Oliver Berntzon obolały po upadku w Bydgoszczy. "Panie Adamczak, wisisz pan ramę"

WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Wypadek Damiana Adamczaka (kask niebieski) i Olivera Berntzona (żółty)
WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Wypadek Damiana Adamczaka (kask niebieski) i Olivera Berntzona (żółty)

Oliver Berntzon jest obolały po upadku, w którym uczestniczył podczas sobotniego treningu punktowanego w Bydgoszczy. - Miałem pecha - mówi Szwed. Zdecydowanie mocniej incydent skomentował jego mechanik Łukasz Związko.

Do groźnie wyglądającej kraksy z udziałem Olivera Berntzona doszło w piątej odsłonie treningu punktowanego ZOOleszcz Polonia Bydgoszcz - Car Gwarant Start Gniezno (48:30). Na pierwszym łuku motocykla nie opanował Damian Adamczak, powodując upadek swój i Szweda.

Czytaj także: Spory ból głowy menedżera Startu Gniezno. Póki co pewniaków do składu nie ma

Obydwaj zawodnicy dość długo leżeli na torze, ale ostatecznie opuścili go o własnych siłach. Na ich twarzach widoczny był duży grymas bólu. Szwed wyszedł z incydentu bez poważniejszego szwanku, ale musiał skorzystać z opieki fizjoterapeuty. - Moje ramię, łokieć i biodro są dość obolałe, jednak powoli zaczyna się poprawiać - powiedział nam w poniedziałek.

Na temat samej kolizji Berntzon wypowiedział się bardzo zachowawczo. - Nie mam wiele do powiedzenia na temat wypadku, takie przykre rzeczy niestety zdarzają się w żużlu. Miałem pecha, że znalazłem się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie i nie miałem szans, by uniknąć zderzenia z rywalem - przyznał.

Zdecydowanie mocniej tę kraksę opisał Łukasz Związko, mechanik szwedzkiego żużlowca. - Kto w szczycie łuku kantuje i doprowadza do uderzenia rywala, a dalej wyprostowania motocykla i skasowania kolejnego ridera? Panie Adamczak, wisisz pan ramę - napisał na swoim Instagramie.

Czytaj także: Inne teksty autorstwa Mateusza Domańskiego

Autor na Twitterze:

ZOBACZ WIDEO Historia powrotu żużla na Stadion Śląski w Chorzowie

Źródło artykułu: