Ryan Sullivan - czempion bez korony

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Indywidualna blokada

Sullivan po pierwszym sezonie spędzonym w Częstochowie stał się drapieżny jak lew widniejący w herbie Włókniarza. Dla niego było nieistotne, czy występuje na torze przy ul. Olsztyńskiej, czy na wyjeździe. Dla rywali nie miał litości i raz za razem dopisywał przy swoim nazwisku 3 punkty za zwycięstwa. Nie był też samolubem. W pewnym momencie z Grzegorzem Walaskiem stworzył parę idealną, która rozumiała się bez słów. Zresztą jeździli wspólnie też w Kaparnie Goeteborg. - Jeśli tylko miał możliwość, to starał się pomagać kolegom z drużyny. Zawsze był skupiony na tym, by swoją robotę wykonać tak dobrze, jak tylko się da - powiedział Jarosław Dymek.

Ukoronowaniem pobytu w Częstochowie był złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski w 2003 roku. W finale Włókniarz z Sullivanem na czele pokonał… Apatora Adrianę Toruń.

Indywidualnie też wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Niestety, w 2002 roku, choć Ryan Sullivan zdobył swój pierwszy (i jak się później okazało jedyny) medal IMŚ, zaliczył groźny upadek, który zdaniem Mariana Maślanki miał wpływ na jego dalsze poczynania.

- Myślę, że indywidualnie on dopiero dochodził do wielkiego poziomu - uważa honorowy prezes Włókniarza Częstochowa. - Ten brązowy medal to był taki wstęp. Sądzę, że byłyby kolejne sukcesy, gdyby może niewyglądająca poważnie, ale bardzo niebezpieczna kraksa, gdy na prostej podczas Grand Prix w Chorzowie miał upadek. Pozostali zawodnicy ledwo go minęli. Połamał wówczas obojczyk i chyba tam coś się zacięło. Tak mi się wydaje, że później coś się w nim zablokowało, jeśli chodzi o turnieje Grand Prix - stwierdził Maślanka.

Co ciekawe, Sullivan nie miał problemów ze zdobywaniem punktów we Włókniarzu, Peterborough Panthers, czy Kaparnie Goeteborg. W cyklu wyłaniającym najlepszego rajdera na świecie zaczęły się schody. Gdzie leżał problem według Maślanki? - W psychice - stawia tezę.

- Gdyby jeden zawodnik go wtedy nie ominął, byłaby wielka tragedia. Być może to na niego tak wpłynęło. On później się starał w tych Grand Prix robić wynik, ale już nie szło tak dobrze. A przecież w 2002 roku przez tę kraksę stracił srebrny medal. Wydawało się, że wkrótce nie pozostanie mu nic innego, jak wskoczyć o te dwa stopnie wyżej i zdobyć tytuł mistrza świata. Gdzieś to się jednak zmieniło. Co ważne, miał trudne sezony w Grand Prix, a przyjeżdżał na ligę i robił wyniki bliskie kompletu. W Częstochowie czuł się bardzo dobrze, to nie podlega dyskusji. Zawodnika trzeba docenić, uszanować, a wtedy on da dużo od siebie. Zacząć jednak należy od siebie i wykazywać dużo zrozumienia. Jego początki u nas nie były łatwe, bo był odosobniony w drużynie, ale w odpowiednim momencie poszło to wszystko w dobrym kierunku - dodał.
Sullivan na najwyższym stopniu podium Grand Prix Szwecji (Avesta, 2003 rok). Obok niego stoją Lukas Dryml (z lewej) i Leigh Adams. (fot. Jens Ohlsson/PAP/EPA) Sullivan na najwyższym stopniu podium Grand Prix Szwecji (Avesta, 2003 rok). Obok niego stoją Lukas Dryml (z lewej) i Leigh Adams. (fot. Jens Ohlsson/PAP/EPA)
Jarosław Dymek pozwolił sobie natomiast na porównanie Sullivana do legendy leszczyńskiej Unii, wspomnianego na początku Leigh Adamsa. - Troszeczkę mi się z nim kojarzy, bo podobnie jak on zawsze był w czubie, lecz zawsze czegoś mu zabrakło, by stanąć na najwyższym stopniu podium IMŚ. Uważam, że na to zasługiwał. Zarówno jego brawura, sylwetka, czy podejście do sportu żużlowego predysponowało go do tego, by być najlepszym na świecie.

Ostatecznie Ryan Sullivan w swoim dorobku posiada tylko ten jeden medal IMŚ z 2002 roku. Trzy lata później doszło do sytuacji, kiedy to, pisząc kolokwialnie, woził w Grand Prix ogony i pożegnał się z rywalizacją o mistrzostwo świata. Natomiast w lidze, a jakże, jego pozycja była niezachwiana. Spisywał się wybornie. Tak jak w meczu Włókniarza w Lesznie, gdy zdobył komplet punktów, dzięki czemu Lwy wygrały 46:44. Zresztą później w swej karierze niejednokrotnie przesądzał o jeszcze ważniejszych rozstrzygnięciach. Chociażby w 2012 roku wyszarpał dla torunian brązowy medal DMP przy Wrocławskiej 69 w Zielonej Górze.

(Ciąg dalszy na kolejnej stronie)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×