Greg Hancock tuż po sezonie 2017 był jedną nogą w Get Well. Działacze z Torunia podkreślali, że chcą zostawić Amerykanina na kolejny rok w swoim klubie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, a były mistrz świata będzie żużlowcem Stal Rzeszów. Niedawno był menedżer Get Well Jacek Gajewski nieco ubolewał nad tym, że klub pożegnał się z 48-latkiem.
Co na to obecny menedżer? - Nigdy nie wolno niczego żałować. Odkładamy to na bok. Pamiętajmy o kwestii budżetowej. Biorąc pod uwagę kontekst finansowy, nie bylibyśmy w stanie zmieścić się w obszarze Doyle - Iversen - Hancock. Trzeba było kogoś wybrać. Decyzje zostały już dawno podjęte i nie ma sensu wracać do tego. Budżet nie jest z gumy - podkreśla Jacek Frątczak.
Nasz rozmówca przypomina też, że doświadczony żużlowiec doznał w ubiegłym sezonie kontuzji. - W okresie transferowym nikt nie dawał stuprocentowej pewności, że Hancock wróci w pełni sprawny po kontuzji. Mało kto już pamięta, że ryzyko wynikające z urazu gdzieś tam było. Czas oczywiście pokaże, czy nasze wybory były dobre - tłumaczy menedżer.
Frątczak apeluje do osób doradzających klubowi z Torunia o spokój. Postawa Get Well na torze zweryfikuje wszystko. - Dziś można spekulować, ale nigdy nie wolno żałować. Polecam wszystkim nieco więcej dystansu, nie tylko w tej sprawie. Samemu Gregowi życzę dobrego sezonu - kończy.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat?