Leigh Adams - niekoronowany król cz. IX

Przed rozpoczęciem sezonu 1999 Leigh Adams przysiągł sobie, że już więcej nie będzie potrzebował turnieju Grand Prix Challenge w celu możliwości rywalizowania o tytuł indywidualnego mistrza świata.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Leigh Adams PAP / Adam Ciereszko / Na zdjęciu: Leigh Adams
Zanim jednak zmagania w ogóle się rozpoczęły, to uważany powszechnie za niezwykle lojalnego Australijczyk trochę nieładnie potraktował brytyjski klub Belle Vue Aces, z którym słownie umówił się na podpisanie kontraktu. Jeździec z Antypodów w ostatniej chwili zmienił zdanie i parafował na Wyspach umowę z King's Lynn Stars. Decyzja "Kangura" wręcz rozwścieczyła ówczesnego szefa Asów - Johna Perrina. - On rzeczywiście miał powody, żeby być na mnie wkurzonym, gdyż przez telefon uzgodniliśmy już warunki kontraktu - opowiada legendarny żużlowiec. - Pozostało tylko umówić się w celu dopełnienia formalności, ale wtedy nagle Tony Rickardsson dołączył do King's Lynn Stars, gdzie promotorami byli Brian Griffin oraz Mike Western. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, a z mojej strony był to wybór pomiędzy nielubianym przeze mnie torem Belle Vue Aces, a owalem Gwiazd, który wręcz uwielbiam. Zarzekam się, że nie chodziło tu o pieniądze. Leigh najchętniej w ogóle nie ruszałby się ze swojego niemal rodzinnego już Swindon, lecz nie miał wyjścia, kiedy włodarze Rudzików ze względów ekonomicznych postanowili przenieść zespół do niższej klasy rozgrywkowej, czyli Premier League. Kiedy jednak zmiana otoczenia okazała się nieunikniona, to zwyczajnie poszedł w miejsce, w którym mógł w pełni cieszyć się speedwayem. John Perrin tego nie rozumiał i przy każdej możliwej okazji nie szczędził Adamsowi gorzkich słów. Australijczyk natomiast spędził w teamie z hrabstwa Norfolk dwa sezony, które Gwiazdy zakończyły kolejno na trzecim i drugim miejscu w tabeli Elite League. - Stadion mieścił się trzy godziny drogi od mojego domu, nie prowadziła tam autostrada, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało - opowiada. - Świetnie się bawiliśmy z chłopakami, a miejscowy tor uważam za absolutnie fantastyczny. Zakotwiczyłem tam na dwa znakomite lata po tym jak zespół źle zaczął sezon, a ja wskoczyłem do składu za Tomasa Topinkę.
Adams zawsze podziwiał o rok starszego Tony'ego Rickardssona, który już w 1994 roku sięgnął po swój pierwszy w karierze tytuł IMŚ, a cztery kampanie później powtórzył ten sukces. Wspólne starty w cyklu Grand Prix i ekipie Gwiazd były początkiem przyjaźni pomiędzy Australijczykiem a Szwedem, których drogi wkrótce skrzyżowały się również w Masarnie Avesta oraz Poole Pirates. - Tony był najtrudniejszym żużlowcem do pokonania, twardym niczym skała. Z jednej strony potrafił dać ci niesamowity wycisk, a z drugiej jechał fair i nie wsadzał cię w dechy - mówi Leigh. Reprezentant Trzech Koron znany był z częstego testowania różnych nowinek, a "Kangur" skarżył mu się, że nie potrafi przenieść ligowej formy do cyklu Grand Prix. Wtedy Tony polecił przyjacielowi hipnoterapię, która pomaga uporządkować pewne sprawy w głowie. Leigh początkowo był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, ale z biegiem czasu przekonał się, że psycholog to specjalista niezwykle przydatny w tak obciążającym sporcie jak speedway. W 1999 roku żużel raczkował jako dyscyplina telewizyjna, a stacja Sky Sports dopiero zaczynała wówczas transmitować na żywo mecze Elite League. Spotkanie z udziałem King's Lynn Stars miało być jednym z pierwszych widowisk "live", podczas gdy nagle pod znakiem zapytania stanął udział w nim dwóch największych armat Gwiazd - Leigh Adamsa i Tony'ego Rickardssona. - Był wtorek i przebywaliśmy wtedy w Szwecji - opowiada Australijczyk. - Kiedy jednak dotarliśmy do Sztokholmu, to nasz lot na Stansted został odwołany, a kolejny miał takie opóźnienie, że nie zdążylibyśmy dojechać na stadion o odpowiedniej porze. Wtedy Brian Griffin, który miał wszystko pod kontrolą, wynajął dla nas... helikopter! Przylecieliśmy na Stansted, przeszliśmy kontrolę paszportową i stamtąd odlecieliśmy prosto na stadion. Wylądowaliśmy na tyłach parkingu. Choć "Kangur" z Mildury był nie tylko silnym punktem King's Lynn Stars, ale również Unii Leszno oraz Indianerny Kumla, to w kampanii 1999 jedyny znaczący sukces zespołowy odniósł z reprezentacją Australii, która na owalu w Pardubicach triumfowała w finale drużynowych mistrzostw świata. Leigh zainkasował wtedy 14 punktów w sześciu startach, będąc tym samym najskuteczniejszym jeźdźcem swojego teamu, w którym znaleźli się też Jason Crump, Jason Lyons, Ryan Sullivan oraz Todd Wiltshire. Pardubicki tor w tamtym sezonie wyraźnie sprzyjał jeźdźcowi z Antypodów, gdyż Adams wygrał wtedy również po raz pierwszy w karierze prestiżowy turniej Zlata Prilba, pokonując w finale m.in. Tony'ego Rickardssona.

Wielcy sportowcy mają do siebie to, że prędzej czy później realizują swoje cele. Leigh dopiął swego i w kampanii 1999 zajął siódme miejsce w klasyfikacji generalnej IMŚ, dzięki czemu zapewnił sobie start w następnej edycji cyklu Grand Prix bez konieczności walki w eliminacjach. Leigh wprawdzie i tak był rozczarowany, gdyż jego najlepszy występ stanowiła czwarta lokata w Linkoeping, ale wierzył jednocześnie, że zdobywane systematycznie doświadczenie pomoże mu już wkrótce włączyć się do rywalizacji o medale. W końcu Adams z młodego i obiecującego zawodnika stał się już doświadczonym jeźdźcem przed trzydziestką, a taki wiek to najwyższa pora na wcielanie w życie swych marzeń o zdobywaniu żużlowych szczytów.

Wspólne starty Leigh Adamsa i Tony'ego Rickardssona w barwach King's Lynn Stars trwały zaledwie rok, ale w szwedzkiej Masarnie Avesta "Kangur" i reprezentant Trzech Koron cieszyli kibiców swoją jazdą zdecydowanie dłużej. W sezonie 2000 team z regionu Dalarna wywalczył w rozgrywkach Elitserien złoty medal, a Leigh ze średnią 12,82 był drugim pod względem skuteczności jeźdźcem tej drużyny, ustępując tylko "Ricky'emu". - Speedway zyskiwał wtedy w Szwecji na popularności, a Tony znacznie się do tego przyczynił - opowiada Adams. - Avesta była naprawdę silnym ośrodkiem, gdyż właśnie stamtąd pochodził Rickardsson, a wkrótce pojawił się też Antonio Lindbaeck. Całe miasteczko żyło żużlem, na stadionie za każdym razem zasiadało po trzy i pół tysiąca kibiców, podczas gdy pozostałe drużyny oglądało z trybun średnio ponad dwa razy mniej widzów.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×