Gorzowianie toczyli wyrównany bój z rywalami, dopiero w końcówce przechylając szalę na swoją stronę. - W każdym razie było widowiskowo, więc można się cieszyć. Patrzyłem w program i w drugiej części zaczęły się takie małe szachy. Na pewno trzeba było dobrze wykorzystywać pola 1. i 3. Głównym reżyserem była pogoda i opady, które pojawiły się wcześniej - mówił trener truly.work Stali Gorzów.
Przykryty plandeką tor nie pozwalał na treningi ani tym bardziej jakiekolwiek prace. Odkryto go dopiero na kilka godzin przed meczem. - Trudno jest przygotować tak tor, żeby zadowolić podmiot zarządzający, gdzie mecz był zagrożony i żeby jeszcze pasował naszym zawodnikom. Wyciągaliśmy wnioski, ale próby odbywają się w trakcie zawodów. Są ligi szwedzkie, duńskie, które warunkują cykl treningowy. Taka to jest specyfika. Informacje, które udało się zgromadzić w tym tygodniu, wnioski z meczu z Zieloną Górą pewnie w jakiś sposób zaowocowały - przyznał Stanisław Chomski.
- Cały czas uczymy się tego toru. Trzeci mecz i są całkiem inne warunki pogodowe. Chcemy zadowolić wszystkich. Zawodników, aby skutecznie jeździli i aby było widowisko. Nie jest to takie łatwe. Ogrom pracy włożony w pracę przy torze. Bardzo dziękuję wszystkim zaangażowanym - dodał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Grisza jest twardy, ale to nie oznacza, że będzie lepszy
W kwestii indywidualnych cenzurek dla swoich zawodników trener rozpoczął od juniorów. - Szkoda mi ambitnego Bartkowiaka. Nieporozumienie w biegu młodzieżowym z Rafałem, którego też muszę obronić. Nie wyszedł mu ten mecz, ale naprawdę źle się czuł. To było widać. Przez chorobę nie czuł tego sprzętu. Ja też jestem zainfekowany. Tak to jest, ale trzeba jechać - zdradził gorzowianin.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: PGE Ekstraliga. Zmarzlik znów był Zmarzlikiem. "Już nie będziecie narzekać!"
Nieudane spotkanie zaliczył także Krzysztof Kasprzak, po raz kolejny borykający się z problemami sprzętowymi. - Trzeci raz silnik mu się zaciera, ta sama awaria. Siadł na inny, wykonał próby. To jest coś, co mogło nas kosztować korzystny wynik - stwierdził Chomski.
Z pewnością nie zawiódł Bartosz Zmarzlik, który otarł się o komplet. Tego pozbawił go Vaclav Milik, któremu lider Stali dwukrotnie się odpłacił w dalszej części meczu. - Kapitan pojechał bezbłędnie. Było trochę nerwowości w jego jeździe. Presja wyniku, odpowiedzialność, a także prestiżowe pojedynki z Taiem Woffindenem - ogarnąć to wszystko to wielka sztuka - tłumaczył szkoleniowiec.
PRZECZYTAJ TEŻ: Przegląd tygodnia oczami kibiców. Stal Gorzów kandydatem do barażu
Cichym bohaterem został jednak Peter Kildemand, który w końcu zapunktował na zadowalającym poziomie. - To nie jest zawodnik z łapanki. Miał ciężkie trzy lata i wiedziałem, że wszystko jest możliwe poprzez pracę w spokoju. Dziękuję tym, którzy go wspierali. Rzeczowa krytyka też się należy wszystkim, bo to pobudza do działania. Wszystko mnie cieszy. Jeszcze musimy popracować nad komunikacją na torze - zakończył Stanisław Chomski.