Żużel. Michał Świącik: Włókniarza o tej porze dosięgnął kryzys. Musimy to zwalczyć (wywiad)

Włókniarz Częstochowa w wyjazdowym meczu w Lesznie wysoko uległ Mistrzom Polski (33:57). - To był dla nas mecz z troszeczkę większą pracą pod względem integracji drużyny w parku maszyn - mówił zaraz po jego zakończeniu prezes Michał Świącik.

Jakub Nowak
Jakub Nowak
Michał Świącik (w środku) WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Michał Świącik (w środku)
Jakub Nowak, WP SportoweFakty: Jakie wnioski można wyciągnąć po takim meczu? Co prawda, przeciwko mocnej drużynie, ale drugim z rzędu nieudanym.

Michał Świącik, prezes forBET Włókniarza Częstochowa: Ten mecz był w dużej mierze ukierunkowany na wyciągnięcie wniosków, gdzie leży problem poszczególnych zawodników. I cały czas bacznie obserwowaliśmy ich, rozmawialiśmy z trenerem. To był dla nas mecz z troszeczkę większą pracą pod względem integracji drużyny w parku maszyn oraz sprawdzania co nie gra, co trzeba zmienić u zawodników i w sprzęcie. Dużo testowania na torze. W momencie, kiedy mecz zaczął nam odjeżdżać, postawiliśmy na sprawdzenie sprzętu przed bardzo ważnymi meczami, co z resztą było widać po Mateju Zagarze, który zrobił zero, wygrał dwa wyścigi, a później znowu przywiózł dwa zera. Wiemy o czym rozmawiać z zawodnikami, o co, kolokwialnie mówiąc, ich gonić. Przygotowujemy się po tej przerwie, po tym resecie na walkę o jak najlepsze wyniki.

Jak konkretne są te wnioski? Sprzęt nie działa tak jak powinien czy zawodnicy jeżdżą poniżej swoich możliwości?

Tu jest wiele wniosków. Na ten moment trzeba to przedyskutować z trenerem. Ustawienia, które zawodnikom odjeżdżają na początku meczu. Przegrywaliśmy z kretesem starty i dojazd do pierwszego łuku. Później było znacznie lepiej. Ale to tak nie może być. Ja najbardziej przeżywam te przegrane mecze u nas z Lesznem i Wrocławiem, bo te mecze powinniśmy wygrać, szczególnie z Wrocławiem. W zeszłym sezonie mieliśmy skład słabszy, a z Lesznem u siebie wygraliśmy, natomiast z Wrocławiem nawet wyciągnęliśmy punkt bonusowy. I to daje mi dużo do myślenia. Trzeba wyciągnąć wnioski i nie dopuścić do tego, że przegrywamy u siebie. Przegrana we Wrocławiu i w Lesznie była wkalkulowana. Pewnie, że jechaliśmy po zwycięstwo i chcieliśmy wygrać. Ja kalkulowałem, że jeśli przegramy, to trzeba jak najwięcej obserwować i jak najwięcej rozmawiać z zawodnikami, dyskutować o sprzęcie. Tak też ten mecz przebiegał. Pod względem pracy w parku maszyn, bardzo pozytywnie. Przegrana, ale to też jest ciekawe, że przegraliśmy w lepszym stylu niż na domowym torze.

Dzisiaj każdy z seniorów dostał co najmniej cztery szanse. Czy to miało służyć temu, żeby nikt nie narzekał na numery startowe?

To nie to, żeby nikt nie narzekał na numery startowe, tylko po to, żeby sprawdzić zawodników, którzy mają problem. Korekty w sprzęcie, rozmowy z zawodnikiem. Przed nami bardzo ważne mecze. Musimy nadgonić to, co przegraliśmy u siebie.

ZOBACZ WIDEO: Krzystyniak ostro o Frątczaku: Nie nadaje się

Zobacz także: Wrócił stary dobry Smektała

Jaki jest plan sztabu szkoleniowego na najbliższe, jak by nie patrzeć, najważniejsze mecze w sezonie?

Ten plan na razie pozostawię jako tajemnicę. (śmiech)

Walka o półfinał toczy się nadal czy to już tylko kurtuazja?

Do końca będziemy walczyć. Póki szpryca na torze, to się jedzie. Mam taki charakter, że się nigdy nie poddaję. Wyciągałem speedway w Częstochowie z dna. Nie załamuję się tym, że nam odjechał play-off, bo jeszcze możemy o niego powalczyć. Sport jest nieprzewidywalny, także wszystko przed nami.

Teraz pan trochę żałuje, że nie ściągnął Martina Vaculika?

To nie jest tak, że nie posłuchałem trenera Cieślaka. To jest jakaś bzdura, którą ktoś puszcza. Ja też miałem propozycję, żeby ściągnąć Taia Woffindena, Jasona Doyla. A dlaczego Martina Vaculika akurat? Mogłem też choćby właśnie Doyla. Najlepiej jest wskazać tego lub tamtego zawodnika. Były już takie czasy, że się brało zawodników, a później się to źle kończyło. Ja też liczę kasę w danym momencie. Na tamten czas oferta niektórych zawodników była zbyt wysoka, powiedzmy nie do przyjęcia. Ale nie chodzi o Martina Vaculika. Na rynku byli też inni zawodnicy. Można było wyciągnąć jednego z najlepszych zawodników na świecie, ale niekoniecznie musiał to być Vaculik.

Leon Madsen po ostatnim meczu wspominał o jakichś problemach z atmosferą w drużynie.

To było tak, że jeśli się przegrywa mecz, a lider dobrze jedzie, to on się denerwuje. Jemu bardziej chodziło o to, że brakuje mu większej liczby spotkań podczas meczu, tych rozmów, dyskusji, dlatego dziś tych spotkań było znacznie więcej. Ja też jestem zwolennikiem integracji w parku maszyn, bo może to tylko pomóc. I tak naprawdę Madsenowi tylko o to chodziło.

Zobacz także: Słońce oślepiło Miedzińskiego

W Częstochowie w sytuacji kryzysu przyjmuje się taktykę głaskania po głowie i próby merytorycznych dyskusji czy jednak uderzacie pięścią w stół?

Jeżeli chodzi o zawodników, to nie ukrywam, że do tej pory było głaskanie. Ale z psychologicznego punktu widzenia, są tacy zawodnicy, którzy wolą dostać, brzydko mówiąc, kopa w tyłek, żeby zacząć jechać. Ja to wszystko mocno analizuję i w ostatnim okresie powiedziałem niektórym zawodnikom jak to powinno wyglądać z mojego punktu widzenia. Myślę, że przyjęli to do siebie. Oni się na pewno starają. W zeszłym roku Grudziądz miał fatalny początek, a końcówkę fenomenalną. Nawet przykład Torunia, któremu zabrakło jednego punktu do półfinałów, a początek mieli katastrofalny. To jest sport. Akurat Włókniarza o tej porze dosięgnął kryzys. Musimy to zwalczyć i powalczyć o play-offy tak długo jak się da, a później o jak najlepszy skład na przyszły sezon.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Włókniarz ma wciąż realne szanse na awans do fazy play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×