W minioną niedzielę Fogo Unia Leszno przegrała na Motoarenie 41:49. W tym spotkaniu poniżej oczekiwań pojechał Tomas H. Jonasson, który zdobył zaledwie trzy punkty. Byki od pewnego czasu konsekwentnie stawiają na Szweda, przez co na ławce siedzi Tobiasz Musielak. Nie dla wszystkich decyzja, którą podejmuje menedżer Adam Skórnicki, jest uzasadniona. - Stawiałbym zdecydowanie na Tobiasza Musielaka. Nie mówię tego, bo chce komuś mącić w głowie. Jestem człowiekiem niezależnym i do takiej oceny mam prawo. Uważam, że Unia popełnia błąd. Tobiasz jest bardzo perspektywicznym chłopakiem - mówi w rozmowie z naszym serwisem Czesław Czernicki. - Takie wnioski mam choćby po jego w sobotni wynik w Gnieźnie. Poza tym Tomas Jonasson notuje ostatnio abstrakcyjne wyniki w drużynie i cyklu Grand Prix - dodaje doświadczony trener.
Czernicki, który pracował w przeszłości w Lesznie, nie rozumie, czy kieruje się sztab szkoleniowy odstawiając od składu Musielaka. Zwraca również uwagę, że taka sytuacja w klubie ma miejsce nie po raz pierwszy. - Nie jestem właściwą osobą do oceny koncepcji zespołu, który będzie mieć Leszno w przyszłym sezonie. Uważam jednak, że Tobiasz Musielak jest wart każdych pieniędzy. Jemu zależy na tym zespole, nie przez przypadek powierzono mu funkcję kapitana po odejściu Damiana Balińskiego. Teraz ma miejsce sentyment do Jonassona, który w mojej ocenie nie jest poparty racjonalnymi przesłankami. To działanie irracjonalne przy jego aktualnej dyspozycji. Przypomnę, że swego czasu w Lesznie bardzo mocno gloryfikowano talent Juricy Pavlica kosztem Sławka Musielaka, który również zapowiadał się na bardzo dobrego zawodnika. Był po ciężkiej kontuzji uda, ale doszedł do siebie i odjechał fantastyczne zawody w finale MIMP w Lesznie. Został wicemistrzem kraju - wyjaśnia Czernicki.
Nasz rozmówca zwraca również uwagę, że w jeździe Tobiasza Musielaka widać postępy.- Oglądam uważnie Tobiasza po kontuzji obojczyka. To teoretycznie taki uraz, że powinno się po nim bez bólu przejść do cyklu startowego. W jego przypadku trochę tych perturbacji było i pewnie ciągle trochę jest. To jest mój wychowanek, zdawał ze mną licencję, ale sentymenty odkładam na bok. Jest bardzo zdeterminowany, czego dowiódł w ubiegłym roku, kiedy walczył dla Unii ze złamanym kciukiem. Było widać, że przynależność klubowa to dla niego ważna rzecz - podkreśla Czernicki.
W rewanżowym spotkaniu półfinału play-off Fogo Unia będzie musiała odrobić ośmiopunktową stratę z Motoareny. Czernicki twierdzi, że kwestia awansu do finału jest sprawą otwartą i gospodarzy wcale nie będzie czekać łatwe zadanie. - Mecz w Toruniu układał się znakomicie dla gospodarzy. Potrafili zaskoczyć rywala. To też sztuka, kiedy rywal zostaje wprowadzony w błąd. Toruński tor był regulaminowy, odebrali go przecież sędzia i komisarz. Było twardo, ale nie zabrakło emocji. Wielką klasę w jednym z wyścigów pokazał przecież Grigorij Łaguta. Gospodarze mieli w połowie meczu pokaźną zaliczkę. Ze spotkania wypadł Kacper Gomólski. Nie chcę wdawać się w szczegóły, jeśli chodzi o decyzję arbitra Artura Kuśmierza. Na bezrybiu to jeden z lepszych naszych sędziów. Myślę jednak, że ukaranie Gomólskiego czerwoną kartką było przedwczesne i pochopne. Toruń jednak sobie radził, bo miał 12 punktów przewagi. To mogła być naprawdę bezpieczna zaliczka w kontekście rewanżu, bo przecież KS Toruń jechał już w tym roku bardzo dobrze na Smoczyku. Nadzieja Leszna zostały uratowane w 15 wyścigu, który wygrali podwójnie. Mają osiem punktów i to można odrobić. Sprawa jest jednak otwarta, bo torunianie są bardzo zdeterminowani. Trzeba ich też pochwalić, bo w sportowych przygotowaniach do niedzielnego meczu na Motoarenie byli bardzo przebiegli - wyjaśnia Czernicki.
Po meczu na Motoarenie wielu kibiców Fogo Unii krytykowało menedżera Adama Skórnickiego za - ich zdaniem - błędne decyzje taktyczne. Dotyczyć miały one głównie stosowanych rezerw taktycznych i obsady biegów nominowanych. - Nie mam zamiaru być recenzentem pracy Adama Skórnickiego. Bardzo takich rzeczy nie lubię robić. To nie ja jestem w zarządzie Unii Leszno. Od siebie mogę powiedzieć tyle, że postąpił był inaczej. To nie jest zresztą pierwsze spotkanie, w którym inaczej poprowadziłbym drużynę - dodaje na zakończenie Czesław Czernicki.