Damian Gapiński - ta ostatnia niedziela: PGE Marma skazana na awans

Incydent z kibicami w Gorzowie, znakomite widowiska w Toruniu i Częstochowie oraz słaba postawa GKM Grudziądz to główne wydarzenia minionego weekendu na polskich torach żużlowych.

PGE Marma skazana na awans do Ekstraligi

Przed rozpoczęciem sezonu 2014 GKM Grudziądz wymieniany był jako główny faworyt do awansu do ENEA Ekstraligi. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że działacze oficjalnie mówili o tym, że interesuje ich jazda w najlepszej lidze żużlowej świata. I choć potencjał kilku innych zespołów jest wystarczający do tego, aby nawiązać walkę o awans, to wydaje się, że niewiele klubów jest zainteresowanych jazdą w Ekstralidze. Z wysokiego "C" sezon rozpoczął Carbon Start Gniezno. W tym mieście myślą jednak o tym, aby spłacić ponad 2 milionowy dług. O awans mogłaby powalczyć również Polonia Bydgoszcz. I choć bydgoszczanie nie mają licencji nadzorowanej, to plan naprawczy klubu nie przewiduje awansu do Ekstraligi już w tym sezonie. Kolejny kandydat - KMŻ Lublin nadal nie może pozyskać sponsora tytularnego, który ustabilizowałby sytuację klubu w Nice Polskiej Lidze Żużlowej, o Ekstralidze już nie wspominając. Wspomniany powyżej GKM ma jeden zasadniczy problem - zawodnicy. Działaczom bardzo zależy na awansie. Powstaje jednak pytanie, czy na tym samym zależy żużlowcom. Sebastian Ułamek lata świetności ma już za sobą, a miniony rok spędzony w Starcie na pewno udowodnił mu, że bardziej "opłaca" się 12 punktów w I lidze, niż 6-7 w Ekstralidze. Pozostali zawodnicy, choć mieli w przeszłości oferty z najwyższej klasy rozgrywkowej, to z nich nie skorzystali, albo się w niej nie sprawdzili. Mając zatem dobrego i wypłacalnego pracodawcę w I lidze, nie chcą się go pozbywać. To moim zdaniem główny problem, który spowoduje, że kibice w Grudziądzu ponownie będą musieli pogodzić się z brakiem awansu. Sytuacji tego klubu nie zmieni nawet potencjalne pojawienie się Rafała Okoniewskiego (jeżeli jego kontrakt z PGE Marmą zostanie rozwiązany).

To wszystko powoduje, że na awans do Ekstraligi w pewien sposób skazana będzie PGE Marma Rzeszów. Prezes Marta Półtorak podkreślała w wywiadach przedsezonowych, że nie ma presji awansu w tym sezonie. Jednak w świetle problemów wyżej wymienionych klubów, a także zbyt słabym potencjale sportowym drużyn z Daugavpils, Rybnika i Łodzi, rzeszowska ekipa może okazać się jedyną "chętną" do awansu. Będzie to tylko potwierdzenie tezy, którą postawiłem już jakiś czas temu proponując, aby zamknąć rozgrywki Ekstraligi. Dla atrakcyjności rozgrywek dobrze byłoby, aby zespoły zainteresowane awansem szybko wysforowały się na czołowe miejsca. W przeciwnym razie pod koniec sezonu możemy być świadkami kabaretu pod tytułem "co zrobić, żeby nie awansować".

Na egzamin do Częstochowy i Torunia

Miniona kolejka Ekstraligi obfitowała w pogromy. Wysokie wygrane zanotowaliśmy w Tarnowie, Gorzowie i Toruniu. Jednak tylko w przypadku tego pierwszego spotkania możemy mówić o zawodzie. Mecz został przez Wybrzeże oddany bez walki. Z punktu widzenia atrakcyjności Ekstraligi strzałem w dziesiątkę okazał się wybór spotkań w Toruniu i Częstochowie, które pokazywała platforma NC+. Mimo wysokiej wygranej Unibaksu Toruń, kibice nie mogli narzekać na atrakcyność widowiska. Walka na styku podczas meczu w Częstochowie była ozdobą całej kolejki. Działaczom Ekstraligi i GKSŻ proponuję, aby komisarze torów, a przede wszystkim toromistrzowie byli wysyłani na szkolenia na zmianę do Częstochowy i Torunia. Tam już pokazano, jak należy przygotowywać tory, aby kibice pasjonowali się żużlem w najlepszym wydaniu.

Oczywiście nic nie dzieje się bez potencjalnych kosztów. W Częstochowie po ostatnim spotkaniu słychać było głosy niezadowolenia, że choć tor sprzyjał wyrównanej walce na całej szerokości, to nie był korzystny dla miejscowej drużyny. O Włókniarza byłbym jednak spokojny. Jeżeli do zespołu dołączą Grigorij Łaguta i Michael Jepsen Jensen, to ekipa spod Jasnej Góry może jeszcze nieźle namieszać w tegorocznych rozgrywkach.

Ścieżka zdrowia

Na koniec niestety łyżka dziegciu. Podczas meczu w Gorzowie kilku chuliganów zepsuło widowisko. Przed meczem w Toruniu, kilku zamaskowanych bandziorów pobiło osoby zmierzające na MotoArenę. Na szczęście winowajców z Gorzowa już złapano i w trybie przyśpieszonych wzięto się za ich karanie. Nie wiem tylko, czy w świetle humanizmu, do którego dążymy z racji rozwoju cywilizacyjnego, kary finansowe będą wystarczająco odstraszające i wyeliminują tego rodzaju sytuacje ze stadionów. W tym zakresie byłem zawsze zwolennikiem rozwiązań stosowanych w czasach słusznie minionych. Opowiadano mi wiele o tak zwanej "ścieżce zdrowia" jaką funkcjonariusze milicji obywatelskiej stosowali nie tylko w stosunku to stadionowych chuliganów. Polegała ona na tym, że grupa winowajców wywożona była w ustronne miejsce, gdzie funkcjonariusze MO ustawiali się w rzędzie, a zadaniem "skazańców" było przebrnięcie przez ową ścieżkę, podczas której byli bici pałkami milicyjnymi. Tylko niewielu szczęśliwcom udało się ją przejść z niewielkimi sińcami. Większość długo pamiętała, że nie należy przekraczać pewnych granic. Wróćmy do rozwiązań sprawdzonych. Niech pałki policyjne łamią się na dupsku chuliganów, a duże sińce niech na długo przypominają im, jak wielką głupotą błysnęli na stadionie.

Damian Gapiński

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: