Stefan Smołka. Powroty do przeszłości: Polski żużel 40 lat temu - 1977. Złota Stal także bez Plecha (felieton)

W roku 1977 urodziło się kilku znanych żużlowców, m.in. Robert Dados i Damian Baliński, ale najbardziej sławnym herosem w tym roczniku pozostaje Nicki Pedersen, obchodzący swoje urodziny w drugim dniu kwietnia.

Stefan Smołka
Stefan Smołka
Marek Cieślak i Zenon Plech na PGE Narodowym WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Marek Cieślak i Zenon Plech na PGE Narodowym.

Powroty do przeszłości to cykl felietonów Stefana Smołki.

***

AD 1977 to był rok bogaty w wydarzenia w Polsce i w świecie, choć historia niesamowicie przyśpieszyła w roku następnym, 1978, a punktem zwrotnym okazał się wybór polskiego kardynała Karola Wojtyły na tron papieski. Tymczasem 16 sierpnia 1977 roku głośnym echem odbiła się, powtarzana we wszystkich językach świata, wieść o śmierci Elvisa Presleya, Króla Rock'N'Rolla. Nie tylko świat muzyczny okrył się żałobą.

Polski żużel w międzynarodowych rozdaniach wciąż się liczył, choć niestety minął już ów złoty sen na jawie (przedział lat 1961-1973), zapoczątkowany tytułem DMŚ 1961 dla Polaków we Wrocławiu, a zakończony mistrzostwem indywidualnym Jerzego Szczakiela podczas chorzowskiego finału IMŚ w 1973 roku. W dawno minionych latach (1959-1961) na tzw. staże w lidze brytyjskiej za zgodą "centrali" wyjeżdżali Marian Kaiser, Stefan Kwoczała, Henryk Żyto, Paweł Waloszek i Kazimierz Bentke, zaś samowolnie uczynił to Tadeusz Teodorowicz).
W drugiej połowie lat 70. nadal w grze pozostawali wybitni polscy żużlowcy, każdorazowo budzący swoimi występami respekt w Europie. Należeli do nich przede wszystkim Edward Jancarz i Zenon Plech, obaj gorzowianie dekorowani medalami MŚ, idąc tropem wytyczonym przez Antoniego Worynę (Poole Pirates 1973-1974) dostali oferty kontraktów w lidze brytyjskiej. Potem otwarto szerzej bramy i do nich dołączali inni Polacy, aspirujący do światowej elity, nieco później również zasilający angielskie kluby, jak choćby Bolesław Proch (Reading), Marek Cieślak (White City), Jerzy Rembas (Leicester), Andrzej Tkocz (Poole Pirates), Henryk Gluecklich (Reading), Jerzy Trzeszkowski i Leonard Raba (obaj Swindon) oraz Piotr Pyszny (Poole i Halifax), by wymienić tylko tych najbardziej znanych polskich "Anglików" dekady lat 70. W osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych latach na Wyspy wyjeżdżała już dużo szersza grupa polskich żużlowców, aczkolwiek przełożenie na sukcesy międzynarodowe miało to znikome, by nie powiedzieć żadne.
Mistrzowska Stal Gorzów - archiwum, fot. Marek Smyła Mistrzowska Stal Gorzów - archiwum, fot. Marek Smyła
Do eliminacji Indywidualnych Mistrzostw Świata przystąpiła jak zwykle szeroka grupa Polaków. Edward Jancarz, Marek Cieślak i Andrzej Tkocz w zachodnioniemieckiej Bremie zmieścili się w pierwszej piątce, niejaki opór postawili im tylko Niemiec Egon Mueller i Henry Kroeze z Holandii. Z czeskiego Slanego, Wiednia i Debreczyna awansowali ponadto: Zenon Plech, Jerzy Rembas, Andrzej Jurczyński, Bogusław Nowak, Jerzy Szczakiel, Zdzisław Dobrucki, Henryk Gluecklich, Jan Mucha i Mieczysław Woźniak. Z półfinałów kontynentalnych przedarli się już tylko Rembas, Nowak, Mucha, Cieślak, Jancarz i Jurczyński jako rezerwowy. Odpadli: Plech, Woźniak, Dobrucki, Tkocz i Gluecklich. Na finale kontynentalnym w radzieckim Togliatti dalej, już bezpośrednio do światowego finału, przeszli tylko Edward Jancarz i Jan Mucha, cała reszta Polaków odpadła. Na Ullevi, podczas kulminacji IMŚ w Goeteborgu, Polacy oglądali przeważnie plecy rywali, Jancarz zdobył 4 punkty, a Mucha - 1. Zwyciężył Ivan Mauger przed Anglikiem Peterem Collinsem, Ole Olsenem z Danii i drugim z Anglików Michaelem Lee.

Pozostało nam ekscytować się zmaganiami drużynowymi narodowych teamów. Do finału mistrzostw świata par Polacy nie dojechali, zostało nam więc tylko kibicować jak w finale u siebie w Manchesterze wygrali zdecydowanie Anglicy przed Szwedami i Niemcami. W decydującej rozgrywce drużynowych mistrzostw globu we Wrocławiu na szczęście polska reprezentacja wzięła udział, a to dzięki półfinałowemu czwórmeczowi w Pradze. W Czechach wygrali minimalnie gospodarze, o dwa punkty przed Polską i kolejne dwa przed Niemcami. Awans wydarł Niemcom Plech po porywającej walce w ostatnim wyścigu. Co ciekawe jedynym niepokonanym na Markecie był Niemiec Hans Wassermann, a bardzo dobrze pojechał też Egon Mueller, gromadząc 10 punktów, tak samo jak Vaclav Verner i Zenon Plech.

ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"

Polacy awansowali do Wrocławia dzięki bardziej wyrównanemu od Niemców składowi (Plech - 10, Jancarz - 9, Rembas - 6 i Nowak - 5). Na Stadionie Olimpijskim jednak to nie wystarczyło, by pokonać odlatujących nam Anglików (Peter Collins - 10, Dave Jessup - 9, Michael Lee - 9, John Davis - 6), a nawet wygrana z Czechami wcale nie przyszła Polakom łatwo - tylko dwa punkty przewagi. Zabrakło połamanego trzy tygodnie wcześniej Plecha, więc godnym rywalem Angoli był tylko Edward Jancarz - 10 punktów, pozostali: Bogusław Nowak - 6, Jerzy Rembas - 6, Marek Cieślak - 2 i Ryszard Fabiszewski - 1. Do srebra DMŚ to wystarczyło.

Skupionego na Anglii Jancarza zabrakło w walce o tytuł najlepszego żużlowca w Polsce. W eliminacjach przed finałem wyróżnili się szczególnie Piotr Pyszny wygrywający w Tarnowie, Andrzej Tkocz w Zielonej Górze, Tadeusz Gortat w Łodzi oraz, niespodziewanie urastający do faworyta, a niemłody już przecież (36 lat), Józef Jarmuła, najlepszy na Slavii w Rudzie Śląskiej oraz potem w częstochowskim półfinale. Odpadali natomiast po kolei m.in. Jan Ząbik i Janusz Plewiński z Torunia, defektujący Henryk Żyto z Gdańska, Mariusz Okoniewski, Jerzy Kowalski, bracia Zbigniew i Bernard Jąderowie z Leszna, Antoni Fojcik z Rybnika i Paweł Waloszek ze Świętochłowic. Przed finałem w Gorzowie nie bez podstaw prognozowano całe ”domowe” podium, wliczając w to wychowanka Stali w barwach Wybrzeża Plecha. Publiczność gorzowskiego obiektu wygwizdała swego niedawnego idola, co nie pozostało bez wpływu na końcowy wynik Zenona (10 punktów i piąte miejsce). Ten pamiętny finał miał dwóch głównych bohaterów, błyskotliwego Andrzeja Tkocza z ROW-u i solidnego ciułacza z gorzowskiej Stali Bogusława Nowaka. Tkocz zagapił się tylko raz w pierwszym swoim starcie i to go kosztowało tytuł, pomimo samych pięknie wygranych (niczym dwukrotny IMP 1958 i 1965 brat Staszek Tkocz) wyścigów już do końca zawodów. Srebro okazało jednak życiowym sukcesem rybniczanina, medalisty MŚ. Nowak z kolei rozluźniony oddał jeden punkt Rembasowi w ostatnim swoim biegu, dzięki czemu w pierwszej piątce znalazło się czterech żużlowców wywodzących się z Gorzowa (1.Nowak, 3.Mieczysław Woźniak, 4.Rembas, 5.Plech). Szósty w Polsce był Józef Jarmuła, któremu defekt na początku zawodów podciął skrzydła, lecz mimo to stary gladiator walczył jak zwykle do upadłego, dwa wyścigi w przepięknym stylu wygrywając.
Młody Zenon Plech - archiwum, fot. Piotr Markowiak Młody Zenon Plech - archiwum, fot. Piotr Markowiak
W Złotym Kasku walka toczyła się do końca pomiędzy trójką zawodników, gdzie dwójce gorzowian, Nowakowi i Rembasowi, ostro stawiał się kończący powoli swoją karierę Jan Mucha ze Śląska, z tego samego pokolenia co ów niesamowity Jarmuła. W Lesznie rozegrano ostatni z cyklu finałów ZK’77. Wygrał go co prawda Mucha, ale Jerzy Rembas, zdobywając dokładnie tę samą ilość 14 punktów, utrzymał jednopunktowe prowadzenie nad Muchą, zatem Złoty Kask za rok 1977 stał się jego własnością. Za nimi niezwykle szczęśliwy w tym roku Bogusław Nowak - jemu udawało się wtedy dosłownie wszystko.

W finale mistrzostw Europy juniorów w duńskim Vojens wygrał Alf Busk z Danii przed Les Collinsem z Anglii, Mariusz Okoniewski był ósmy, a Huszcza dziesiąty. W Europie więc młodzi Polacy wypadli średnio. W kraju Srebrny Kask w dwóch równorzędnych turniejach finałowych wywalczył Andrzej Huszcza, młody lider drugoligowego wówczas Falubazu, jednym punktem wyprzedzając Mariusza Okoniewskiego, Kazimierza Adamczaka i Stanisława Turka - wszyscy trzej z Leszna. Jeśli do tego dodać ósmego w klasyfikacji SK leszczyniaka Romana Jankowskiego, to widać, że szerszą ławą szła młodość, a Unia znów szykowała się do renesansu czasów świetności - tak zawsze się zaczynało. W Brązowym Kasku do boju poszli najmłodsi. W finale, który był jednocześnie Memoriałem Jerzego Białka, tragicznie zmarłego przed trzema laty młodziutkiego żużlowca z Wybrzeża, bezapelacyjnie wszystkie swoje wyścigi wygrał Mieczysław Kmieciak z Rybnika.

Czy podoba ci się felieton naszego autora?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×