Sportowej złości mi nie brakuje - rozmowa z Szymonem Woźniakiem, żużlowcem Polonii Bydgoszcz
Może być trudniej o starty. Junior dostaje kilka imprez z urzędu, senior sam musi o to zadbać.
- Na krajowym podwórku zawodów będzie mniej, jednakże po to podpisałem kontrakt w Anglii, by tę liczbę zrównoważyć. Mam jeszcze umowę w lidze szwedzkiej, także w kraju będę startował rzadziej niż dotychczas, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to na brak jazdy nie powinienem narzekać.
Anglia to w powszechnej opinii szkoła życia.
- Szkoła życia poza torem i szkoła żużla na torze, bo angielskie owale są specyficzne, bardziej wymagające. Trzeba ponadto wszystko poukładać logistycznie, tak by jazda sprawiała frajdę, a nie była udręką. Początki w Anglii bardzo mi się spodobały. Choć dopiero co tam zadebiutowałem, mogę już stwierdzić, że i ja, i team wykonaliśmy w zimie kawał dobrej roboty. Póki co nie ma żadnych problemów logistycznych czy sprzętowych.
Będziesz reprezentował barwy Lwów z Leicester. Inne kluby też o ciebie pytały?
- Klub z Leicester zainteresował się mną, z polecenia Jasona Doyle’a, już pod koniec zeszłego sezonu. Wówczas w Bydgoszczy pojawił się menedżer do spraw sportowych. Spotkał się ze mną, porozmawialiśmy dość długo i jakiś czas później poleciałem na Wyspy, żeby przeprowadzić konkretne negocjacje. Na imprezie kończącej sezon, przy fajnej, oficjalnej otoczce, podpisałem kontrakt.
W Anglii można się wiele nauczyć, ciężko jednak o lukratywną umowę. Tyle że chyba nie o pieniądze w tym przypadku chodzi.
- Chyba każdy obecny lub były zawodnik ze światowej czołówki miał za sobą epizod bądź nadal występuje na tamtejszych torach. Chcę podążać tą samą drogą. Żużlowiec po startach w lidze angielskiej staje się kompletny, żaden tor nie stanowi dla niego zagadki i wie, jak się w danej sytuacji zachować. W Anglii, o czym nie należy zapominać, bardzo ważną rolę odgrywa także wyjście spod taśmy, dzięki czemu można ten kluczowy w żużlu element doskonalić.
Przed związaniem się z angielskim zespołem konsultowałeś się z kimś?
- Rozmawiałem ze starszymi kolegami, startującymi niegdyś w Anglii. Na zgrupowaniu Polonii dużo podpowiedział mi Robert Miśkowiak, który przez osiem lat występował w Elite League, więc wie, z czym to się je. Doradzał mi, udzielał cennych wskazówek, które myślę, że przydadzą się w praktyce, bo widać, że to, co mówi, ma sens. Dobrze polegać na doświadczeniu innych i nie popełniać tych błędów, które oni popełnili.
Za tobą już pierwsze treningi i zawody w Anglii. Jakie wrażenia? Aklimatyzacja przebiegła bezproblemowo?
- Zaczęło się od kilku dni treningów w Leicester wspólnie z Grzesiem Walaskiem, z którym mam bardzo dobre relacje od czasu jego startów w Polonii. Potem press and practise day z całą drużyną, sparingi i pierwszy mecz. Atmosfera w drużynie jest wzorowa. Będzie bojowo i wesoło.
Wracając do wątku dołączenia do grona seniorów. Nie uważasz, że to, co juniorom jest przebaczane, seniorom nie uchodzi już na sucho, a zatem wzrasta ich odpowiedzialność?
- Kompletnie na to nie zwracam uwagi. Oczywiście czuję odpowiedzialność, ale taką samą jak 3-4 lata temu, kiedy też starałem się dla swojej drużyny zdobywać jak najwięcej punktów. W poprzednim sezonie ciążyła na mnie presja, ponieważ byłem najlepiej punktującym zawodnikiem Polonii i wymagano ode mnie, by przyjeżdżać na jednej z dwóch pierwszych pozycji. Zawszę jadę na maksa i nie narzucam sobie dodatkowego ciężaru.
Ważne również, że tej presji nie narzucają na ciebie trenerzy czy działacze.
- Trener zna mnie od wielu lat. Wie, jak wyglądały moje przygotowania i jest o mnie spokojny.
Jeszcze przed otwarciem okienka transferowego spekulowało się o twojej zmianie barw klubowych. Po czasie możesz stwierdzić, że do transferu było bliżej niż w ubiegłych sezonach?
- Chwilami wokół klubu panowała niepewność, wynikająca z wahań miasta co do wsparcia żużla. Nie wiedziałem, w której lidze wystartuje Polonia. Wpierw chciałem poczekać, aż zapadną najważniejsze decyzje, a gdy sytuacja się wyklarowała, to mogłem myśleć o kontrakcie. Wiadomo, propozycje z innych klubów pojawiły się, na tym też polega profesjonalny sport. Do tej pory Polonia zawsze miała pierwszeństwo, a za tym pierwszeństwem stały także przepisy o ekwiwalencie oraz ważna umowa z bydgoskim klubem. Dlatego negocjacje z innymi były mało wiążące. Nie powiem, że doniesienia medialne były wyssane z palce, ale podchodziłem, i nadal podchodzę, do spraw kontraktowych z wielkim spokojem. Jestem w 110 procentach skoncentrowany na nadchodzącym sezonie.