Żużlowa mapa Polski. Get Well Toruń: Jedyny taki klub w kraju. Niedościgniona piąta gwiazdka

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Chris Holder i Jason Doyle
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Chris Holder i Jason Doyle

44. sezon z rzędu wśród najlepszych czeka w tym roku klub z Torunia. Jest on jedynym w Polsce, który nigdy nie zaznał goryczy spadku. Po drodze zaliczył przeprowadzkę na nowy stadion, ale od tego czasu każe czekać kibicom na kolejne mistrzostwo.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

NAJWIĘKSZE SUKCESY.[/b] Cztery tytuły drużynowego mistrza Polski to duma żużlowego Torunia. Pierwsze dwa złote medale wywalczono w sezonach 1986 i 1990. W pierwszym z nich Apator po dramatycznej batalii sięgnął po złoto kosztem Polonii Bydgoszcz. Absolutną gwiazdą był Wojciech Żabiałowicz, świetnie spisywali się Grzegorz Śniegowski i Stanisław Miedziński, a z torem oficjalnie pożegnał się trener Jan Ząbik. Po czterech latach toruński zespół nie miał swojego przedstawiciela w czołowej dziesiątce najlepszych zawodników w lidze, ale tytuł pod wodzą trenera Miedzińskiego i tak został wywalczony pewnie. Walnie przyczynili się do tego młodzi i gniewni: Jacek Krzyżaniak, Mirosław Kowalik, czy Robert Sawina, dzielnie wspierający zbliżającego się do końca kariery Żabiałowicza.

Kolejne dwa mistrzostwa udało się wywalczyć dopiero w XXI wieku - w latach 2001 i 2008. Biorąc pod uwagę fakt, że od 43 lat klub z Grodu Kopernika nieprzerwanie startuje w elicie, liczba tytułów na pewno nie jest do końca satysfakcjonująca. Częściej zdobywano medale srebrne i brązowe - oba po 7 razy. Do ważniejszych sukcesów należy zaliczyć ponadto 6 tytułów w MDMP, 4 w MPPK, 5 w MMPPK i 4 zdobyte Drużynowe Puchary Polski. Oprócz tego zawodnicy Apatora 2-krotnie sięgali po złoto w IMP i 5-krotnie w MIMP.

NAJWIĘKSZA LEGENDA. W Toruniu to słowo najbardziej kojarzone jest ze śp. Marianem Rose. Mimo że niedługo od czasu jego śmierci minie pół wieku, w mieście trudno znaleźć kogoś, kto nie znałby i nie wiedziałby, kim był słynny "Maryś". Żużlowiec, który wyznaczał nowe granice, dbał o następców, był, jest i będzie wielkim idolem sportowego Torunia. Od początku kariery, którą zaczął bardzo późno, bo w wieku 25 lat, należał do najjaśniejszych punktów najpierw LPŻ-u, a potem Stali-Apatora. Rose w 1966 roku wraz z kadrą zdobył złoty medal DMŚ, choć był zawodnikiem drugoligowym. Rok wcześniej pełnił funkcję rezerwowego w finale IMŚ na Wembley. W 1967 starty w II Lidze zakończył z zawrotną średnią biegową 2,970. Trzy lata później zginął tragicznie na torze w Rzeszowie. Miał niespełna 37 lat. W 1994 roku stadion przy Broniewskiego został nazwany jego imieniem. Piętnaście lat później Motoarena również.

Klub przez lata sławiło także kilka innych wybitnych jednostek. Za legendy należy uznać indywidualnego mistrza Polski Wojciecha Żabiałowicza, utytułowanych trenerów i przez lata uznanych zawodników: Jana Ząbika i Stanisława Miedzińskiego, czy dwukrotnego zdobywcę ligowego złota i uczestnika cyklu Grand Prix Wiesława Jagusia. Drugie i ostatnie krajowe mistrzostwo w kategorii seniorów to z kolei sukces Jacka Krzyżaniaka. Dwukrotnie po Drużynowy Puchar Świata z reprezentacją narodową sięgnął Adrian Miedziński.

Swoje miejsce w historii ma Per Jonsson. Jego imieniem nazwana jest ulica prowadząca do Motoareny. Szwed reprezentował Anioły w latach 1991-1994, szybko stając się ulubieńcem publiczności. Niestety, podczas meczu derbowego w Bydgoszczy doznał kontuzji, która na całe życie przykuła go do wózka inwalidzkiego. W kolejnych latach piętno na zespole odcisnęli też Australijczycy. Bohater wielu spotkań, Ryan Sullivan do dziś wspominany jest przez fanów z dużym sentymentem, z kolei Chris Holder startuje w Toruniu nieprzerwanie od 2008 roku.

NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA W HISTORII TORUŃSKIEGO KLUBU

Anioły nigdy nie spadły z elity. Pozycję w ligowej hierarchii budowano przez wiele lat. Z czasem zdecydowano się śmielej zawalczyć o awans do ówczesnej I ligi i niedługo potem ta sztuka się udała. W 1976 roku Stal zawitała wśród najlepszych i już nigdy z tego grona nie wypadła. Co warte zaznaczenia, w latach 1980-2005 startowano pod legendarną już nazwą Apator, najbardziej kojarzoną z toruńskim żużlem i którą niezmiennie od dawna słyszy się na trybunach.

Wychowankowie architektami tytułów. Dla młodszych kibiców może się to wydawać zaskakujące, ale Apator przez lata słynął ze znakomitej pracy z młodzieżą. Złote medale DMP 1986 i 1990 to owoc pracy z miejscowymi zawodnikami, także takimi, którzy dopiero co smakowali żużla na poważniejszym poziomie. Z czasem w Polsce wędrówki z klubów do klubów stawały się coraz częstsze, ale w Toruniu wciąż stawiano na swoich. W 2001 roku, gdy sięgano po trzecie złoto (po raz drugi z Janem Ząbikiem jako trenerem), znów istotne role odegrali wychowankowie, wsparci Szwedami: Tony'm Rickardssonem i Andreasem Jonssonem. W ostatnim wyścigu sezonu Rickardsson w parze z Wiesławem Jagusiem pokonali rywali z Wrocławia 5:1 i Apator po jedenastu latach ponownie wdrapał się na szczyt.

Krok od upadku. Trudno wyobrazić sobie, gdzie byłby dziś toruński speedway, gdyby nie pomocna dłoń Romana Karkosika. W 2006 roku pogrążony w finansowym chaosie klub stanął nad przepaścią. Pochodzący z Czernikowa biznesmen i wtedy jeden z najbogatszych Polaków uchronił go jednak przed zderzeniem z dnem, głównie dzięki namowom ze strony dwóch braci (przez lata wspierających żużel w mieście). Era Unibaksu (taką nazwę przyjęła drużyna) trwała osiem sezonów. Przez ten okres żółto-niebiesko-biali niemal zawsze plasowali się w czołówce Ekstraligi, zdobywając w sumie sześć medali DMP.

Złoto jak z bajki, żegnaj stadionie. Już w pierwszym roku działalności Unibaksu zespół dotarł do finału Ekstraligi. Tam górą była jednak Unia Leszno. Do rewanżu na Bykach doszło już po roku. Był on dla Aniołów o tyle szczególny, że ostatni na stadionie przy ulicy Broniewskiego 98. Drużyna pod wodzą Jacka Gajewskiego i Jana Ząbika zanotowała znakomity sezon (bilans spotkań 17-0-3, fenomenalna postawa na wyjazdach) i w wielkim stylu pożegnała się z obiektem, który służył kilku żużlowym pokoleniom przez 58 lat. Bohaterami dwumeczu finałowego okrzyknięto Wiesława Jagusia i 21-letniego Chrisa Holdera.

Stadion marzeń, ale nadal bez piątej gwiazdki. Po przeprowadzce na nowy obiekt, który nazwano Motoareną, nie udało się już zdobyć mistrzostwa kraju. W roku debiutu była na to duża szansa, ale tytuł powędrował do Zielonej Góry. Stadion do dziś jest jednak wizytówką nie tylko klubu, ale i całego miasta. Wciąż przez wielu nazywany najnowocześniejszym i najładniejszym żużlowym na świecie. Od 2010 roku gości cykl Grand Prix, dostarczając kibicom niezapomnianych wrażeń. Reprezentanci Polski zwykle notują na nim bardzo dobre rezultaty. W 2013 roku komplet publiczności w ekstazę wprawił wychowanek Apatora Adrian Miedziński. Jadąc z dziką kartą zwyciężył w całych zawodach.

GET WELL TORUŃ DZISIAJ. Zbliżający się sezon będzie już piątym, odkąd właścicielem klubu jest Przemysław Termiński. Do tej pory pod jego rządami tylko raz zagościł on na podium PGE Ekstraligi. W 2016 roku Get Well był bliski szczęścia, ale w finale na przeszkodzie stanęła Stal Gorzów. Kolejne dwie kampanie były mocno rozczarowujące. Najpierw torunianie musieli bić się w barażu o utrzymanie, a ostatnio nie zdołali awansować do play-off, choć pozyskano mistrza świata Jasona Doyle'a i Nielsa Kristiana Iversena. W ciągu dwunastu miesięcy z drużyną pożegnali się za to Adrian Miedziński i Paweł Przedpełski, co oznacza, że w 2019 roku po raz pierwszy w historii w składzie zabraknie wychowanka seniora.

Wielu znów może zarzucić działaczom, że skład został skompletowany na tzw. "słowo honoru" i że o powiększenie kolekcji medalowej znów będzie trudno. Zastanawiający jest fakt, że Get Well zwykle teoretycznie ma wszystko (pieniądze, stadion, kibiców, uznanych zawodników), by osiągać duże sukcesy, a na koniec i tak zostaje z niczym.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje

Źródło artykułu: