kadencję, postawić sprawę jasno: albo pojawią się osoby, które będą autentycznie żużel w Opolu wspierać, albo zamkniemy klub. W takim kształcie trwać dalej nie zamierzamy, bo dla mnie to przestaje być zabawne.

Nie ma pan chwil, kiedy siada pan wieczorem w fotelu i myśli, że pora ostatecznie się od żużla odciąć?

- Myślę o tym cały czas i to, że kilka razy wycofywałem rezygnacje, co niektórzy mi często wypominają, nie jest takie proste. Nie jestem zawodnikiem zakontraktowanym na sezon. Pochodzę z Opola, mieszkam tu, ludzie mnie znają, dlatego chcę być odpowiedzialny w swoich decyzjach. Chcę odejść, gdy będzie w klubie płynność. Płynność nie idealna, ale jakaś. A zamknąć drzwi mogę jutro i nikt mnie nie doścignie.

Inwestuje pan w klub tylko dla własnej satysfakcji?

- To śmieszne i durnowate, ale tak jest. Rozklejam się, gdy ten żużel widzę i z niektórymi zawodnikami rozmawiam. Jednak jestem już u schyłku wyczerpania. W tym sezonie może sobie poradzę, ale nie sądzę, bym wytrzymał do końca kadencji. Nie straszę kolejny raz. Żałuję czasem, że nie zrezygnowałem w styczniu, lecz jestem miękki, a zarazem uczciwy. I jak coś obiecuję, to ze swoich słów się wywiązuję. Żaden z żużlowców, obecnych i byłych, nie może mi tego zarzucić. Ci, którzy tak gorliwie krytykują mnie na forach, to idioci, którzy się na tym na sporcie kompletnie nie znają. Gdyby nie ja, to nie mieliby nawet o czym pisać, bo klubu by nie było. Jeden z profesorów stwierdził, że gdyby nie internet, nie wiedziałby, ilu głupców żyje. Jego wypowiedź doceniam, to złote słowa. Normalny człowiek, inteligentny, trzeźwo myślący nie będzie zabierał zdania w ogóle albo będzie krytykował konstruktywnie w oparciu o fakty.

Pan w trakcie swojej prezesury nie ustrzegł się błędów. Gdyby istniała taka możliwość, cofnąłby pan czas i w pewnych sytuacjach postąpił inaczej? - Co roku popełniane są te same błędy. Bo człowiek zawsze chce trafić dobrze, a nie zawsze mu się to udaje. I nie wiem, czy coś bym zmienił. Myślę, że nie, ponieważ podpisywanie kontraktów z zawodnikami i pomaganie im to ryzyko. Trzeba mieć ten łut szczęścia.
- Z powodu wycofania się sponsorów, wpadliśmy w spore kłopoty - mówi Jerzy Drozd. - Z powodu wycofania się sponsorów, wpadliśmy w spore kłopoty - mówi Jerzy Drozd.
Mówiąc o powtarzających się błędach, myśli pan o przekazywaniu pieniędzy żużlowcom na przygotowania do sezonu bez kontroli, na co w rzeczywistości zostają wydane? Kolejarz płacił jak na II-ligowe warunki sporo, choć jak się okazywało, nie było go na tyle stać. Żył ponad stan. - Ale kondycja finansowa klubu niekoniecznie jest zależna od prezesa. To, co się stało w poprzednim roku, to nie jest wina moja ani zarządu, tylko nieodpowiedzialnych partnerów, którzy się z nami związali. Bo jeśli podpisują ze mną dokument, a jutro się z niego wycofują, mimo że już sobie coś wkalkulowałem, to zostaję wpuszczony w maliny. Najpierw dużo obiecują, a później się z tego wycofują. Argumentowali, że nie mogą sponsorować klubu, bo załoga ich z tej firmy wyniesie. Sami znajdują się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. To moja wina?

Mówimy o kwotach, dzięki którym udałoby się uniknąć zaległości? Wobec żużlowców wyniosły one ostatecznie 257 tysięcy złotych.

- Długi też trzeba umieć czytać, gdyż to, że klub wykazuje ujemny bilans, nie oznacza, że jest w złej kondycji.

Zgadza się, ale sądzę, że Kolejarz oferował zawodnikom warunki, których nie potrafił spełnić. Był po prostu zbyt rozrzutny i za bardzo swoim pracownikom, czyli zakontraktowanym jeźdźcom, ufał.

- Zawsze mieliśmy mały problem. Teraz mamy większy z tego powodu, o którym wspominałem - wycofania się sponsorów. To byli moi znajomi, których swego czasu do klubu sprowadziłem, choćby Eurosystem, wspierający nas niemałą kwotą. W ubiegłym sezonie nie dał ani złotówki. Gdybyśmy mieli te pieniądze, teraz kłopotów by nie było.

Długów nie byłoby w ogóle?

- Moim zdaniem nie. Poza tym zaufaliśmy panu Rakoczemu. Co tu dużo gadać - zostałem zrobiony w "bolka". Jak naiwne dziecko uwierzyłem w jego obietnice, że kasa będzie, że możemy śmiało podpisywać umowy i wesprzeć zawodników już przed sezonem. A facet się wykpił.

Ale ostrzegano pana. Na zebraniu jeden z członków klubu podkreślał, że Stanisław Rakoczy, wówczas poseł i wiceminister spraw wewnętrznych, to osoba niegodna zaufania.

- Ostrzegali, pamiętam. Jednak funkcja prezesa polega właśnie na tej naiwności. Ci, którzy wpierw przekonywali mnie do Rakoczego, później się pochowali. Zostałem na placu boju sam i do mnie strzelali, choć tak naprawdę uratowałem sytuację. Gdybym tego nie zrobił, to w zeszłym roku by żużla nie było.

Brakuje panu twardej ręki?

- (chwila milczenia) Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Szczerze mówiąc nie wiem, co by mi ta twardość dała. Może to, że powiedziałbym: "skoro obiecujesz, to najpierw przynieś". I racja, dzięki temu można by rzeczywiście uniknąć niektórych problemów.

Zgadzasz się ze słowami Jerzego Drozda, że "żużel w ciągu pięciu lat diametralnie się zmieni"?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×