Długo trwały prace na na gorzowskim torze, ale to i tak nie pomogło. Po wspólnej naradzie obu zespołów z sędzią Wojciechem Grodzkim i komisarzem Grzegorzem Janiczakiem stwierdzono, że nie udało się odpowiednio przygotować nawierzchni owalu przy Śląskiej. - Decyzja słuszna. Ten tor nie nadawał się do jazdy. Bezpieczeństwo jest najważniejsze - mówił po ogłoszeniu decyzji Adrian Miedziński. [ad=rectangle]
Zawodnik, jako kapitan Unibaksu Toruń, z bliska przyglądał się nawierzchni po wszystkich pracach. Podczas obchodu był wyraźnie niezadowolony, jednak zdaje sobie sprawę, że Stal Gorzów dała z siebie wszystko, by ten pojedynek się odbył. - Oczywiście organizatorzy robili wszystko, co w ich mocy, aby przygotować ten tor, ale każdy owal rządzi się swoimi prawami. Tu jest taka nawierzchnia, którą bardzo trudno przygotować po opadach - zauważył "Miedziak".
Do prac torowych w pewnym momencie zatrudniono ciężki sprzęt. Żużlowiec "Aniołów", podobnie jak trener tegoż zespołu, jest zdania, że podczas używania maszyny został popełniony błąd. - Maszyna, która jeździła po torze, była świetna, ale musiała jeszcze bardziej zagłębić się w ten tor, żeby dostać się do suchej nawierzchni. Nie wiem, czy było to dla niej możliwe. Może by udało się to przygotować, ale potrzeba by było znacznie więcej czasu - kontynuował 28-latek.
W opinii innych, w tym jeźdźców gospodarzy, w pewnych częściach toru było niezwykle przyczepnie. Przy obecnych tłumikach nie oznaczało to niczego dobrego i każda większa szarża mogłaby zakończyć się upadkiem. - Aby ten tor był bezpieczny należało ściągnąć więcej tej mokrej nawierzchni. W takich warunkach nawet jeden zawodnik miałby problem przejechać poprawnie cztery okrążenia. Ja chciałem ten mecz odjechać, ale tor był niebezpieczny - przyznał Miedziński.
Lipiec miał być miesiącem wolnym od ENEA Ekstraligi. Tymczasem wygląda na to, że torunianie będą musieli po raz drugi zawitać na Stadion im. Edwarda Jancarza. Na razie nie jest znana oficjalna data kolejnego podejścia do szlagieru 10. kolejki, ale mówi się o czwartku. - Zdrowie jest ważniejsze niż urlop - skomentował całą sytuację żużlowiec Unibaksu.
Na przestrzeni ostatnich lat dość często zdarzało się, że mecze toruńsko-gorzowskie były przekładane. Zawodnik liczy jednak na to, że sprawdzi się stare przysłowie. - Miejmy nadzieję, że do trzech razy sztuka i uda nam się odjechać całe zawody bez żadnych problemów - zakończył Adrian Miedziński.