[tag=1328]
Witkowski[/tag] uważa, że u naszych reprezentantów powinna nastąpić głębsza refleksja. Zmarzlikowi, Dudkowi i Janowskiemu zarzuca, że mają mentalność drobnych ciułaczy, a powinni mieć zamiast tego mentalność mistrzów świata. - Daj panie Boże, żebyśmy zawsze mieli takich ciułaczy. Jeden w swoim debiutanckim sezonie w Grand Prix zdobył brąz, a drugi srebro. Oni nie zasłużyli, żeby o nich tak mówić - przypomina Krzysztof Cegielski, który w tym przypadku ma na myśli Bartosza Zmarzlika i Patryka Dudka.
- Dodam również, że to właśnie ci zawodnicy nie tak dawno zapełniali prezesowi Witkowskiemu stadion PGE Narodowy w Warszawie. To na nich przychodziły tysiące kibiców. Ciułacze w Grand Prix być może są, ale na pewno nie są to nasi reprezentanci, którzy walczą o medale. Takim mianem można określić kogoś, kto wozi ogony, albo ma problemy z utrzymaniem i co roku modli się o dziką kartę. Zrozumiałbym również, gdyby Polacy mieli po 40 lat i brak osiągnięć, ale oni dopiero się rozkręcają i już mają się czym chwalić - podkreśla.
Jeszcze bardziej Cegielskiego poruszyła jednak opinia, że nasi zawodnicy powinni zrezygnować z rodzinnych teamaów. Witkowski twierdzi, że Woffinden, Pedersen czy Hancock nie mieli u swojego boku ojców ani mam. - Mam wielką nadzieję, że w busach Zmarzlika, Dudka czy Janowskiego nigdy nie zabraknie miejsca dla rodziców - wyjaśnia Cegielski. - Tym właśnie rodzicom powinniśmy dziękować, bo wychowali wspaniałych synów, dzięki którym mamy tyle emocji -dodaje.
- Nie ma sensu porównywać ojców Zmarzlika, Dudka czy Janowskiego do Władysława Golloba. Mamy zupełnie inne czasy. Z Tomkiem chodziło o to, żeby otworzył się na innych tunerów. Bartek, Patryk czy Maciej mają dostęp do wszystkiego i z tego ochoczo korzystają. Woffinden, Hancock radzili sobie bez ojców? Być może, ale jestem pewny, że po prostu nie mieli takiej możliwości. Gdyby ona była, to na pewno by z tego korzystali. Uważam, że prawda jest zupełnie odwrotna. Nasi reprezentanci są w Grand Prix między innymi dzięki temu, że mają tak wspaniałych rodziców. Inni im zazdroszczą takich ojców i matek - dodaje Cegielski.
Były uczestnik cyklu Grand Prix proponuje, żeby nie nazywać zawodników ciułaczami i dać spokój ich rodzicom, a zamiast tego zastanowić się, jak można im pomóc w walce o złoto. - Do tej pory zawodnicy startujący w Grand Prix nie byli brani pod uwagę w żadnych dyskusjach. Zawsze słyszałem od naszych władz, że nikogo to nie obchodzi, że to ich indywidualna sprawa. A teraz czytam, że musimy się nad nimi pochylić, bo są ciułaczami. Co zostało jednak zrobione ze strony związku, żeby im pomóc? Chętnie posłuchałbym propozycji. Jedną rzecz mogę zaproponować na starcie od siebie. Takim ważnym krokiem mogłaby być obecność trenera kadry na turniejach Grand Prix -podsumowuje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Leszek Blanik: Jak ktoś jest najlepszy, to wygrywa z każdego pola