Żużel. Szkolny błąd Mirosława Jabłońskiego. "Ostatni raz zdarzyło mi się to chyba w szkółce"

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński

Mirosław Jabłoński zawiódł w drugim półfinale Nice 1. Ligi Żużlowej. Młodszy z braci zdobył tylko trzy punkty, a na dodatek popełnił szkolny błąd - przed jednym z wyścigów nie odkręcił kranika z paliwem.

Do opisywanej sytuacji doszło w dziewiątej odsłonie dnia meczu w Ostrowie Wielkopolskim, gdy para Mirosław Jabłoński - Oliver Berntzon miała rywalizować z osamotnionym Aleksandrem Łoktajewem. - Szkoda gadać, lepiej nie będę już tego komentować. Niestety, w ferworze całego zamieszania, zmiany ustawień... Tak, był to kranik paliwa. Nie był on odkręcony. Ostatni raz zdarzyło mi się to chyba w szkółce. Nie miałem szczęścia i tyle - powiedział młodszy z braci Jabłońskich.

Czytaj także: Żużel. Menadżerowi Startu Gniezno aż łamał się głos. "Bardzo zależało mi na finale"

Czerwono-czarni przegrali na wyjeździe z Arged Malesa TŻ Ostrovią 40:50 i tym samym skończyli sezon. By awansować do finału, zabrakło im jednego punktu. - Szczerze powiedziawszy, nawet po starcie do 15. biegu wierzyłem, że będziemy w finale. Niestety, taki jest żużel. Trzeba jechać do końca i być skoncentrowanym. Każdy, kto jedzie w półfinale, chce awansować do finału. Wynik z Gniezna może nie, że rozbudził nasz apetyt, ale w tych zawodach układało się to w miarę dobrze. Koniec końców niestety polegliśmy. Nie ma co się dziwić rozgoryczeniu, bo chcieliśmy jechać w finale - dodał Mirosław Jabłoński.

Jego punktów z pewnością zabrało, by Car Gwarant Start Gniezno mógł wygrać dwumecz. Na ostrowskim torze wywalczył tylko trzy "oczka". - To bardzo mało. Starałem się, jak mogłem, ale nic nie wychodziło. Nie mogłem spasować tej fury. Tak wyszło. Spodziewaliśmy się takiego toru. Nie chcę się niczym tłumaczyć. Zmieniałem zębatki, jednak nic mi nie wychodziło. Starałem się, jak mogłem. Jechałem po najszybszych ścieżkach. Nic nie żarło. Może niepotrzebnie zacząłem zmieniać po pierwszym biegu. Teraz to już mądry Polak po szkodzie - ocenił.

ZOBACZ WIDEO Trener kadry pracuje nad telemetrią. Będzie mniej błędów sędziowskich

W pierwszym meczu półfinałowym czerwono-czarnych prześladował pech - w postaci chociażby defektów. Miało to pewien wpływ na końcowy rezultat. - W myśl przysłowia, szczęście sprzyja lepszym. Na przestrzeni 30 wyścigów lepsza była drużyna z Ostrowa. Moim zdaniem, ten półfinał przegraliśmy raczej u siebie. Tam mogliśmy zdobyć kilka punktów więcej i tutaj przed nominowanymi byłoby już wszystko wyjaśnione. Taki jest jednak żużel - stwierdził.

A jak Mirosław Jabłoński ocenia ten sezon w swoim wykonaniu? - To musimy się spotkać jesienią przy piwie i porozmawiać. Trzeba go podzielić na kilka sektorów. Ogólnie, gdyby przed sezonem ktoś mi powiedział, że będę miał taką średnią i pojadę we wszystkich meczach Startu Gniezno, to brałbym go w ciemno - podsumował zawodnik Car Gwarant Startu Gniezno.

Czytaj także: Żużel. W Gnieźnie przecierali oczy. Błyszczał syn Mirosława Jabłońskiego i inni (wideo)

Źródło artykułu: