Wojciech Ogonowski. Tropem wilka: Nie dla cyrku objazdowego. Chrońmy rynki krajowe (felieton)

Nie od dziś wiadomo, że żużel pomału się zwija. Potrzebna jest interwencja FIM-u, która powinna naciskać na ochronę rynku pracy dla lokalnych zawodników.

Wojciech Ogonowski
Wojciech Ogonowski
Peter Ljung w kasku czerwonym WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Peter Ljung w kasku czerwonym

Tropem wilka to cykl felietonów Wojciecha Ogonowskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

Jest wiele czynników wpływających na obecną kondycję speedwaya. Nie zawsze problemem są koszty uprawiania tego sportu, bo znane są historie, gdzie np. zamykano stadiony przez hałas. Sporym kłopotem jest też fakt, że żużel stał się dochodowym biznesem dla grupy zawodników obskakującej kilka lig.

To też zabija dyscyplinę i dziwię się, że FIM, po jednym sezonie w 2017 roku, zrezygnowała z ograniczeń ligowych dla żużlowców. Dla nich ten przepis nie był korzystny, ale dla dyscypliny owszem. Jeśli światowa federacja nie chce blokować możliwości startów w ten sposób, to niech chociaż naciska na większą promocję krajowych zawodników.

Bez odpowiednich nakładów nie jest łatwo przebić się, zwłaszcza jeśli dopiero zaczynasz, a o miejsce rywalizujesz z profesjonalistą obskakującym kilka lig. To wszystko wpływa na to, że jazda przestaje się opłacać i spada liczba zawodników.

W Polsce pod tym względem nie jest jeszcze najgorzej, bo choć liczba zawodników też spada, to w każdej z klas rozgrywkowych jest miejsce przynajmniej dla czterech krajowych żużlowców. Z drugiej jednak strony nie wiem, czy kluby drugoligowe, przynajmniej pomału nie powinny być przygotowywane na zwiększenie tego limitu. To wydarzyło się już dwa lata temu, ale szybko zmieniono ten zapis. Niemniej jednak skoro stawiamy limity szkoleniowe, to warto potem zadbać o tych zawodników gdy skończą wiek młodzieżowy. Jasne, że spadnie nam trochę poziom ligi, ale z drugiej strony lata 90. wspominane są z wielkim sentymentem, a tam przecież dopuszczaliśmy start jednego stranieri. I byle średniak często okazywał się liderem.

Przeczytaj także: To koniec żużla w Afryce. Zamknięto ostatni czynny tor w Walkerville

Problem zauważalny jest przede wszystkim na Wyspach i w Szwecji. Na tę chwilę składy w Premiership obsadzone są jedynie w ok. 30 proc. brytyjskimi żużlowcami, a np. mistrzowie z Poole mają tylko Richiego Worralla. Nie jest to przecież liga, którą okupują gwiazdy, bo jedynym zawodnikiem z Grand Prix jest Jason Doyle. Stawiając na swoich, promujemy ich rozwój. Czy Premiership mocno by ucierpiała, gdyby pod nr 6-7 musiał startować przynajmniej jeden krajowy młodzieżowiec? Raczej nie. Podobnie jest w Elitserien, gdzie w ostatnich latach zamiast bardziej promować swoich, zmniejszono wymóg posiadania krajowych żużlowców do zaledwie dwóch. Na arenie międzynarodowej Szwedzi trzymają się jeszcze tylko dzięki starej gwardii.

Obie nacje niegdyś rządziły w żużlu. Teraz są w kryzysie i jeśli same sobie nie pomogą, to szybko z niego nie wyjdą. Warto popatrzeć na Duńczyków, którzy zdecydowanie bardziej potrafią zadbać o interesy na własnym podwórku. Ponadto od lat są stawiani jak wzór jeśli chodzi o pracę z młodzieżą. Miewają różne okresy, ale śmiało można założyć, że prędzej czy później znowu będą mieć kilku reprezentantów w cyklu Grand Prix.

Przeczytaj także: Duże problemy rumuńskiego żużla. Krajowe mistrzostwa potrwają zaledwie miesiąc

Inna sprawa, że zmiana polityki wobec ochrony dla krajowych zawodników zrobi z żużla trochę mniejszy cyrk objazdowy. Nie będziemy na okrągło oglądać tych samych twarzy pod różnymi barwami. Być może wzrosłoby zainteresowanie turniejami towarzyskimi, a i rozgrywki World Speedway League miałyby szansę większego powodzenia.

Wojciech Ogonowski

ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy FIM powinna naciskać na federacje, aby te bardziej dbały o interes krajowych zawodników?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×