WP SportoweFakty: Po pięciu latach przerwy wraca pan do swojego macierzystego klubu. Mógł pan występować w Starcie już w minionym sezonie, jednak na przeszkodzie stanął brak licencji dla czerwono-czarnych.
Mirosław Jabłoński: Można powiedzieć, że już rok temu byłem dogadany z moim macierzystym klubem. Niestety, wówczas życie sprawiło takiego psikusa, że TŻ Start nie otrzymał licencji. W tym roku natomiast, kiedy dowiedziałem się, kto będzie odpowiadał za odbudowę żużla w Gnieźnie, to stwierdziłem, że nie ma lepszych osób, które mogłyby się tym zająć. Właśnie dlatego podjąłem taką decyzję.
W minionym sezonie bronił pan barw KSM-u Krosno. Pańska średnia biegopunktowa wyniosła 2,000. Mimo tego niezłego wyniku postanowił pan parafować kontrakt w drugiej lidze. Czy nie jest to krok w tył?
- Nie sądzę, że jest to krok w tył. Być może z perspektywy kibica widać duże różnice pomiędzy tymi ligami, ale pod kątem sportowym to wszystko się zaciera. W przyszłym roku Polska 2. Liga Żużlowa będzie bardzo mocna. Z nazwy druga liga, ale będą w niej jeździć zawodnicy, którzy mają doświadczenie z wyższych klas rozgrywkowych. Będzie naprawdę bardzo trudno o punkty. Mimo tego liczę, że będę osiągał pokaźne rezultaty.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem
GTM Start Gniezno będzie jednym z kandydatów do awansu do Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Wydaje się, że waszymi największymi rywalami w kontekście walki o ten cel będą drużyny z Ostrowa Wielkopolskiego oraz Lublina.
- Są to dwie drużyny, które kadrowo wyglądają bardzo solidnie. Będą mocne. Ekipy te nastawiają się, podobnie jak i my, na awans oraz jak najszybsze wydostanie się z drugiej ligi. Wiadomo jednak, że to jest sport. Niesie on za sobą różne skutki. Nie można ukrywać, że przytrafiają się różne kontuzje. Bez wątpienia trzeba być dobrze przygotowanym do sezonu i odjechać go szczęśliwie, bez urazów. Liczymy na to, że zdołamy wywalczyć awans.
Można powiedzieć, że drużyna GTM Startu to mieszanka młodości z doświadczeniem. Kluczowe może być pana doświadczenie, a także pańskiego brata - Krzysztofa.
- Mamy młodą, perspektywiczną drużynę. Tak naprawdę, jest ona w stanie wygrać ligę. Jeżeli byśmy awansowali, to uważam, że ten zespół mógłby jeździć również w Nice PLŻ. W naszych szeregach nie ma nazwiska, które by odstawało. Każdy będzie miał równe szanse. Jeśli poprzemy to dobrą atmosferą, to mam nadzieję, że uda się zbudować drużynę nie tylko na ten sezon.
Po kilku sezonach przerwy bracia Jabłońscy znów znaleźli się w jednej drużynie. Jakie to uczucie?
- Na pewno będzie to dodatkowy plusik dla nas. Dobrze się znamy i wiemy na co zwracać uwagę. Liczę, że ta nasza pomoc przeniesie się na cały zespół i każdy będzie służył wsparciem.
Jak wyglądają pańskie przygotowania do kolejnego sezonu?
- Już ruszyłem z przygotowaniami do kolejnego sezonu. Nie było dla mnie żadnego przestoju. Lubię być w ciągłym ruchu. Chcę być aktywny fizycznie przez cały rok. Czy to sezon, czy nie - ja wciąż biegam, skaczę, ruszam się... Pełną parą ruszyłem już od grudnia. Ruszyło lodowisko w Gnieźnie, dlatego wraz z kilkoma zawodnikami gramy w hokeja na lodzie. Spotykamy się dwa razy w tygodniu. Do tego dochodzi bieganie, siłownia, joga czy basen. Jest tego naprawdę dużo. Przygotowuję się stałym cyklem. Nie zmieniam go od kilku lat, bo zawsze się sprawdza.
Czy ma pan już jakieś plany na przyszłoroczne rozgrywki?
- Na pewno chcę zdobywać jak najwięcej punktów dla swojej drużyny, by pomagać jej w wygrywaniu meczów i awansowaniu do pierwszej ligi. Jeżeli chodzi o stricte indywidualne cele, to pragnę wystąpić we wszystkich finałach zawodów, do których będę próbował się zakwalifikować. Takie są moje plany.
[b]Rozmawiał: Mateusz Domański
[/b]