WP SportoweFakty: Główny udziałowiec, Józef Dworakowski powiedział, że bracia opuszczają Unię z powodu wygórowanych żądań finansowych. Stwierdził: pycha i głód to źli doradcy. Jak pan może się do tego odnieść?
Piotr Pawlicki: Wszystkich, którzy pytają nas o tę sprawę odsyłamy do pisma, jakie podpisaliśmy z prezesem i dyrektorem klubu. Pana Dworakowskiego przy tym nie było i nie złożył żadnego podpisu. Główny udziałowiec uważa, że zadecydowała tutaj nasza pycha? Może tylko tak się umie wypowiedzieć. Jak wcześniej odchodzili Krzysiek Kasprzak, Rafał Dobrucki czy Jarek Hampel, to słyszeliśmy te same słowa. Zawsze pana Dworakowskiego szanowałem i przynajmniej mnie to, co powiedział zabolało. Nie chcę wypowiadać się o pieniądzach, ale jakichś kolosalnych kwot wcale nie chcieliśmy. Problem w tym, że Unia chciała zatrzymać tylko młodszego z braci, Piotrka. To o to tutaj chodziło.
Czy pan był obecny przy negocjacjach?
- Nie byłem na dwóch pierwszych spotkaniach, ale przyjechałem na to trzecie i liczyłem, że możemy się jeszcze porozumieć. Rozmawiałem z prezesem Rusieckim i tłumaczył mi jak trudno jest utrzymać dwóch takich seniorów jak moi synowie. Walczyliśmy jednak o to, by Przemek i Piotrek nie zostali rozdzieleni. Powiedziałem w klubie otwarcie: nie życzę sobie, by oni rozbijali mi synów. To ja stworzyłem ten team i jeśli mają już jeździć oddzielnie, to na naszych zasadach. Naprawdę nie mogliśmy zgodzić się na sytuację, w jakiej postawił nas klub.
Odczuwa pan żal, że synowie odchodzą z macierzystego klubu?
- Jak miałoby nam nie być żal? Gdyby nie było żal, to podziękowalibyśmy Unii już po pierwszym październikowym spotkaniu. Uważam, że nie tak (jak należy) ze strony zarządu zostaliśmy potraktowani. Z Emilem, Nickim czy Zengotą można było szybko podpisać kontrakty. A przecież to Piotrek z Tobiaszem Musielakiem wprowadzili Unię w 2014 roku do finałów. Poza tym gdzie byłaby Unia, gdyby nie świetna jazda mojego młodszego syna w tym sezonie w meczu z Toruniem. Złota by nie było. Kariera żużlowca nie trwa wiecznie i to co innego niż sprzedawanie części samochodowych czy maszyn. W sporcie trzeba wykorzystać swoje pięć minut i to źle, że chcę najlepiej dla naszych synów?
Dziwi pana to, że to Pedersen i Sajfutdinow zostali pierwsi zaproszeni na rozmowy po sezonie?
- To akurat nie, bo choćby przed rokiem czy dwoma to my byliśmy pierwsi na rozmowach. Kontrakty podpisaliśmy co prawda dopiero później, ale już wtedy zawarliśmy dżentelmeńską umowę i się z niej potem wywiązaliśmy. Co do tych zawodników, to Emil miał początkowo problemy, ale w drugiej części sezonu "chwycił" i spisywał się świetnie. Ale Nicki... to nie była żadna rewelacja i nie miał znakomitego sezonu. Mój syn, Piotrek był natomiast liderem tego zespołu. Dlaczego więc tak się to potoczyło? Ja, jako ojciec wiedziałem, że nie przez wszystkich tutaj był on lubiany. Może i można mu coś zarzucić, ale każdy ma swoje za uszami. Młodość ma swoje prawa i nikt nie jest święty.
Unia jasno postawiła sprawę? Nie chciała w ogóle rozmawiać o kontrakcie dla Przemka?
- Chcieli tylko młodszego z synów. Szkoda mi starszego z nich. Proszę zauważyć, że Przemek w końcu przejechał cały sezon bez żadnej kontuzji. Nic go nie hamowało i jestem przekonany, że w przyszłym roku wejdzie na swój właściwy tor. To bardzo ambitny chłopak i wiem, że nie zamierza wozić tyłów. Poszedłem na to ostatnie spotkanie z klubem, bo po pierwsze, wiedziałem, że będzie ono ostatnie, a po drugie: chciałem powiedzieć parę słów władzom Unii. Myślałem prawdę mówiąc, że uda nam się jeszcze porozumieć. Boli mnie, że tak to się zakończyło. Jeszcze jak synowie byli mali, uczyłem ich wzajemnego szacunku, by jeden drugiemu pomagał nie tylko w parkingu, ale na torze. Teraz, gdy nie z własnej woli będą prawdopodobnie rozdzieleni, pojawi się trochę problemów. Nie nas pierwszych i nie ostatnich spotyka jednak taki los. Jak stwierdził sam prezes, trzeba patrzeć do przodu i tak też zrobimy.
To już przesądzone, że bracia trafią do dwóch różnych klubów?
- Wiem o czym się pisze w mediach i jakie chodzą plotki, ale dopiero będziemy o klubach rozmawiać. Jak to się zakończy, w najbliższym czasie zobaczymy.
Czekamy zatem na doniesienia kontraktowe z państwa strony.
- Na zakończenie chciałem podziękować wszystkim ludziom, którzy podczas jazdy synów w Lesznie byli z nami. Samej Unii życzymy powodzenia i walki o mistrzostwo. Kibiców proszę tylko o większą rozwagę. Widzimy, co wypisuje się na nasz temat w mediach, ale trzeba pamiętać, że kij ma zawsze dwa końce. Ustaliliśmy z klubem, nie będziemy wypowiadać się o finansach i tę sprawę zostawiamy. Zresztą to nie pieniądze zaważyły na tym, że Leszno opuszczamy. To nie tak, że to my jesteśmy winni tego, co się stało.
Rozmawiał Michał Wachowski
Z niewolnika nie ma pracownika, z dwóch tym bardziej.
Co za obłuda starego Czytaj całość
żużel jest moją pasją. Na przykład gram w świetnego managera Speedway Club Manager SCM :) Polecam wszystkim :)