Gdy przed rokiem Biało-Czerwonym przyszło rywalizować w 1. finale Speedway of Nations, szybko stało się jasne, że nie posiadamy atutu własnego toru we Wrocławiu. Polacy po pierwszym dniu rywalizacji plasowali się na przedostatnim miejscu. Mieliśmy 15 punktów, mniej wywalczyli jedynie Niemcy - 12.
Mimo to, z dnia na dzień polscy żużlowcy przeżyli metamorfozę. Skuteczniejsza postawa w kolejnym dniu zawodów dała naszej reprezentacji szansę walki o medale. Gdyby nie pechowe wykluczenie Patryka Dudka w biegu barażowym, być może nawet powalczylibyśmy o złoto.
Warto dostrzegać pozytywy
Po sobotnim finale w Togliatti na Polaków spadły gromy. Fatalne zawody zaliczył Maciej Janowski, który nie zdobył ani jednego punktu, a na dodatek w ostatnim biegu mocno się poobijał. W niedzielę zastąpi go Patryk Dudek (czytaj więcej o tym TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Zmarzlik o Speedway of Nations. "Pojedziemy o jak najlepszy wynik dla Polski"
Tylko że nawet jeśli fatalnie wypadł Janowski, to sytuacja Polaków jest lepsza niż przed rokiem. Głównie za sprawą świetnej jazdy Bartosza Zmarzlika zgarnęliśmy aż 21 punktów, znajdujemy się na trzecim miejscu w klasyfikacji. Do prowadzących Australijczyków tracimy tylko dwa "oczka". Rok temu mogliśmy marzyć o takiej sytuacji.
W trudnych warunkach chrzest bojowy przeszedł Maksym Drabik, który zdobył 4 cenne punkty i pokazał, że jeśli przyjdzie taka potrzeba (odpukać!), to jest w stanie coś dorzucić do dorobku reprezentacji. To ważne, bo nie każdy z zespołów ma taki luksus, a wydarzenia z ostatniej gonitwy i upadek Janowskiego pokazują, że o kontuzję bardzo łatwo.
Czytaj także: Sędzia skrzywdził Polaków w Speedway of Nations
Uwaga na Australię i Danię
Przed zawodami sporo mówiło się o tym, że największymi rywalami Polski będą Rosjanie i Duńczycy (czytaj więcej o tym TUTAJ). To niemal się potwierdziło. Gospodarze pojechali w sobotę swoje, mimo słabszej formy Artioma Łaguty. Za to Duńczycy mieli drobne problemy, bo Leon Madsen notował słabsze wyścigi, a bez formy był Niels Kristian Iversen. Tyle że w niedzielę może być kompletnie inaczej.
Dość niespodziewanie do walki o złoto dołączyli Australijczycy. Sprzyja im regulamin, bo wystarczy jeden świetnie punktujący zawodnik, by pokrzyżować plany faworytom. Jason Doyle w sobotę zrobił swoje, kilka punktów dorzucił Max Fricke i australijski duet znalazł się na czele.
Tak jak przed rokiem Tai Woffinden ciągnął reprezentację Wielkiej Brytanii po medal, tak w tym roku wydaje się to robić Jason Doyle z Australijczykami. Dlatego obecność tej nacji w wielkim finale nie powinna nikogo zdziwić.
Szansa dla Patryka Dudka
W Polsce w sobotę świetnie spisał się Bartosz Zmarzlik. Za to Maciej Janowski nie mógł pojechać gorzej. Gdyby w niedzielę dostał swoją szansę, bogatszy o doświadczenia, mógłby się zrehabilitować. Do tego jednak nie dojdzie.
Czytaj także: Koszmarny upadek Macieja Janowskiego
W niedzielę Patryk Dudek będzie pod olbrzymią presją, ale też będzie mieć sporą szansę. Nawet jeśli wypadnie słabo, to krytyka rozejdzie się po kościach, biorąc pod uwagę równie marny występ Janowskiego. Jeśli zaś będzie wsparciem dla Zmarzlika, okaże się wielkim wygranym tegorocznego Speedway of Nations. Zyska na tym nie tylko on sam, ale i nasza reprezentacja.
Warto przy tym zauważyć, że Polska będzie jedynym zespołem z czołówki, który po 1. turnieju finałowym dokona zmiany w składzie. Zastąpienie Janowskiego spowodowane zostało kontuzją, ale być może dobrze, że do tego doszło. Gdyby trener Marek Cieślak w niedzielę znów postawił na kapitana reprezentacji Polski, a ten po raz kolejny pojechał słabo, kibice mieliby używanie w internecie.
Jeden cel - złoto
Skoro przed rokiem po 1. turnieju finałowym potrafiliśmy się podnieść i walczyć o medale, to nie inaczej musi być tym razem. Skoro jesteśmy krajem, w którym żużel ma najbardziej profesjonalne oblicze, to cel powinien być jeden. Złoto.
Faworytami do złota pozostają Rosjanie, bo na papierze mają najbardziej wyrównany skład, a trudno oczekiwać kolejnego tak słabego występu Łaguty. Jednak nie możemy się ich obawiać. Najważniejsze to, by awansować do decydującej fazy turnieju, a w półfinale czy finale wszystko jest możliwe.